Kádár siedzi i patrzy, jak Orbán znowu mrozi ceny [OPINIA]

Viktor Orbán zamroził ceny 30 podstawowych produktów spożywczych. Media na Węgrzech alarmują, że może to wywołać początek kolejnej hiperinflacji. Z punktu widzenia rządzącego Fideszu pogorszenie nastrojów na Węgrzech byłoby fatalne - pisze dla Wirtualnej Polski Dominik Hejj.

Inflacja na Węgrzech rośnie. Orbán zapowiedział ręczne sterowanie cenami
Inflacja na Węgrzech rośnie. Orbán zapowiedział ręczne sterowanie cenami
Źródło zdjęć: © PAP | ROBERT GHEMENT
Dominik Héjj

Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.

Tego samego dnia Centralny Urząd Statystyczny (KSH) poinformował o najnowszym odczycie inflacyjnym za luty. Ceny wzrosły średnio o 5,6 proc. rok do roku i 0,8 proc. względem stycznia.

Najbardziej drożeją na Węgrzech usługi (9,2 proc.) i żywność (7,1 proc.). Np. mąka według ostatniego odczytu KSH zdrożała o 44,3 proc., olej roślinny - o 27,5 proc., jaja - o 24,7 proc., a mleko - o 22,5 proc. Wszystkie te produkty znajdują się na liście produktów, w przypadku których wzrost cen nie będzie mógł być wyższy niż 10 proc. Lista obowiązywać będzie, jak na razie, od połowy marca do końca maja.

Premier w wystąpieniu w mediach społecznościowych stwierdził, że w ostatnim czasie jaja zdrożały o 40 proc., a masło i śmietana o 80 proc. - Spójrzmy prawdzie w oczy, to jest niedopuszczalne - podkreślił. I dodał, że wzrost cen produktów spożywczych jest nieuzasadniony.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Guma w końcu pęknie". Ekspert o tym, jak może dojść do upadku Putina

Walka z inflacją na Węgrzech

Prowadzone negocjacje między władzą a sieciami handlowymi nie przyniosły efektu, w związku z tym do działania wchodzi rząd.

Decyzja Orbána nie jest zaskoczeniem. Zapowiedź takiego kroku wybrzmiała przed trzema tygodniami w trakcie dorocznego orędzia o stanie państwa, które wygłosił węgierski premier. Wskazał wówczas, że rosnąca inflacja stwarza zagrożenie dla Węgier, a na procederze tym mają chęć wzbogacić się firmy handlowe. I zaznaczał, że się na to nie zgodzi.

Jak relacjonował Orban, polecił ministrowi gospodarki (Mártonowi Nagyowi) rozpoczęcie rozmów z handlowcami. Te nie przyniosły skutku. W tym samym przemówieniu zresztą węgierski premier zapowiedział także, że aby walczyć z inflacją, państwo zwróci emerytom podatek VAT za produkty spożywcze (nabiał, warzywa i owoce).

Zmagania rządu z inflacją nie są nowe. W styczniu 2023 r. wskaźnik inflacji wyniósł 25,7 proc. Wskaźnik wzrostu cen żywności rekordową wartość osiągnął w grudniu 2022 r. - 44,8 proc. Za tę sytuację rząd obwinił z jednej strony pandemię COVID-19, po której gospodarka wciąż się nie dźwignęła, a z drugiej - trwającą w Ukrainie wojnę.

Warto wspomnieć, że odpowiedzialnością za wojnę obarczono Unię Europejską i USA (pod rządami rzecz jasna Joe Bidena), które - pomagając Ukrainie - zdaniem węgierskiego rządu przyczyniały się do wydłużania konfliktu, a tym samym - konsekwencji także gospodarczych. Tym bardziej dotyczyło to Brukseli i unijnej polityki wprowadzania sankcji przeciwko Federacji Rosyjskiej.

Powtórka z rozrywki

Regulowanie cen na Węgrzech nie jest zjawiskiem nowym. W listopadzie 2021 r. zamrożono ceny paliw. W konsekwencji doprowadziło to rok później do braków tego surowca na stacjach benzynowych. Decyzja o uwolnieniu cen paliw doprowadziła do ich urealnienia, a zatem wzrostu cen o kilkadziesiąt proc., co przełożyło się następnie na wzrost inflacji, ale w stopniu zdecydowanie nie tak dużym, jak prognozowano (łącznie 0,5 p.p., a prognozowano nawet 1,5 p.p.). 

Jeszcze w trakcie obowiązywania zamrożonych cen paliw, 1 lutego 2022 r., wprowadzono regulowane ceny żywności. Obowiązywały one do końca lipca 2023 r. Program "Árstop " ("Ceny stop!") polegał na całkowitym zamrożeniu cen sześciu produktów. Ustalono, że punktem odniesienia będą ceny z października 2021 r.

Chodziło o wstrzymanie wzrostu cen mąki pszennej, cukru, oleju słonecznikowego, mleka krowiego 2,8 proc., udźca wieprzowego i piersi kurczaka. Rząd informował o prowadzonej przez siebie kampanii, sieci handlowe zostały zobligowane do umieszczenia stosownych banerów z informacją, że ceny żywności to zasługa rządu.

Problem w tym, że produktów objętych rządową promocją szybko brakowało, stąd sieci handlowe reglamentowały możliwość zakupów. Jednocześnie rosły ceny produktów "bliźniaczych". Np. zamrożenie cen dotyczyło mleka 2,8 proc., którego brakowało, tymczasem dostępne kartony z mlekiem 3,2 proc. gwałtownie drożały. Tak było ze wszystkimi innymi produktami.

Ale to nie wszystko, bo obok zamrożonych cen w okresie od 1 czerwca do 30 września 2023 r. sieci handlowe zostały zobligowane do wprowadzania promocji na różne produkty. Nakaz ten został wprowadzony rozporządzeniem rządu. Produkty skategoryzowano w 20 grup, np. owoce, warzywa czy nabiał.

Stosowanie się do wymogów było kontrolowane, a nieprzestrzeganie przepisów groziło grzywną od 0,5 do 3 mld forintów (po ówczesnym kursie do 36 tys. zł). W przypadku ciężkiego uchybienia można było nakazać zawieszenie działalności maksymalnie do sześciu miesięcy. Po zniesieniu mrożenia cen produktów spożywczych, rząd rozporządzeniem podniósł próg promocji na 15 proc.

Po co rząd wprowadził ograniczenia cenowe?

Z uwagi na wybory parlamentarne, które odbyły się w kwietniu 2022 r., uruchomienie programu obniżek cen umożliwiło prowadzenie dodatkowej kampanii informacyjnej, niezależnej od tej partyjnej, przed wyborami parlamentarnymi.

Podstawowe pytanie dotyczące tej polityki związane było z sensem mrożenia cen w sytuacji, w której wiele produktów spożywczych, także pierwszej potrzeby, obłożonych jest najwyższym dopuszczalnym w UE 27-proc. podatkiem VAT. W szczycie inflacyjnym na ten fakt zwracali uwagę ekonomiści, jednak w narracji władz w ogóle nie występował temat obniżki tego podatku. Podobnie podatek państwo nałożyło kilka lat temu na sprzedawców detalicznych. Od stycznia 2024 r. jego wysokość wzrosła z 4,1 proc. do 4,5 proc. w przypadku największych sieci handlowych.

Obecne działania rządu także związane są z wyborami, jednakże przyszłorocznymi. Rządząca koalicja Fidesz-KDNP zdaje sobie sprawę ze słabnącej (acz i tak świetnej) pozycji, którą posiada w węgierskiej polityce. Chociaż szanse na porażkę rządząca większość ma bardzo niewielką dzięki systemowi wyborczemu, to istnieje świadomość spadających nastrojów społecznych. Przewaga TISZA nad Fidesz-KDNP wynosi (w zależności od sondażowni i metodologii) od 2 pp., jak w sondażu Republikon z końca lutego, do 5 pp., jak w sondażu Publicus z końca stycznia.

Komentując sytuację lider opozycyjnej partii TISZA Péter Magyar wezwał rząd do natychmiastowej obniżki cen na żywność, a także likwidacji specjalnego podatku nałożonego na sprzedawców detalicznych. Polityk zażądał też ustąpienia ministra Nagya.

Lider TISZA pytał retorycznie, czy stoimy za "ciocią Ireną, która na żywność wydaje ok. 1000 forintów dziennie (ok. 10,50 zł), czy po stronie Orbánowców, którzy paradują luksusowymi autami za 100 mln forintów, prywatnymi samolotami i jachtami, za które my płacimy".

Początek kolejnej hiperinflacji?

Media na Węgrzech zwracają uwagę na jedno zagrożenie - potencjalny początek kolejnej hiperinflacji. A wszystko związane z programami, które także trzy tygodnie temu zaproponowały władze.

Premier Węgier uważa, że nadszedł "czas przełomu" (takie było hasło jego wystąpienia), a ów przełom oznacza poprawę dobrobytu samych Węgrów.

Z zapowiedzianych obniżek podatków, czy kolejnych ulg podatkowych na rynek wpompowanych zostaną miliardy forintów, które z jednej strony poprawią sytuację bytową Węgrów, zwiększą konsumpcję wewnętrzną, ale z drugiej strony prowadzić będą do wzrostu cen. Fakt ten wpłynie z kolei na obniżenie realnych korzyści z wprowadzonych programów.

To z kolei przełoży się na nastroje społeczne i konieczność znalezienia winnych. Pytanie, czy Węgrzy po raz kolejny przystaną na obwinianie wszystkich wokół - zapewne głównie UE.

Z punktu widzenia Fideszu pogorszenie nastrojów byłoby fatalne i nie chodzi wprost o wygraną TISZY (ta jest mało prawdopodobna), co np. o demobilizację części elektoratu, która w ten sposób chciałaby "ukarać" rządzących. Możliwe byłoby, że część wyborców poprze skrajnie prawicowy Ruch Naszej Ojczyzny (Mi Hazánk). Ugrupowanie to w 2022 r. było na tyle niedoszacowane, że jego wejście do parlamentu, w którym posiada sześcioosobową reprezentację, było szokiem także dla rządzących.

Stawka przyszłorocznych wyborów jest wysoka, a premier rzuci dla utrzymania władzy cały aparat państwa.

Dla Wirtualnej Polski dr Dominik Héjj

Dr Dominik Héjj to politolog specjalizujący się w polityce węgierskiej i autor książki "Węgry na nowo".

Źródło artykułu:WP Wiadomości
tylko w wpviktor orbanwęgry

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (76)