Karol Nawrocki wywołał burzę dyplomatyczną. Ukraiński politolog: "Próbuje naśladować Trumpa"
- Ukraińcy zdają sobie sprawę, że w Polsce rozpoczęła się kampania prezydencka, a niektórzy kandydaci będą chcieli wykorzystać antyukraińskie nastroje części Polaków. Kijów będzie w takich przypadkach reagował - tak ukraiński politolog komentuje burzę wokół słów Karola Nawrockiego.
Karol Nawrocki, kandydat na prezydenta popierany przez PiS, podważył możliwość akcesji Ukrainy do NATO i UE bez rozliczenia najpierw zbrodni wołyńskiej. To wywołało burzę dyplomatyczną w relacjach między naszymi krajami. MSZ Ukrainy wydało oświadczenie odnoszące się do słów kandydata PiS na prezydenta ws. zbrodni wołyńskiej i kandydowania Ukrainy do NATO i UE.
Kijów "odrzuca te tendencyjne i manipulacyjne twierdzenia". "Takie wypowiedzi wskazują, że polski polityk stawia doraźne interesy wyżej niż strategiczne interesy bezpieczeństwa własnego kraju, dobrosąsiedzkie relacje ukraińsko-polskie oraz wspólne wartości wolności, demokracji i sprawiedliwości" - czytamy w komunikacie ukraińskiego MSZ.
Jak pisaliśmy w Wirtualnej Polsce, PiS stoi murem za Karolem Nawrockim w sprawie warunków wejścia Ukrainy do NATO i Unii Europejskiej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ukraina w sojuszach. "Perspektywa wejścia Ukrainy bardzo daleka"
Według Nedima Useinowa, politologa z Uniwersytetu Warszawskiego i przedstawiciela Rady Koordynacyjnej Światowego Kongresu Tatarów Krymskich, Nawrocki "wyraźnie zagrał" w stronę elektoratu prawicowego o antyukraińskich poglądach. W rozmowie z Wirtualną Polską Useinow mówi, jak Ukraińcy będą reagować na kolejne takie słowa.
- To próba budowania własnej narracji i wizerunku jastrzębiego polityka, stawiającego na pierwszym miejscu sprawy polskie. Próbuje naśladować Donalda Trumpa. Nawrocki wyraźnie dystansuje się od osiągnięć i dziedzictwa Andrzeja Dudy, który był i jest zdecydowanie bardziej przechylny Ukrainie i wręcz wspiera jej integrację z Unią Europejską i NATO - komentuje w rozmowie z Wirtualną Polską politolog.
- Zdarza się, że w kampanii cenieni są politycy, którzy używają ostrych wypowiedzi, nie boją się wywoływać skandalu czy też dyplomatycznego zamieszania swoimi wypowiedziami. Natomiast Ukraina ma w tej chwili większe problemy niż wypowiedzi kandydata w polskich wyborach - ocenił rozmówca WP, nawiązując do kryzysu militarnego na froncie wojny w Ukrainie.
- Ukraiński MSZ będzie w takich wypadkach reagował, potępiał. Uważa, że i tak to, co trafia do tytułów gazet i portali, nie do końca odzwierciedla nastrój codziennej dyplomacji. Kijów wie, że Polska jest w fazie wyborów - podsumowuje burzę wokół wypowiedzi.
Ukraińska dyplomacja przypomniała, że wypowiedzi Nawrockiego wywołały pozytywny oddźwięk w Rosji, co może wspierać narrację Kremla próbującą skłócić oba narody.
Cytaty podchwyciła rosyjska agencja TASS, ale też kremlowscy propagandyści m.in. Władimir Sołowiow i "Rybar" - publikujący w serwisie Telegram.
Tusk mówi o przełomie
"Wreszcie przełom. Jest decyzja o pierwszych ekshumacjach polskich ofiar UPA. Dziękuję ministrom kultury Polski i Ukrainy za dobrą współpracę. Czekamy na kolejne decyzje " - napisał w piątek premier Donald Tusk. Na te słowa zareagował Nawrocki.
"Jeśli się tylko potwierdzi - to świetna wiadomość. My w IPN od lat w pełnej gotowości i determinacji. Czekamy na oficjalne informacje i ruszamy wypełniać nasze obowiązki wobec Polski" - odpowiedział.
"Ukraina musi rozliczyć przeszłość"
Kwestia Wołynia to jedno z najtrudniejszych zagadnień w relacjach polsko-ukraińskich, które od lat wywołuje napięcia i kontrowersje.
Konflikt dotyczy tragicznych wydarzeń z lat 1943–1945, kiedy na Wołyniu i w Galicji Wschodniej doszło do masowych mordów polskiej ludności cywilnej, dokonywanych przez Ukraińską Powstańczą Armię (UPA) oraz wspierających ją ukraińskich nacjonalistów. W Polsce wydarzenia te są określane mianem ludobójstwa, podczas gdy na Ukrainie często traktowane są w kontekście walki o niepodległość.
Te różnice w postrzeganiu historii wciąż dzielą oba narody i stanowią poważny punkt sporny w budowaniu wspólnej narracji historycznej. Polacy postrzegają wydarzenia wołyńskie jako jeden z najtragiczniejszych epizodów w historii relacji z Ukrainą, z wyraźnym wskazaniem na odpowiedzialność UPA za zbrodnie przeciwko polskiej ludności cywilnej. Szacuje się, że podczas rzezi wołyńskiej zamordowano od 50 do 100 tysięcy Polaków. W Polsce UPA jest przede wszystkim kojarzona z brutalnymi czystkami etnicznymi, a jej działania są jednoznacznie potępiane jako ludobójstwo.
Jednym z symbolicznych miejsc rzezi wołyńskiej jest Poryck, obecnie Pawliwka. To tam 11 lipca 1943 roku, podczas nabożeństwa w kościele, oddziały UPA dokonały masakry miejscowej polskiej ludności. Ten dzień, znany jako "krwawa niedziela", był kulminacją fali ataków, które dotknęły jednocześnie około 100 polskich miejscowości.
Jednym z kluczowych punktów sporu jest sposób upamiętnienia ofiar rzezi wołyńskiej. Polska oczekuje od Ukrainy jednoznacznego potępienia tych wydarzeń i zgody na przeprowadzenie ekshumacji oraz godnego pochówku ofiar na terenie Ukrainy. Warszawa podkreśla konieczność jasnego oddzielenia walki o niepodległość od zbrodni popełnionych przez UPA na ludności cywilnej.
O sprawie wypowiadał się m.in. prezydent Ukrainy. Podczas wizyty w Polsce wspomniał o potrzebie zbliżenia w kontekście trudnych momentów wspólnej historii. Wyraził gotowość do dialogu na temat Wołynia, podkreślając, że obie strony muszą szukać wzajemnego zrozumienia. Przyznał, że pamięć o ofiarach z obu narodów jest ważna, ale jeszcze ważniejsze jest budowanie przyszłości, w której podobne tragedie nie będą miały miejsca.
Podczas obchodów 80. rocznicy rzezi wołyńskiej w Łucku, w lipcu 2023 roku, Zełenski wraz z prezydentem RP Andrzejem Dudą oddali hołd ofiarom tamtych wydarzeń. Po uroczystościach Zełenski oświadczył, że "cenimy każde życie, pamiętamy o historii i razem bronimy wolności"
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski