Kacprzak: "Zakaz wejścia do lasu? Władza zapomniała, że Polacy to przewrotny naród" [OPINIA]
Najważniejsze to pokazać sobie i innym, że działa się zdecydowanie i bezkompromisowo! Nie musi być z sensem. Ma być spektakularnie. Powszechny zakaz wchodzenia do lasów stał się jednym z najbardziej krytykowanych, wyszydzanych i obśmiewanych form walki z koronawirusem, jaki zafundowała nam władza.
Wydaje się, że idea była słuszna. Polacy mieli nie gromadzić się w jednym miejscu zbyt licznie, by nie przenosić wirusa. Pomysł pojawił się, jak sądzę, podczas oglądania telewizji. Też widziałem te zapełnione parkingi przed lasami w ubiegły weekend, kiedy pierwszy raz zrobiło się naprawdę ciepło, a ludzie na dobre poczuli trudy uwięzienia w swoich małych, ciasnym mieszkaniach.
Też na mnie zrobiły wrażenie zdjęcia z masowego grillowania na obrzeżach miejskich terenów zielonych. W czasie zbiorowego nawoływania o samoizolację, takie rzeczy nie powinny mieć miejsca. Wszyscy jednak niestety wiemy, że zdrowego rozsądku w żadnych ustawach czy rozporządzeniach zapisać się nie da.
Lecz skoro rozsądku nakazać nie sposób, to władza raczy nas jeszcze bardziej bezsensownymi zakazami. Bo władza jak nikt wierzy w to, że jak czegoś zakaże, to w ten sposób rozwiąże się problem. Cóż z tego, że przy okazji wystawia się na śmieszność i generuje inne.
Chcąc czy nie, wielu Polaków zaczęło już uprawiać partyzantkę i nielegalnie do lasu wchodzić. Dla nich zdrowy rozsądek okazał się ważniejszy niż przepisy. Wolą być współczesnymi partyzantami, niż patrzeć, jak stają się ofiarami bezsensownych zakazów, których oprócz władzy nie rozumie nikt i nikt inny ich nie popiera.
Państwo, w imię ochrony Polaków przed wirusem, skazuje jednocześnie tych samych Polaków na nowe zagrożenia, o których rozpisują się i alarmują psycholodzy. Na szczęście tu z pomocą idą ludzie publicznych mediów, którzy zagrożonych depresją, czy innymi chorobami psychicznymi, nazywają mięczakami, słabeuszami lub miejskimi wymoczkami.
Skoro władza postanowiła wydać zakaz wchodzenia do lasu, to wszyscy muszą teraz przyjąć do wiadomości, że władza się nie myli, że władza ma rację, i że władza dba o nas lepiej, niż zadbaliby o nas wszyscy fachowcy razem wzięci. Co z tego, że trzeba zaangażować całe tabuny różnego rodzaju funkcjonariuszy, by ci pilnowali przestrzegania zakazów?
Przez cały weekend w wielu miejscach Polski trwało wręcz swoiste polowanie na spacerowiczów z bloczkiem mandatów w rękach. I okazało się, że cel to jednak nie ochrona Polaków przed zakażeniem. Cel to złapać, zatrzymać, wystawić wysoki mandat. Pewnie gdyby dobrze policzyć, to mogłoby się okazać, że tych dybiących w mundurach na spacerowiczów strażników jest w okolicach lasów i parków więcej, niż ratowników medycznych w karetkach i na izbach przyjęć.
A wszystko po to, by pokazać, że się działa, że się podejmuje decyzje, że się rządzi i walczy z koronawirusem.
Wystarczyło posłuchać pytań, które padały przez cały weekend w przestrzeni publicznej. Jak chociażby, ile musi być drzew, by uznać, że to już las, a nie zwykły zagajnik? Dlaczego spacer w lesie nienależącym do Lasów Państwowych nie jest już niebezpieczny? Czy jak idę drogą wzdłuż lasu, to już łamię zakaz? I właściwie od czego zależy wysokość mandatu?
Chętnych do udzielania odpowiedzi brak. Z każdym dniem przybywa za to tych, którzy chcą wprowadzać kolejne zakazy. Tak jakby władza zapomniała, że Polacy to przewrotny naród. Im więcej zakazów, tym chętniej je łamiemy i tym mniej szanujemy władzę, która je wprowadza. Ale zakazy wprowadzać najłatwiej. Znacznie trudniej szukać skutecznych rozwiązań. Łatwiej czegoś zakazać, niż zapewnić dostępność do powszechnych testów, masek, środków dezynfekcyjnych, pomocy psychologicznej.
Po zakazie wejścia do lasu, pora na kolejny radykalny pomysł uratowania kraju przed pandemią. Skoro nie ma jak pomóc przedsiębiorcom, to czas wreszcie wprowadzić zakaz bankrutowania i utraty płynności finansowej. Albo jeszcze lepiej, wprowadźmy zakaz zarażania się koronawirusem pod groźbą wysokiej kary! Jeśli wprowadzimy ten zapis jako pierwsi, znów świat będzie mógł nas naśladować, a premier będzie mógł o tym mówić z dumą w głosie.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.