Kacprzak: Łatwiej jest pożegnać Grzegorza niż miejsce w Sejmie (Opinia)
Polityka przyspiesza. Do jesiennych wyborów czasu coraz mniej, zatem decyzje zapadają szybko, a nie racjonalnie. Jako pierwszy swoją gorącą głowę próbuje ostudzić PSL.
Wyborcza przegrana tak bardzo wstrząsnęła Ludowcami, że rozsądek i trzeźwy osąd sytuacji politycznej przestał mieć rację bytu. Najważniejsze stało się pokazanie samym sobie, że sen o potędze to nie tylko sen, nawet jeśli to tylko mrzonka. PSL tęskni do czasów, w których każdy wiedział, że bez względu na wszystko w wyborach wygra "ich przyszły koalicjant". Najwidoczniej ostatni sojusz z koalicją anty-PiS-owską, zwanej dla niepoznaki Koalicja Europejską, tak dokuczył ludziom spod znaku koniczynki, że postanowili poczuć się choć na chwilę głównym rozgrywającym.
Jak grać, to na całego – widocznie pomyśleli ludowcy i jak nic oferta, którą ogłosił Kosiniak-Kamysz, jest skierowana prosto do PiS. Widać dokładnie słuchał słów prezesa Kaczyńskiego podczas ostatniej kampanii wyborczej i postanowił odpowiedzieć na jego potrzeby, stąd zapraszają PiS do siebie, wzywając do współpracy "wszystkich, dla których tradycja narodowa i wspólnota chrześcijańska jest ważna". A to właśnie na te wartości w kampanii PiS postawiło najmocniej i jak z wyborczego głosowania wynika, postawił najlepiej.
Politycy PSL uznali, że czasu na budowanie tożsamości, programu i innych tego typu spraw nie mają. A jak czasu brak, to trzeba szukać tam, gdzie znaleźć najłatwiej. Teraz będą swoich wyborców łowić tam, gdzie jest ich najwięcej, czyli w tradycyjnie myślącej wsi. Bo PSL ciągle wierzy, że taka wieś gdzieś ciągle jeszcze jest. Ale że już tyle razy PSL próbował zerwać z łatką partii wiejskiej, to na wszelki wypadek musiało też paść kilka ogólników w stylu, że PSL jest "partią ludową, narodową i powszechną", które pozwolą w razie kolejnej przegranej znów się zwrócić w inną stronę.
Zobacz także: Wybory do PE. Jacek Sasin uderza w Donalda Tuska
Teraz zwracają się w stronę tych, którym bardziej po drodze z tradycyjną procesją Bożego Ciała niż z tymi, którzy z tej procesji robią sobie żarty. A że w historii kilku niewielkim partiom udało się wejść do Sejmu tylko dzięki temu, że udawały "trzecią siłę" i mówiły o wielkiej potrzebie sklejania pękniętego społeczeństwa, to i w te tony PSL postanowiło tuż przed żniwami uderzyć, krzycząc do mikrofonów, że "jako jedyni w nazwie mamy Polskę".
To determinuje nas do odbudowy wspólnoty. Pozostajemy wierni naszej tradycji i kulturze oraz wartościom chrześcijańskim. Krótko mówiąc, dalej nie mamy na siebie pomysłu. Nadal nie potrafimy powiedzieć, po co właściwie to całe PSL jest. Kto miałby na to ugrupowanie głosować, skoro nadal nie wiadomo o jakimś programie? Wiadomo jedno, PSL nie chce wypaść z politycznej gry. Stąd propozycja skierowana do PiS, partii, która przez całą swoją kampanię do europarlamentu podkreślała swoje przywiązanie do polskiej tradycji i jej chrześcijańskiej tożsamości.
To, że PiS propozycji nie przyjmie, to wiadome, ale kto wie, może PSL liczy na to, że w PiS-ie zapomną Kosiniakowi ten grzech zjednoczenia ze Schetyną i jeszcze zaproszą go do wspólnego działania? Ktoś, nawet jeśli to tylko partia, kto powołuje się na wartości chrześcijańskie, dobrze wie, że na nawrócenie nigdy nie jest za późno. A jak widać po ostatniej decyzji PSL, łatwiej jest się ludowcom zaprzeć Grzegorza niż na zawsze pożegnać się z miejscami w polskim parlamencie.