Jaki nuci kołysankę "lemingom". Gra na demobilizację elektoratu Trzaskowskiego i obniża oczekiwania
Patryk Jaki serwuje wyborcom nowy "spin" i gra na obniżenie oczekiwań w wyborach prezydenckich w Warszawie. Chce zdemobilizować antypisowski elektorat w stolicy i "uśpić" wyborców liberalnych. – Rafał Trzaskowski musi, ja tylko mogę. To on jest zdecydowanym faworytem – mówi nam kandydat PiS. To świadoma taktyka.
12.09.2018 | aktual.: 13.09.2018 13:37
– Nie oszukujmy się: Warszawa to miasto, w którym od lat przegrywamy. I to Rafał Trzaskowski jest zdecydowanym faworytem wyborów, nie ja. Potrafię czytać wyniki wyborów, potrafię wejść na stronę PKW. Dla mnie to sytuacja komfortowa, bo Rafał Trzaskowski musi, a ja tylko mogę.
Ta wypowiedź Patryka Jakiego, która padła w "Wyborczym Grillu" Wirtualnej Polski w poniedziałek, była pierwszym elementem nowej taktyki kandydata PiS na prezydenta Warszawy na tym etapie kampanii. Ta taktyka jest prosta i jest wyborczą klasyką: gra na obniżenie oczekiwań i usypianie potencjalnych wyborców przeciwnika.
Kilka godzin po występie w "Wyborczym Grillu" Jaki gości w Polsat News. Mamy deja vu: polityk powtarza niemal słowo w słowo to, co w studiu WP.
– Twardo chodzę po ziemi. Potrafię wejść na stronę PKW i przeczytać wyniki wyborów. I prawda jest taka, że Rafał Trzaskowski jest zdecydowanym faworytem. Platforma i Nowoczesna w ostatnich wyborach w Warszawie miały ok. 46 proc., a Zjednoczona Prawica - 29 proc. I tak był to nasz najlepszy wynik od lat. Nasi przeciwnicy mają bardzo dużą przewagę na starcie – twierdził Jaki.
Polityk PiS w Sejmie: – Patryk mówił o naszym wyniku w Warszawie? To ciekawe, bo w ten sposób winę za ewentualną porażkę zrzuca na partię. Sprytne, ale troszkę nieuczciwe.
Normals z kołysanką
Sztab Patryka Jakiego wie, co robi. Jeden z naszych rozmówców wskazuje, że kto jak kto, ale wiceminister sprawiedliwości ma dokładnie przemyślane wszystko to, co sam od siebie – nie zaskakiwany przez dziennikarzy – ma mówić w wywiadach. Przekaz jest starannie skonstruowany, a każde słowo – ważone.
Jaki w tej kampanii zdjął z siebie łatkę jastrzębia, prezentuje się jako kandydat umiarkowany, "normals". Mówi o in vitro, nie chce już palić tęczy, z iPhone'm X w ręku przedstawia wizję nowoczesnej dzielnicy "Przyszłość". Uwodzi młodych mieszkańców Warszawy. Jest pewny siebie, ale jednocześnie pokorny. Nie chwali się "zaskakującymi", "przełomowymi" sondażami, którymi zachwycają się wspierające go media. Wie, że to mu szkodzi, bo jedynie mobilizuje wyborców jego konkurenta.
Dlatego dziś tym wyborcom Jaki nuci polityczną kołysankę.
Prezes się zastanawia
– Patryk ciągle goni. Jego ostatnie wypowiedzi to typowa kampanijna gra. Pytanie, czy bardziej przed partią, czy przed wyborcami – mówi nam polityk PiS.
– Patryk Jaki jest wewnątrz obozu politycznego, który go popiera, w specyficznej sytuacji – mówi nam politolog prof. Rafał Chwedoruk. – Nie jest członkiem PiS, zbuntował się, zdradził partię i odszedł z niej kilka lat temu. Politycy PiS i wyborcy wciąż mu to pamiętają. Teraz partia go testuje, podobnie jak innych "drobnych" koalicjantów od Zbigniewa Ziobry i Jarosława Gowina. Kaczyński zastanawia się: "ile ci ich kandydaci są naprawdę warci?" Kandydat PiS ma świadomość presji, jaka na nim ciąży. Sam podbił oczekiwania swojego środowiska, na czele z prezesem. A Patryk Jaki - prawdę mówiać - nie ma dziś już skąd czerpać wyborców. Jego ostatnie wypowiedzi, apelowanie o wsparcie ze strony wszystkich konkurentów poza Trzaskowskim, nie są zatem przypadkowe – wyjaśnia ekspert od politycznego marketingu.
Jak dorzuca: – Tyle że już jest za późno dla Jakiego na obniżanie oczekiwań. Przecież on sam je cały czas w kampanii podnosił.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl