"Zełenski musi włączyć tryb biznesmena". Trump tak zakończy wojnę?
- Deklaracja Donalda Trumpa, że w 24 godziny zakończy wojnę, jest w Ukrainie odbierana jako wyborczy slogan. Zełenski będzie jednak musiał teraz włączyć swój tryb biznesmena. Osoby, która uprawia politykę transakcyjną - taką jak Trump - mówi Wirtualnej Polsce Nedim Useinow, krymski politolog mieszkający w Polsce.
07.11.2024 14:57
- Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski poinformował w środę wieczorem na platformie X, że rozmawiał przez telefon z prezydentem elektem USA Donaldem Trumpem." Miałem doskonałą rozmowę z prezydentem Donaldem Trumpem i pogratulowałem mu historycznego zwycięstwa, jego wspaniała kampania umożliwiła ten wynik. Pochwaliłem jego rodzinę i zespół za ich wspaniałą pracę" - napisał na platformie X prezydent Ukrainy.
Kijów jednak dobrze pamięta słowa kandydata Republikanów z kampanii wyborczej. I zastanawia się dzisiaj, czy Trump swoją wyborczą obietnicę zrealizuje. "Gdybym był prezydentem, (zakończyłbym) tę wojnę w jeden dzień. To zajmie 24 godziny. Doprowadzę to do końca. To łatwe – zapewniał Donald Trump, wskazując jednocześnie, że świetnie dogaduje się z Władimirem Putinem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zdaniem Nedima Useinowa, nie oznacza to, że nowy prezydent USA natychmiast zakończy konflikt.
"Coś za coś"
- To wyborcza retoryka i obietnica złożona swoim wyborcom. Ale w Ukrainie nikt nie ma wątpliwości, że Trump narzuci Zełenskiemu biznesowy rytm rozmów i uprawiania polityki. Czyli coś za coś - mówi Wirtualnej Polsce Nedim Useinow, politolog z Krymu i członek Rady Fundacji "Krymski Dom".
Jego zdaniem, w przypadku Ukrainy "na tapet" w pierwszej kolejności pójdą jej terytoria.
- Trump będzie naciskał na Zełenskiego, nawet nieoficjalnie, żeby zakończyć wojnę na wzór wcześniejszych konfliktów, np. podczas II wojny światowej między Związkiem Radzieckim a Finlandią (kapitulacja Finów oznaczała, że Finlandia utraciła ok. 10% terytorium, a 450 tys. mieszkańców przesiedlono w głąb kraju – przyp. red.) - uważa krymski politolog.
I jak podkreśla, Ukraina stanie teraz w obliczu zmiany modelu uprawiania polityki.
- Musi przyzwyczaić się do tempa, które Trump będzie próbował narzucić. Z kolei Zełenski musi pokazać swoją biznesową twarz. Prezydent USA będzie nie tylko próbował handlować z Zełenskim, ale też z rosyjskim przywódcą. Trump jest bardzo egocentrycznym politykiem, co może dla Putina stanowić pewne wyzwanie. A jeżeli Kreml mu odmówi, to Trump się obrazi – ocenia Nedim Useinow.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Przypomnijmy, że w trakcie kampanijnych debat prezydenckich, Trump łagodził przekaz ws. zakończenia wojny w Ukrainie, wskazując, że jego polityka wzbudzała respekt w Rosji i dlatego Putin nie odważył się wówczas prowadzić pełnoskalowego ataku. Później przyszły wiceprezydent J.D. Vanc doprecyzował plany Trumpa. Miały się one wiązać z ustanowieniem "strefy zdemilitaryzowanej" na okupowanych przez Rosję terytoriach Ukrainy.
"Biały Dom się wścieknie i też odpowie"
- Putin - rozumiejąc że amerykański prezydent będzie teraz parł, by ten konflikt zakończyć, chociażby dlatego, że złożył obietnicę swoim wyborcom, będzie chciał osiągnąć jak najwięcej korzyści na froncie. Z kolei Ukraina będzie chciała jak najwięcej terytoriów obronić. Spodziewam się, że administracja Trumpa będzie teraz szantażować Kijów wstrzymaniem dostaw broni. A do Moskwy wysyłać sygnał, że Putin z kim jak z kim, ale powinien się z Trumpem dogadać - uważa Nedim Useinow.
W jego opinii, jeśli rozzłości Trumpa i będzie straszył go "czerwonym guzikiem atomowym", to Biały Dom się wścieknie i też odpowie straszakiem jądrowym.
- Trump w przeciwieństwie do Joe Bidena się nie boi. Jeszcze urzędujący prezydent USA robił wszystko, by nie doprowadzić do eskalacji. A Trump mówi wprost "America first", interesy Stanów Zjednoczonych na pierwszym miejscu – przypomina krymski politolog.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nedim Useinow ocenia, że po wojnie Trump będzie chciał, by to amerykański biznes w największym stopniu partycypował w odbudowie Ukrainy.
- Tak zresztą ją postrzega. Jako kraj surowców, które trzeba będzie zagospodarować i zaopiekować. Po pierwsze, z racji tego, że USA pomogło Ukrainę dozbroić w największym stopniu. Po drugie, że Trump widzi w tym interes dla amerykańskiego bizensu. A po trzecie, jeśli - w ramach zakończenia wojny – Waszyngton zagwarantuje Kijowowi kontynuację suwerenności i niepodległości politycznej od Rosji, to USA powinno mieć najwięcej do powiedzenia - mówi nam Nedim Useinow.
"To nie będzie tak, że po prostu porzuci Ukrainę"
Według rozmówcy Wirtualnej Polski, właśnie niezależność polityczna od Rosji na stole negocjacyjnym na pewno się znajdzie.
- Ale też intergracja Kijowa z Unią Europejską, opcja wejścia do NATO i oczywiście kwestie terytorialne. Pytanie na co się zgodzi Trump. A właściwie jego zastępca, wiceprezydent J.D. Vance. To on będzie w imieniu Białego Domu negocjować. To on będzie brał na siebie polityczne ryzyko niepowodzenia rozmów. A Trump będzie to wszystko nadzorować i miał "czystę ręce", gdyby trzeba było zareagować - komentuje krymski politolog.
Była ambasador USA w Polsce Georgette Mosbacher w wywiadzie dla Polskiej Agencji Prasowej powiedziała, że Trump zrealizuje obietnicę zakończenia wojny w Ukrainie, ale zaznaczyła, że zrobi to "w sposób, w jaki nasi przeciwnicy zrozumieją, że on się ich nie boi".
"To nie będzie tak, że po prostu porzuci Ukrainę i odda jej terytorium. Trump nie jest typem, który się poddaje. A kiedy zawiera umowy, robi to porządnie. Nie odniósłby sukcesu jako negocjator, gdyby każda ze stron nie była zadowolona. I on nie będzie bał się Putina i rozumie jego agresję" - przekonywała Mosbacher.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski