Klęska za klęską. Nie ma wątpliwości, co zrobi teraz Putin

Po klęsce Rosjan w Chersoniu pojawiają się pytania o to, co może zrobić Władimir Putin, który będzie chciał uniknąć kolejnych klęsk swoich wojsk w Ukrainie. - Rosja będzie koncentrowała działania stricte militarne na utrzymaniu tego, co zdobyła. Łatwiej byłoby Putinowi zrezygnować z Donbasu niż Krymu. Gdyby cokolwiek zmuszałoby go, oczywiście, do podejmowania wyboru - przewiduje w rozmowie z Wirtualną Polską płk rez. Maciej Matysiak.

Władimir Putin
Władimir Putin
Źródło zdjęć: © East News | AP
Żaneta Gotowalska-Wróblewska

18.11.2022 | aktual.: 18.11.2022 14:10

Cel 1: Osłabiać wolę społeczeństwa przed zimą

Pułkownik rezerwy, ekspert fundacji Stratpoints i były zastępca szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego Maciej Matysiak w rozmowie z Wirtualną Polską podkreśla, że "narzędzia po stronie Rosji są jasno i wyraźnie określone". - Jeżeli nie bierzemy pod uwagę żadnych elementów eskalacyjnych - typu użycie broni masowego rażenia - Rosji pozostaje ostrzeliwać terytorium w sposób nękający aglomeracje miejskie i infrastrukturę krytyczną Ukrainy - dodaje.

Dlaczego Kreml stosuje taką taktykę? - Po to, by działać na osłabienie woli społeczeństwa, na ich morale przed zimą. Niszczyć energetykę, dostawy wody, powodując uciążliwości w życiu - zaznacza.

Przykładem może być wtorkowy zmasowany atak. Rosyjskie wojska wystrzeliły wówczas rekordową liczbę ok. 100 rakiet, a kilka milionów Ukraińców zostało pozbawionych prądu. Eksplozje odnotowano m.in. w w Kijowie, a także w okolicach Lwowa oraz Kowla w obwodzie wołyńskim, zaledwie kilkadziesiąt kilometrów od naszej granicy.

W wyniku wtorkowego ostrzału do tragedii doszło też w Polsce. W eksplozji w Przewodowie zginęło dwóch mężczyzn, a wybuch był spowodowany najprawdopodobniej przez pocisk wystrzelony przez siły ukraińskie w obronie przeciwko rosyjskiej rakiecie. Trwa wyjaśnianie okoliczności zdarzenia, na miejscu działa specjalnie powołany zespół.

Cel 2: Ochronić Krym. "Łatwiej byłoby Putinowi zrezygnować z Donbasu"

W ocenie naszego rozmówcy "Rosja będzie koncentrowała działania stricte militarne na utrzymaniu tego, co zdobyła". - Ze szczególnym uwzględnieniem kierunku południowego, tak, by nie dopuścić do sforsowania Dniepru przez Ukraińców, wysadzenia desantu od strony Morza Czarnego czy obejścia od strony północnej, czyli przekroczenia Dniepru powyżej linii frontu. Aby nie dopuścić do odcięcia Krymu od zaopatrzenia - dodaje.

- To oznaczałoby potężne zagrożenie dla Krymu. Łatwiej byłoby Putinowi zrezygnować z Donbasu niż Krymu. Gdyby cokolwiek zmuszałoby go, oczywiście, do podejmowania wyboru - podkreśla płk Matysiak.

Czy jest szansa, że Ukraińcy po wejściu do Chersonia przesuną swoje działania wojskowe w kierunku Krymu? Pułkownik nie pozostawia na ten moment złudzeń. - Kiedy front się przesuwa, pojawiają się nowe cele do atakowania. Linie zaopatrzenia i front będą atakowane przez ukraińską artylerię, w tym rakietową. Zasięg HIMARS-ów nie sięga na Krym czy do przepraw, które pozwalają Rosjanom na zaopatrywanie tego terytorium - dodaje płk Matysiak.

Sytuacja na froncie w Ukrainie
Sytuacja na froncie w Ukrainie© Wirtualna Polska

Gen. Roman Polko, były dowódca GROM, w programie "Newsroom WP" ocenił, że "Putin w tej chwili utracił zdolności do prowadzenia większych operacji zaczepnych". - Zrezygnował z Chersonia, bo kierunek odeski jest całkowicie nierealny. Próbuje uzyskać zdobycze w obwodach ługańskim i donieckim, ale tak naprawdę jego marzeniem jest, by te tereny zatrzymać, zamrozić konflikt i wygrać dla siebie czas, który pozwoli mu odbudować zdolności bojowe i planować kolejne operacje - podkreślił.

W jego ocenie "strategia skoku na Ukrainę i połknięcia jej w całości przegrała definitywnie". - Putin zdaje sobie z tego sprawę, ale nie zrezygnował z odcinania Ukrainy jak salami, czyli najpierw Krym, a teraz lądowe połączenie z Krymem, bo to w tej chwili posiada oraz dodatkowe zdobycze w obwodzie ługańskim i donieckim - powiedział.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

- Putin obawia się, że kolejne tereny mogą być odbijane. Myślę, że najbardziej boi się uderzenia, które odcięłoby drogę lądową do Krymu. Mówiąc o zdobyciu Krymu, to wcale nie trzeba tam wchodzić, tylko odciąć linie logistyczne, czyli uderzyć w tę piętę achillesową Rosji. Zniszczenie Mostu Kerczeńskiego i zdobycie Melitopola to cel, który przybliżyłby Ukrainę do ciosu w samo serce Putina, bo wiadomo, że Krym to coś, co w 2014 r. przysporzyło mu poparcia Rosjan i punktów procentowych - stwierdził gen. Polko.

Cel 3: Pchać na front niedoświadczonych zmobilizowanych

W ocenie eksperta, "Rosja będzie pchała zmobilizowanych żołnierzy na front". - Nie ma innej możliwości. Gdyby miała większy potencjał, wykorzystałaby go. Skoro ciągnie skazańców, zmobilizowanych, nie ma zasobów do aktywnego działania - dodaje.

Płk Matysiak podkreśla, że Władimirowi Putinowi czy dowódcom nie zadrży powieka przed wysłaniem niedoświadczonych żołnierzy o niskim morale na front. - Jako "zapchajdziurę", mięso armatnie - zaznacza.

Przypomnijmy, że o tym, iż oddziały nowo zmobilizowanych Rosjan są w złej kondycji, informują nie tylko zagraniczne wywiady wojskowe, ale i sami Rosjanie. - Tu jest gorzej niż w piekle - mówi na nagraniu jeden ze zmobilizowanych żołnierzy. Jedna z jednostek postanowiła złożyć skargę na złe warunki i ogromne straty wśród ludzi. "Straty są przesadzone" - brzmiała odpowiedź.

Redakcja Sibir.Realii rozmawiała z Rusłanem, przyjacielem jednego z mężczyzn, który trafił do tej jednostki. Jak przekazał w rozmowie z serwisem, ostatnie wiadomości, które dostał z frontu, były niepokojące. - Jego ostatnia wiadomość głosowa bardzo mnie zmartwiła. Znam go od wielu lat, a ostatni raz miał taki głos, kiedy zmarła jego matka. Ten chłopak jest zawsze wesoły, pozytywny. W jego głosie słychać było panikę. Powiedział, że ich bombardują. Ludzie, z którymi przyjechał, już nie żyją.

Cel 4: Wzmocnić się na okupowanych terenach, dbać o wizerunek Putina

- Rosja chce powstrzymać działania ukraińskie oraz wzmocnić, okopać się na terytoriach, które zajęli - ocenia ekspert fundacji Stratpoints. I zaznacza, że w środowisku Władimira Putina też się sporo dzieje. - Zaczyna się krytyka działań militarnych. To już się przebija, także w mediach. Coraz więcej będzie protestów czy pytań ze strony bliskich zabitych żołnierzy rosyjskich, co z nimi się dzieje. Putin musi to ogarnąć po to, by zyskać na czasie, licząc, że dojdzie do zmian nastrojów państw wspierających Ukrainę. Co doprowadzi do przymuszenia Ukrainy do negocjacji w takim stanie rzeczy, jaki jest teraz - podkreśla.

Płk Matysiak zastrzega jednak: - Nie jestem w stanie powiedzieć, ilu Rosjan "muszą" jeszcze zabić Ukraińcy, żeby coś się zadziało. Przepraszam za mój cyniczny ton, ale żeby zabić jeszcze 100 tys. Rosjan, trzeba czasu, amunicji, ale i życia Ukraińców. A te zasoby nie są nieskończone.

Przed kilkoma dniami generał armii Mark Millley oszacował, że w trakcie wojny w Ukrainie po stronie Rosji zostało zabitych lub rannych 100 tys. żołnierzy. Wojskowy dodał, że najprawdopodobniej na podobnym poziomie są straty sił zbrojnych Kijowa.

Jego zdaniem od początku rosyjskiej inwazji w wojnie prawdopodobnie zginęło również około 40 tys. ukraińskich cywilów.

Żaneta Gotowalska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Zobacz także