Deklaracja w sprawie Wołynia. Ważny gest i nadzieja na zmianę [OPINIA]
Wspólne oświadczenie ministrów spraw zagranicznych Polski i Ukrainy, w którym nasi sąsiedzi wycofują się z moratorium na ekshumacje i pochówki polskich ofiar rzezi wołyńskiej, jest niewątpliwie ważnym krokiem ku uzdrowieniu relacji. Z użyciem słowa "sukces" wstrzymam się jednak do momentu, gdy zobaczę pierwsze ekshumacje - pisze dla Wirtualnej Polski Tomasz Terlikowski.
Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Słowa zawarte we wspólnym oświadczeniu ministrów Radosława Sikorskiego i Andrieja Sybihy bardzo mnie cieszą. "Ukraina potwierdza, że nie ma żadnych przeszkód do prowadzenia przez polskie instytucje państwowe i podmioty prywatne we współpracy z właściwymi instytucjami ukraińskimi prac poszukiwawczych i ekshumacyjnych na terytorium Ukrainy, zgodnie z ustawodawstwem ukraińskim i deklaruje gotowość do pozytywnego rozpatrywania wniosków w tych sprawach" - czytamy w oświadczeniu.
A to oznacza - a przynajmniej powinno oznaczać - że minister spraw zagranicznych Ukrainy - jak rozumiem za zgodą i wiedzą prezydenta Wołodymyra Zelenskiego - przyznaje, że obowiązujące od 2017 roku moratorium na poszukiwania i ekshumacje szczątków polskich ofiar zbrodni wołyńskiej zostało odwołane, a prace nad godnym pochówkiem zamordowanych na Wołyniu Polaków będą mogły ruszyć.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Leśny orzeł" na Pomorzu. Unikalny dendroglif. Polskie godło z 90 tys. drzew
Czy jest to decyzja przełomowa? Bardzo chciałbym tak napisać, tak jak bardzo chciałbym powiedzieć, że polska dyplomacja - po latach porażek w tej kwestii - odniosła sukces. Mój problem z wielkimi słowami w tej sprawie jest jednak taki, że pamiętam, iż strona ukraińska już kilkukrotnie zwodziła nas w tej sprawie.
Sygnały o zdjęciu moratorium były już wysyłane, sugerowano składanie wniosków, a później (i to całkiem niedawno) ukraiński IPN wydawał decyzję sprzeczną z obietnicami. Czy teraz może być podobnie? Mam nadzieję, że nie, że sprawa jest załatwiana na zbyt wysokim szczeblu i że wycofanie się z takiej publicznej deklaracji oznaczałoby jednak poważny skandal, na który - w pogarszającej się sytuacji międzynarodowej - Ukraina nie może sobie pozwolić.
Tyle że poza jednostronnym wycofaniem się z decyzji istnieją jednak także inne sposoby sabotowania umowy, którą samemu się przyjęło. Konkretne decyzje mogą być opóźniane, wstrzymywane albo utrudniane, a strona ukraińska może powoływać się na okres wojenny.
Jest to realna obawa, która sprawia, że o sukcesie będzie można mówić dopiero wówczas, gdy rzeczywiście na wiosnę 2025 ruszą pierwsze ekshumacje i dokonają się pierwsze pochówki. Wtedy trzeba będzie powiedzieć jasno, że bardziej asertywna polityka ministra Radosława Sikorskiego i ostre wypowiedzi wicepremiera Władysława Kosiniaka-Kamasza przyniosły skutki. Na razie można mówić - co nie odbiera zasług naszej dyplomacji - o ważnym geście i nadziei na zmianę.
Ostrożność wobec realizacji tej zapowiedzi bierze się ze świadomości radykalnie odmiennego znaczenia, jakie przypisują ekshumacjom polscy i ukraińscy politycy. Nasza strona - przynajmniej jeśli mówimy o mainstreamie - często powtarza, że chodzi wyłącznie o godny pochówek pomordowanych, a na dyskusję o historii, o Wołyniu, przyjdzie czas w lepszych czasach. Tyle że strona ukraińska często zwyczajnie w to nie wierzy i jest przekonana, że ekshumacje będą tylko wstępem do wymuszania głębokiej rewizji własnego postrzegania historii, a przede wszystkim postrzegania UPA i UON.
Nacjonalizm ukraiński tamtych czasów był dla pewnej części Ukrainy, a jest - od momentu wybuchu wojny - dla niemal całej istotnym elementem tworzącej się tożsamości. Jego wyjęcie byłoby - zdaniem części polityków tego państwa - ciosem w samoświadomość narodową, a do tego dostarczyłoby argumentów Rosji.
Czy obawy te są wyolbrzymione? Do pewnego stopnia tak, ale trzeba pamiętać, że po stronie polskiej istnieje postulat rewizji ukraińskiego postrzegania rzezi wołyńskiej. Z naszej perspektywy (nie ukrywam, że ją podzielam) to było ludobójstwo, ale znacząca część historyków po stronie ukraińskiej (nie wszyscy, a narracja powoli zaczyna się zmieniać) widzi w nich raczej wzajemne działania, może lekko asymetryczne, ale nie noszące znamion ludobójstwa.
Radykalnie odmienne jest także postrzeganie Stepana Bandery, który z perspektywy ukraińskiej (a od jakiegoś czasu nie dotyczy to tylko zachodu tego kraju) jest jednym z istotnych ojców niepodległości. Polskie zarzuty przeciwko niemu są albo ignorowane, albo uznawane za nieprawdziwe, albo - to mniejszość, ale i ona istnieje - wręcz uznawane za powód do chwały.
Ekshumacja, choć - jak słusznie wskazują polscy politycy i eksperci - nie ma nic wspólnego z uzgodnieniem, czy choćby wejściem w dialog na temat postrzegania historii - nie ma nic wspólnego, budzi obawy także dlatego, że jeśli w miejscach mordów powstaną cmentarze, jeśli uda się policzyć liczbę ofiar, jeśli zacznie się je upamiętniać, to historyczna narracja (niekiedy - warto mieć świadomość, że podobnie dzieje się i w Polsce - zmitologizowana i niezdolna do niuansowania) budująca obecnie tożsamość ukraińską zacznie się rozpadać, będzie podważona, a uroczystości pochówków zostaną wykorzystane przez propagandę rosyjską do niszczenia ukraińskiej tożsamości.
Te obawy można i trzeba traktować poważnie, ale - i to też trzeba powiedzieć jasno - nie może to oznaczać wiecznych ustępstw czy wiecznego pomijania fundamentalnego prawa człowieka do godnego pochówku. Ze względu na pamięć ofiar trzeba być jednoznacznym i twardym. Ukraina zaś pokazała, i to przez lata, że - choć wiele kwestii się w tym kraju zmienia - to w kwestiach dyplomatycznych, szczególnie związanych z tożsamością, pozostaje ona spadkobiercą Związku Sowieckiego. Ukraińscy politycy pokazują od lat, że nie rozumieją języka dialogu i otwarcia, że ten rodzaj przekazu traktują jako wyraz słabości i naiwności, i że jedynym językiem, jaki do nich przemawia, jest siła i asertywne egzekwowanie własnych interesów. I dobrze się stało, że zaczęto tak działać.
Wszystko to jednak nie oznacza, a w oświadczeniu ministrów spraw zagranicznych Ukrainy i Rosji wybrzmiało to bardzo mocno, że zmieniły się nasze interesy geopolityczne. Walka o ekshumacje i pochówek ofiar rzezi wołyńskiej pozostaje istotnym elementem naszej polityki, ale równie istotne jest militarne, ekonomiczne i społeczne wsparcie tego kraju w walce z Rosją. Tu Polska musi być asertywna i twarda wobec innych krajów, musi jednoznacznie wspierać Ukrainę. To jest nasz interes geostrategiczny, którego różnice - nawet bardzo poważne - w postrzeganiu historii zmienić nie mogą.
Tomasz P. Terlikowski dla Wirtualnej Polski
Tomasz P. Terlikowski, doktor filozofii, publicysta RMF FM, felietonista "Plusa Minusa", autor podcastu "Wciąż tak myślę". Autor kilkudziesięciu książek, w tym "Wygasanie. Zmierzch mojego Kościoła", "To ja Judasz. Biografia Apostoła", "Arcybiskup. Kim jest Marek Jędraszewski".