Nie mają wątpliwości. "Ukraina musi uderzyć jak najszybciej"
W piątek ukraiński wywiad potwierdził długo oczekiwaną wiadomość: Chersoń wrócił pod kontrolę Ukrainy. W mieście wciąż ukrywa się jednak wielu rosyjskich żołnierzy, a odwrót poprzedziło zaminowanie Chersonia, który miał się stać "miastem śmierci". Co teraz? Zdaniem ekspertów Ukraina nie może czekać i musi jak najszybciej uderzać w cele rosyjskie. - Będą uderzać, zadawać straty i niszczyć ogniem - w tym precyzyjnym, czyli z HIMARS-ów - cele wojsk rosyjskich - mówi Wirtualnej Polsce Maciej Matysiak, pułkownik rezerwy, ekspert fundacji Stratpoints, były zastępca szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego.
Bądź na bieżąco z wydarzeniami w Polsce i na wojnie w Ukrainie, klikając TUTAJ
Minister obrony Rosji Siergiej Szojgu polecił wycofanie wojsk z Chersonia na lewy brzeg Dniepru. Jak informuje BBC, choć oficjalny rozkaz ogłoszono w Moskwie w środę, mieszkańcy relacjonują, że już od połowy października na ulicach zaczęło ubywać rosyjskich wojskowych, a z budynków znikały rosyjskie flagi.
W piątek rano w sieci pojawiło się wymowne zdjęcie z miasta: flaga Ukrainy. Tego samego dnia ukraiński wywiad wojskowy potwierdził, że Chersoń wraca pod kontrolę Ukrainy. Do miasta wkraczają oddziały ukraińskich sił zbrojnych.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Wycofanie sił rosyjskich prawdopodobnie uniemożliwi Rosji stworzenie mostu lądowego do Odessy, co było jej dalekosiężnym planem strategicznym - przekazał w czwartek brytyjski resort obrony.
Rosyjski dyktator Władimir Putin nie odniósł się na ten moment do ogłoszonego wycofania się rosyjskich oddziałów z Chersonia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pobudka w ukraińskim stylu. Deszcz rakiet z HIMARS-ów w Rosjan o trzeciej nad ranem
Połowa terytorium obwodu chersońskiego pod kontrolą Ukrainy
Jak podaje Reuters, sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg powiedział w środę, że "to budujące obserwować, jak dzielne siły ukraińskie są w stanie wyzwalać kolejne ukraińskie terytoria". Stoltenberg ocenił również decyzję rosyjskich dowódców dotyczącą wycofania sił z Chersonia.
Rosyjska propaganda zmienia ton. Władimir Sołowjow jeszcze niedawno żądał pociągnięcia generałów do odpowiedzialności na froncie. Teraz zmienił narrację: komentując wycofanie się z Chersonia, mówił, że trzeba szanować decyzje dowódców.
Według informacji Radia Swoboda, po wycofaniu wojsk rosyjskich za Dniepr około połowa terytorium obwodu chersońskiego znajdzie się pod kontrolą Ukrainy.
Przypomnijmy, że Chersoń został zajęty przez wojska rosyjskie na początku marca, krótko po rozpoczęciu inwazji na Ukrainę 24 lutego. Była to jedyna stolica obwodu, którą Rosjanom udało się wziąć pod kontrolę.
Pod koniec września w obwodzie chersońskim odbyło się tzw. referendum w sprawie jego przyłączenia do Rosji. Na początku października władze rosyjskie ogłosiły aneksję terytorium, która nie została uznana przez Ukrainę, ONZ i zdecydowaną większość krajów świata.
"Będą niszczyć cele ogniem, w tym precyzyjnym z HIMARS-ów"
Maciej Matysiak, pułkownik rezerwy, ekspert fundacji Stratpoints i były zastępca szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego, w rozmowie z Wirtualną Polską ocenia, że wielu nie wierzy w szczerość intencji Rosjan i nie uważa, że chodzi im tylko i wyłącznie o wycofanie wojsk.
- Sądzę, że po pierwsze to może być chęć skonsumowania sytuacji na niekorzyść Ukraińców, zwiększenie strat wśród nich, zmuszanie ich do przeprawiania się przez Dniepr. Po drugie - w mojej ocenie równie prawdopodobne - to chęć nieponiesienia wielkiej klęski na tym przyczółku i utraty sił, które mogą wykorzystać później - podkreśla.
Czy jest szansa, że Ukraińcy po wejściu do Chersonia przesuną swoje działania wojskowe w kierunku Krymu? Pułkownik nie pozostawia na ten moment złudzeń. - Kiedy front się przesuwa, pojawiają się nowe cele do atakowania. Linie zaopatrzenia i front będą atakowane przez ukraińską artylerię, w tym rakietową. Zasięg HIMARS-ów nie sięga na Krym czy do przepraw, które pozwalają Rosjanom na zaopatrywanie tego terytorium - dodaje płk Matysiak.
Nasz rozmówca zakłada, że "Ukraińcy będą uderzać, zadawać straty i niszczyć ogniem, w tym precyzyjnym, czyli z HIMARS-ów, inne cele wojsk rosyjskich". - Na początku to będzie na pewno ogień i ostrzał artyleryjski mający na celu zwiększenie strat rosyjskich - podkreśla pułkownik.
Ekspert Mick Ryan z Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych napisał w swojej analizie na Twitterze, że "ukraińskie głębokie uderzenia będą kontynuowane". "Odzyskanie Chersonia przez Ukraińców rozszerzy obszar na południu, na którym systemy takie jak HIMARS mogą uderzać. Wszystko w celu wsparcia przyszłych ofensyw" - napisał.
Ryan, podobnie jak płk Matysiak, uważa, że "jest mało prawdopodobne, że w najbliższym czasie Ukraińcy podejmą się masowo przeprawiania przez Dniepr".
Trwa ładowanie wpisu: twitter
W ocenie płk. Matysiaka, "Rosjanie chcą wykrwawiać Ukraińców". - Budować obronę i grać na czas, bo zasoby ludzkie jakieś mają, więc próbują wykorzystać sytuację geograficzną, ukształtowanie terenu, żeby doprowadzać do strat wśród żołnierzy ukraińskich - dodaje.
"Nie wykluczam uderzenia z innego kierunku"
Wycofujące się z Chersonia wojska rosyjskie zaminowują drogi. Ma to opóźnić ofensywę Ukrainy - donosi Ukraińska Prawda. Doradca prezydenta Ukrainy Mychajło Podolak napisał w czwartek na Twitterze, że "Rosja chce zamienić Chersoń w miasto śmierci. Rosyjscy żołnierze minują wszystko, od mieszkań po kanały".
Trwa ładowanie wpisu: twitter
- Wojska ukraińskie będą mniej skupiać się na forsowaniu Dniepru. Z wielu względów, także pogodowych. Nie wykluczam uderzenia z innego kierunku, np. na środkowym froncie, i próby obejścia, oskrzydlenia Rosjan. Z południa broni ich bowiem Krym i teren Morza Czarnego. Ukraińcy nie dysponują flotą, czyli środkami, które mogłyby atakować od strony morza. Mogą to robić tylko od strony lądu, czyli bardziej na północ - zaznacza ekspert.
Czytaj też:
Żaneta Gotowalska, dziennikarka Wirtualnej Polski
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski