Jażdżewski: kuriozalne zarzuty i atak prawicy
Czy twórcy inicjatywy "Świecka szkoła" złamali przepisy podczas zbierania 100 tysięcy podpisów pod projektem ustawy, który trafił na ręce Marszałek Sejmu Małgorzaty Kidawy-Błońskiej? Zdaniem mecenasa Jerzego Kwaśniewskiego z Instytutu na rzecz Kultury Prawnej ORDO IURIS w trakcie procesu mogło dość do nieprawidłowości. - Zarzuty tej fundacji są kuriozalne. To atak prawicy - odpowiada w rozmowie z WP Leszek Jażdżewski, lider i jeden z organizatorów akcji.
Organizatorzy akcji "Świecka szkoła" postulują o zmianę ustawy o systemie oświaty. Chcą w niej wprowadzić następujący zapis: "Publiczne przedszkola, szkoły podstawowe i gimnazja organizują naukę religii na życzenie rodziców, publiczne szkoły ponadgimnazjalne na życzenie samych uczniów; Kosztów związanych z organizacją nauki religii nie można w części ani w całości finansować ze środków publicznych w rozumieniu przepisów o finansach publicznych".
Przedstawiciele akcji podkreślają, że środki przeznaczane na finansowanie katechezy, czyli ok. 1,3-1,4 mld zł rocznie, można wydatkować lepiej. Zaznaczają przy tym, że nie są przeciwnikami Kościoła, religii, czy katechezy. Ich zdaniem sprawy wiary powinny pozostać jednak w sferze prywatnych decyzji i nie być finansowane z budżetu państwa.
W poniedziałek organizatorzy akcji złożyli na ręce Marszałek Sejmu Małgorzaty Kidawy-Błońskiej 150 tysięcy podpisów pod projektem ustawy. Od razu pojawiły się jednak głosy, że podczas ich zbierania przedstawiciele "Świeckiej szkoły" mogli dopuścić się złamania przepisów.
Atak prawicy i kuriozalne zarzuty?
- Mam kilka istotnych wątpliwości. Przede wszystkim chodzi o zbieranie podpisów przed doręczeniem komitetowi postanowienia Marszałka Sejmu o rejestracji inicjatywy, jak również o prawdopodobny brak ogłoszenia inicjatywy, który warunkuje zgodnie z ustawą rozpoczęcie zbierania podpisów. Doszło do doliczenia do puli 100 tysięcy wymaganych podpisów, które zostały zebrane przed ustawowo określonym terminem na rozpoczęcie zbierania podpisów. Patrząc na wpisy "Szkoły świeckiej" na Facebooku mogło ich być nawet 20 tysięcy, a może więcej - mówi w rozmowie z WP Jerzy Kwaśniewski z Instytutu na rzecz Kultury Prawnej ORDO IURIS.
- Jestem bardzo wdzięczny Fundacji Ordo Iuris, dzięki której mamy świetną promocję, a o akcji "Świecka szkoła" zrobiło się bardzo głośno. Te zarzuty wynikają z nieporozumienia, naszym zdaniem intencjonalnego. My o akcji informowaliśmy dużo wcześniej w internecie, niż ruszyła zbiórka podpisów. Później rozpoczęliśmy zbiórkę 1000 podpisów pod projektem ustawy, którą złożyliśmy do Marszałka Sejmu 5 maja. Faktycznie czas oczekiwania na decyzję był dłuższy niż się spodziewaliśmy. Wynikało to z faktu, że musieliśmy uzupełnić braki formalne, a za pierwszym razem pismo do nas nie dotarło. W międzyczasie informowaliśmy na Facebooku o postępach akcji, jednak w żadnym punkcie nie złamaliśmy obowiązującego prawa. 6 lipca nasz wniosek został przyjęty, a komitet zarejestrowany. 6 października wypada jej finał, dlatego dzień wcześniej złożyliśmy ponad 100 tysięcy podpisów do Marszałek Sejmu - odpiera zarzuty Leszek Jażdżewski, jeden z organizatorów akcji "Świecka szkoła".
Zdaniem mecenasa Kwaśniewskiego może się okazać, że zbieranie podpisów trwało nie ustawowe 3 miesiące, ale aż pół roku. Brak transparentności podczas tego procederu mógł natomiast stwarzać większe pole do fałszerstw oraz prowadzić do zafałszowania społecznego odbioru społecznego inicjatywy.
- Zarzuty tej fundacji są kuriozalne. Moim zdaniem jest to próba lansowania się na sukcesie "Świeckiej szkoły". Prawica od samego początku dyskwalifikowała naszą akcję mówiąc, że jest to projekt lewacki, niszowy i nie ma szans. Okazało się jednak, że ludzie masowo wspierają naszą akcję, a większość Polaków, czyli 49 procent popiera nasz postulat. Przeciw jest 41 procent. Dla prawicy okazało się to niebezpieczne i teraz próbuje zdyskwalifikować naszą akcję, pod którą podpisało się ponad 100 tysięcy obywateli - tłumaczy Jażdżewski.
Dużo wątpliwości mecenasa Kwaśniewskiego budzi również umieszczenie akcji "Świecka szkoła" w domenie internetowej czasopisma Liberte! (liberte.pl), która dysponuje środkami z budżetu państwa. Prawo stanowi natomiast, że tego typu inicjatywy nie mogą być finansowane z budżetu państwa, ani przez podmioty zagraniczne. - Mowa tu nie tylko o przekazywaniu środków finansowych, ale również wartości niepieniężnych, a jest tym np. prawo do korzystania ze strony i domeny na poczytnym portalu. Wiemy, że strona inicjatywy "Świecka szkoła" gościła na portalu liberte.pl, którego partnerami są polskie jednostki budżetowe i niemiecka organizacja - uściśla adwokat.
- Akcja była finansowana wyłącznie ze zbiórki, która przeprowadziliśmy na początku. Nie były to wielkie pieniądze, ale wystarczyły. Nie korzystaliśmy z pieniędzy publicznych. Dostaliśmy jedynie 50 tysięcy na kwartalnik "Liberte!", za co udało się wydać 3 numery pisma. Byłoby niezgodne z prawem, gdybyśmy wydali te pieniądze na inny cel. Tak jednak nie było. Jedyną rzeczą, która łączy "Liberte!" z akcją "Świecka szkoła" jest moja osoba. Z faktu, że gdzieś pracuję nie można jednak robić zarzutów, pod adresem całej akcji - tłumaczy Jażdżewski.
Jeden z inicjatorów projektu przyznał również, że jest gotów oddać wszystkie środki, jakie pismo "Liberte!" otrzymało z Ministerstwa Kultury. Pod jednym warunkiem.
- Mówią, że jesteśmy hipokrytami i bierzemy pieniądze publiczne, a domagamy się tego żeby nie finansować religii w szkole. Powiem tak, gdyby Kościół startował w otwartych konkursach razem z innymi fundacjami oraz organizacjami po środki publiczne i wygrywał w nich uczciwie, to byłbym za. Tylko, że Kościół ma specjalną umowę podpisaną z polskim państwem, na którą żadna instytucja kultury liczyć nie może. Jeżeli by się jednak okazało, że Kościół jest gotów zwrócić dotacje, które dostaje od państwa, to my jesteśmy gotowi zwrócić niewielkie środki, które otrzymaliśmy z Ministerstwa Kultury - kończy Jażdżewski.
Projekt do PKW lub w przyszłej kadencji Sejmu
Jeżeli Marszałek Sejmu Małgorzata Kidawa-Błońska uznałaby, że podczas zbierania podpisów doszło do nieprawidłowości, to powinna skierować sprawę do Państwowej Komisji Wyborczej. Jeżeli ta podzieli jej opinię, to obywatelski projekt zostanie pozostawiony bez rozpoznania.
Choć projekt ustawy został złożony w poniedziałek, czyli przed rozpoczynającym się w czwartek ostatnim posiedzeniem Sejmu, to wiadomo już, że posłowie zajmą się sprawą "Świeckiej szkoły" najwcześniej w następnej kadencji. Stanie się to nie wcześniej niż po wyborach parlamentarnych wyznaczonych na 25 października. Wówczas izba zbierze się w nowym składzie.