Kazimierz Nowaczyk oskarża komisje MAK i Millera. "Nie zrobiły analizy części wraku"
Fala destrukcyjna, która rozerwała lewe skrzydło tupolewa miała miejsce przed brzozą. Komisja nie wypowiada się, czy doszło do zderzenia z brzozą, to jest w trakcie analiz - powiedział przewodniczący podkomisji ds. ponownego zbadania katastrofy smoleńskiej. Zaprezentował zdjęcie, które miało pokazać, że "to nie uderzenie było pierwszym elementem, który doprowadził do destrukcji skrzydła".
10.08.2017 | aktual.: 10.08.2017 22:01
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
- Ani rosyjski MAK, ani komisja Millera nie zrobiły analizy części wraku, którą my zrobiliśmy. Należało odtworzyć z pozostałych części wrak samolotu, ale tego nie zrobiono, choć to normalna procedura - w ten sposób dr Kazimierz Nowaczyk, przewodniczący podkomisji ds. katastrofy smoleńskiej mówił w "Gościu Wiadomości” TVP o błędach w wyjaśnianiu wydarzeń z 10 kwietnia 2010 r. - A my, na podstawie dziesiątek tysięcy zdjęć odtwarzamy wygląd całego samolotu – dodał.
Destrukcja lewego skrzydła samolotu, który rozbił się w Smoleńsku, zaczęła się przed zderzeniem z brzozą – podała w środę podkomisja ds. ponownego zbadania katastrofy. Według ustaleń komisji na lewym skrzydle maszyny są ślady wybuchu.
"To nie uderzenie doprowadziło do destrukcji skrzydła"
Przewodniczący powtórzył ustalenia podkomisji, że "lewe skrzydło tupolewa zostało uszkodzone jeszcze przed brzozą". - Fala destrukcyjna, która rozerwała to skrzydło, miała miejsce przed brzozą. Komisja nie wypowiada się, czy doszło do zderzenia z brzozą, to jest w trakcie analiz. Mówimy tylko o oddziaływaniu pierwotnego elementu. Późniejsze zniszczenia skrzydła mogły powstać podczas uderzenia w ziemię, zderzenia z pniami drzew lub brzozą - powiedział Nowaczyk.
Dr Kazimierz Nowaczyk przekonywał, że ustalenia komisji to efekt zakończenia "pewnego procesu”. Przypomniał, że wcześniej eksperci pokazali, jak naprowadzany był samolot prezydencki. Tym razem skoncentrowano się na lewym skrzydle. - Naszą uwagę zwróciło to, że poszycie tego skrzydła było rozerwane nie wzdłuż, ale w poprzek. To świadczy o tym, że to nie uderzenie było pierwszym elementem, który doprowadził do destrukcji skrzydła - przekonywał, prezentując zdjęcie.
Nowaczyk wskazywał, że wiele aluminiowych elementów końcówki skrzydła nie było odkształconych, jak to ma miejsce po zderzeniu, ale zostały rozerwane. To właśnie miałoby wskazywać, że działała na nie "fala destrukcyjna i ogromne siły”.
Nowaczyk przyznał w "Gościu Wiadomości" TVP, że podkomisja ma problem z "lokalizacją części samolotu, które już 11 kwietnia były przenoszone, a jedna z części, która odpadła od skrzydła, na pewno nie jest na wrakowisku".
Źródło: "Gość Wiadomości" TVP