Deklaracja w sprawie Wołynia. Ważny gest i nadzieja na zmianę [OPINIA]
Wspólne oświadczenie ministrów spraw zagranicznych Polski i Ukrainy, w którym nasi sąsiedzi wycofują się z moratorium na ekshumacje i pochówki polskich ofiar rzezi wołyńskiej, jest niewątpliwie ważnym krokiem ku uzdrowieniu relacji. Z użyciem słowa "sukces" wstrzymam się jednak do momentu, gdy zobaczę pierwsze ekshumacje - pisze dla Wirtualnej Polski Tomasz Terlikowski.
27.11.2024 18:17
Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Słowa zawarte we wspólnym oświadczeniu ministrów Radosława Sikorskiego i Andrieja Sybihy bardzo mnie cieszą. "Ukraina potwierdza, że nie ma żadnych przeszkód do prowadzenia przez polskie instytucje państwowe i podmioty prywatne we współpracy z właściwymi instytucjami ukraińskimi prac poszukiwawczych i ekshumacyjnych na terytorium Ukrainy, zgodnie z ustawodawstwem ukraińskim i deklaruje gotowość do pozytywnego rozpatrywania wniosków w tych sprawach" - czytamy w oświadczeniu.
A to oznacza - a przynajmniej powinno oznaczać - że minister spraw zagranicznych Ukrainy - jak rozumiem za zgodą i wiedzą prezydenta Wołodymyra Zelenskiego - przyznaje, że obowiązujące od 2017 roku moratorium na poszukiwania i ekshumacje szczątków polskich ofiar zbrodni wołyńskiej zostało odwołane, a prace nad godnym pochówkiem zamordowanych na Wołyniu Polaków będą mogły ruszyć.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Czy jest to decyzja przełomowa? Bardzo chciałbym tak napisać, tak jak bardzo chciałbym powiedzieć, że polska dyplomacja - po latach porażek w tej kwestii - odniosła sukces. Mój problem z wielkimi słowami w tej sprawie jest jednak taki, że pamiętam, iż strona ukraińska już kilkukrotnie zwodziła nas w tej sprawie.
Sygnały o zdjęciu moratorium były już wysyłane, sugerowano składanie wniosków, a później (i to całkiem niedawno) ukraiński IPN wydawał decyzję sprzeczną z obietnicami. Czy teraz może być podobnie? Mam nadzieję, że nie, że sprawa jest załatwiana na zbyt wysokim szczeblu i że wycofanie się z takiej publicznej deklaracji oznaczałoby jednak poważny skandal, na który - w pogarszającej się sytuacji międzynarodowej - Ukraina nie może sobie pozwolić.
Zobacz także
Tyle że poza jednostronnym wycofaniem się z decyzji istnieją jednak także inne sposoby sabotowania umowy, którą samemu się przyjęło. Konkretne decyzje mogą być opóźniane, wstrzymywane albo utrudniane, a strona ukraińska może powoływać się na okres wojenny.
Jest to realna obawa, która sprawia, że o sukcesie będzie można mówić dopiero wówczas, gdy rzeczywiście na wiosnę 2025 ruszą pierwsze ekshumacje i dokonają się pierwsze pochówki. Wtedy trzeba będzie powiedzieć jasno, że bardziej asertywna polityka ministra Radosława Sikorskiego i ostre wypowiedzi wicepremiera Władysława Kosiniaka-Kamasza przyniosły skutki. Na razie można mówić - co nie odbiera zasług naszej dyplomacji - o ważnym geście i nadziei na zmianę.
Ostrożność wobec realizacji tej zapowiedzi bierze się ze świadomości radykalnie odmiennego znaczenia, jakie przypisują ekshumacjom polscy i ukraińscy politycy. Nasza strona - przynajmniej jeśli mówimy o mainstreamie - często powtarza, że chodzi wyłącznie o godny pochówek pomordowanych, a na dyskusję o historii, o Wołyniu, przyjdzie czas w lepszych czasach. Tyle że strona ukraińska często zwyczajnie w to nie wierzy i jest przekonana, że ekshumacje będą tylko wstępem do wymuszania głębokiej rewizji własnego postrzegania historii, a przede wszystkim postrzegania UPA i UON.
Nacjonalizm ukraiński tamtych czasów był dla pewnej części Ukrainy, a jest - od momentu wybuchu wojny - dla niemal całej istotnym elementem tworzącej się tożsamości. Jego wyjęcie byłoby - zdaniem części polityków tego państwa - ciosem w samoświadomość narodową, a do tego dostarczyłoby argumentów Rosji.
Czy obawy te są wyolbrzymione? Do pewnego stopnia tak, ale trzeba pamiętać, że po stronie polskiej istnieje postulat rewizji ukraińskiego postrzegania rzezi wołyńskiej. Z naszej perspektywy (nie ukrywam, że ją podzielam) to było ludobójstwo, ale znacząca część historyków po stronie ukraińskiej (nie wszyscy, a narracja powoli zaczyna się zmieniać) widzi w nich raczej wzajemne działania, może lekko asymetryczne, ale nie noszące znamion ludobójstwa.
Radykalnie odmienne jest także postrzeganie Stepana Bandery, który z perspektywy ukraińskiej (a od jakiegoś czasu nie dotyczy to tylko zachodu tego kraju) jest jednym z istotnych ojców niepodległości. Polskie zarzuty przeciwko niemu są albo ignorowane, albo uznawane za nieprawdziwe, albo - to mniejszość, ale i ona istnieje - wręcz uznawane za powód do chwały.
Ekshumacja, choć - jak słusznie wskazują polscy politycy i eksperci - nie ma nic wspólnego z uzgodnieniem, czy choćby wejściem w dialog na temat postrzegania historii - nie ma nic wspólnego, budzi obawy także dlatego, że jeśli w miejscach mordów powstaną cmentarze, jeśli uda się policzyć liczbę ofiar, jeśli zacznie się je upamiętniać, to historyczna narracja (niekiedy - warto mieć świadomość, że podobnie dzieje się i w Polsce - zmitologizowana i niezdolna do niuansowania) budująca obecnie tożsamość ukraińską zacznie się rozpadać, będzie podważona, a uroczystości pochówków zostaną wykorzystane przez propagandę rosyjską do niszczenia ukraińskiej tożsamości.
Te obawy można i trzeba traktować poważnie, ale - i to też trzeba powiedzieć jasno - nie może to oznaczać wiecznych ustępstw czy wiecznego pomijania fundamentalnego prawa człowieka do godnego pochówku. Ze względu na pamięć ofiar trzeba być jednoznacznym i twardym. Ukraina zaś pokazała, i to przez lata, że - choć wiele kwestii się w tym kraju zmienia - to w kwestiach dyplomatycznych, szczególnie związanych z tożsamością, pozostaje ona spadkobiercą Związku Sowieckiego. Ukraińscy politycy pokazują od lat, że nie rozumieją języka dialogu i otwarcia, że ten rodzaj przekazu traktują jako wyraz słabości i naiwności, i że jedynym językiem, jaki do nich przemawia, jest siła i asertywne egzekwowanie własnych interesów. I dobrze się stało, że zaczęto tak działać.
Wszystko to jednak nie oznacza, a w oświadczeniu ministrów spraw zagranicznych Ukrainy i Rosji wybrzmiało to bardzo mocno, że zmieniły się nasze interesy geopolityczne. Walka o ekshumacje i pochówek ofiar rzezi wołyńskiej pozostaje istotnym elementem naszej polityki, ale równie istotne jest militarne, ekonomiczne i społeczne wsparcie tego kraju w walce z Rosją. Tu Polska musi być asertywna i twarda wobec innych krajów, musi jednoznacznie wspierać Ukrainę. To jest nasz interes geostrategiczny, którego różnice - nawet bardzo poważne - w postrzeganiu historii zmienić nie mogą.
Tomasz P. Terlikowski dla Wirtualnej Polski
Tomasz P. Terlikowski, doktor filozofii, publicysta RMF FM, felietonista "Plusa Minusa", autor podcastu "Wciąż tak myślę". Autor kilkudziesięciu książek, w tym "Wygasanie. Zmierzch mojego Kościoła", "To ja Judasz. Biografia Apostoła", "Arcybiskup. Kim jest Marek Jędraszewski".