Izera. Elektryczne "dziecko" Morawieckiego w rękach Tuska. Decyzja za kilkanaście dni
Dla jednych - szansa na wejście Polski na rozwijający się rynek produkcji samochodów elektrycznych i stworzenie czegoś własnego. Dla innych - wyrzucanie pieniędzy na chińską montownię. Ważą się losy Izery, pierwszego polskiego auta elektrycznego. Audyty, od których uzależniono powstanie fabryki, wypadły dobrze - dowiedziała się Wirtualna Polska
- Rząd na początku marca 2024 r. przekonywał, że decyzję o kontynuacji lub zakończeniu projektu budowy polskiego auta elektrycznego podejmie po zakończeniu audytów w spółce odpowiadającej za Izerę - ElectroMobility Poland.
- Wirtualna Polska poznała wyniki audytów - technicznego i komercyjno-technologicznego. Są pozytywne dla spółki i projektu. Przeprowadziły je międzynarodowe firmy audytorskie.
- Decyzja zapadnie w ciągu 2-3 tygodni - mówi WP Robert Kropiwnicki, wiceminister aktywów państwowych.
- Do budowy fabryki aut elektrycznych namawia rząd prezydent Jaworzna. To właśnie w tym mieście miałoby powstać serce inwestycji i co się z tym wiąże - nowe 5 tys. miejsc pracy w fabryce i kolejne kilkadziesiąt tys. u dostawców.
Milion aut elektrycznych
7 czerwca 2016 r., gmach Politechniki Warszawskiej. Rząd Prawa i Sprawiedliwości ogłasza Plan Rozwoju Elektromobilności w Polsce. Przemawiają m.in. minister energii Krzysztof Tchórzewski oraz minister rozwoju i wicepremier Mateusz Morawiecki.
Morawiecki mówi, że na świecie jest milion aut elektrycznych. I wskazuje, że aspiracją rządu jest to, aby w ciągu dekady w Polsce taka liczba elektryków jeździła po polskich ulicach. Słowo mówione staje się słowem pisanym - w rządowym planie zostaje wpisane, że do 2025 r. w Polsce będzie milion aut elektrycznych.
Rozpoczynają się też prace nad pierwszym polskim samochodem elektrycznym: Izerą. W październiku 2016 r. zawiązana zostaje spółka ElectroMobility Poland. Tworzą ją cztery kontrolowane przez państwo podmioty - PGE Polska Grupa Energetyczna, Energa, Enea oraz Tauron Polska Energia (dziś te spółki mają łącznie niespełna 10 proc. akcji w ElectroMobility Poland - ponad 90 proc. ma bezpośrednio Skarb Państwa).
Cel postawiony przed nową spółką jest jasny: stworzyć polską markę motoryzacyjną oraz polskie auto elektryczne. Zadbać o to, by Polacy po kilku latach mogli jeździć polską Izerą. By istotna część z tego miliona elektryków na polskich ulicach to były pojazdy polskie.
Elektryzujący raport
Projekt biznesowo-polityczny nie idzie jednak tak, jak Prawo i Sprawiedliwość zaplanowało. W rządowej strategii zrównoważonego rozwoju transportu w 2019 r. wpisane zostaje, że liczba aut elektrycznych i hybrydowych na polskich ulicach powinna do 2030 r. wynosić ponad 600 tys. Innymi słowy, rząd Mateusza Morawieckiego wycofuje się z deklaracji przyjętej jeszcze za czasów rządu Beaty Szydło o milionie elektryków na polskich ulicach do 2025 r.
Nie oszałamiająco idzie też tworzenie Izery. Coraz częściej jest ona przedstawiana w mediach jako dowód głupiej polityki "szklanych domów" Prawa i Sprawiedliwości, projekt znajdujący swoje uzasadnienie wyłącznie na papierze, a nie w rzeczywistości.
W 2023 r., we wrześniu, Najwyższa Izba Kontroli publikuje "elektryzujące ustalenia w sprawie elektrycznej Izery". Kontrolerzy dostrzegli, że "w badanym okresie założenia projektu i jego cele strategiczne nie były realizowane terminowo oraz wystąpiły nieprawidłowości wiążące się z zaangażowaniem przez Skarb Państwa kwoty 250 mln zł ze środków Funduszu Reprywatyzacji, jak również zidentyfikowała daleko idące, także finansowe i mające wymiar wieloletni (również dla finansów publicznych), ryzyka wiążące się z tym projektem".
NIK zaznaczyła, że nie ocenia biznesowej zasadności realizacji projektu ani przyjętych parametrów technicznych. Może jednak ocenić to, że skoro coś miało być wykonane w określonym czasie, a wykonane nie zostało - jest problem.
Dwugłos w rządzie
W grudniu 2023 r. powstaje nowy rząd Donalda Tuska. Nadzór nad ElectroMobility Poland przejmuje ekipa pod wodzą ministra aktywów państwowych Borysa Budki (w maju złożył rezygnację z powodu startu do Parlamentu Europejskiego).
Budka, pytany o Izerę, zapowiadał, że kluczowe będą audyty wewnętrzne. Widać ostrożność w słowach ministra, ale nie sposób jej odebrać jako jednoznaczną niechęć do projektu. Przez Budkę Izera jest traktowana raczej jako argument na to, że za rządów Prawa i Sprawiedliwości wiele obiecywano, a niewiele robiono.
Jednocześnie jednak z rządu płyną głosy sugerujące, że projekt stworzenia Izery jest nierozsądny. Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz (Polska 2050), minister funduszy i polityki regionalnej, mówi, że "kluczowym jest nie tylko to, czy chcemy zachować projekt Izery, ale to jak go chcemy rozwijać". I dodaje, że Izera jako chińska montownia nie byłaby dla Polski korzystna.
- W Ministerstwie Aktywów Państwowych powstało wrażenie, że pani minister Pełczyńska-Nałęcz "przejęła" projekt Izery i postanowiła, że będzie on, a właściwie jego unicestwienie, jednym z kół zamachowych rozwoju kariery politycznej pani minister – wyzłośliwia się jeden z polityków Koalicji Obywatelskiej.
Pełczyńska-Nałęcz nie znalazła czasu na rozmowę z WP o Izerze.
Wejście smoka
Dlaczego w ogóle pojawiła się mowa o chińskiej montowni? Odpowiedzialni za projekt menedżerowie szybko stwierdzili bowiem, że niezwykle trudne byłoby stworzenie wyłącznie polskimi siłami, od A do Z, polskiego samochodu elektrycznego.
Podjęto więc decyzję: trzeba znaleźć partnera technologicznego. Tym został chiński koncern Geely. Ma on odpowiadać za dostawę platformy rozwój pojazdu i fabryki.
Geely to już dziś motoryzacyjny gigant. W 2010 r. wykupił Volvo. W 2018 r. kupił 9,7 proc. akcji Daimlera AG, stając się tym samym współwłaścicielem marki Mercedes Benz. Ma też udziały w szeregu innych podmiotów, przez co jest współwłaścicielem takich marek jak Aston Martin, Smart czy Lotus.
Chińczycy postanowili rozwinąć mocniej swoją działalność w Europie (w 2022 r. bezpośrednie inwestycje zagraniczne Chin w Europie wyniosły niemal 8 mld dolarów, a ponad 50 proc. chińskich inwestycji dotyczy obecnie sektora motoryzacyjnego), z naciskiem na Europę Środkową. Wybór padł na Polskę.
Spytaliśmy spółkę, jak odniesie się do słów minister funduszy Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz, że "Izera jako chińska montownia nie byłaby dla Polski korzystna".
W odpowiedzi stwierdzono jednoznacznie, że fabryka Izery nie będzie montownią. Ma składać się z trzech zakładów: spawalni, lakierni oraz montażu.
Na pierwszym etapie elementy tłoczone będą zamawiane w istniejących tłoczniach znajdujących się w regionie, ale w perspektywie rozbudowy zakładu planowana jest również budowa tłoczni. Także koncepcja technologiczna Izery - jak przekonuje spółka - jest autorska.
"Współpraca z Geely polega na zakupie licencji na technologię platformy, a nie części do samochodów. To od zespołu inżynierów EMP zależy, w jaki sposób wykorzystają pozyskaną technologię, do nich należy opracowanie właściwości i charakterystyki pojazdu. Platforma SEA, na której powstanie Izera, umożliwia budowę samochodów różnych klas i segmentów" - informuje spółka.
I dodaje, że jeśli chodzi o łańcuchy dostaw, to już dziś jesteśmy w stanie wyprodukować lokalnie ok. 60 proc. części Izery, w tym wszystkie elementy karoserii i wnętrza. A wkład produkcyjny w przyszłości będzie się zwiększał.
Jednocześnie jednak - i tego obawiają się krytycy projektu i współpracy z Geely - w polskiej fabryce byłaby produkowana nie tylko polska Izera, lecz także auta od Geely. Stalibyśmy się więc chińskim przyczółkiem na europejski rynek. A być może podcinalibyśmy gałąź, na której sami siedzimy. Mogłoby być przecież tak, że ludzie kupowaliby głównie auta od Geely, a nie Izerę.
"Także potencjalne współdzielenie mocy produkcyjnych fabryki Jaworznie nie oznacza, że fabryka będzie montownią. Właścicielem zakładu pozostaje EMP, które jedynie wynajmuje za wynagrodzeniem moce produkcyjne potencjalnemu kontrahentowi. Z punktu widzenia Izery współdzielenie tych mocy pozwoliłoby także na ograniczenie kosztów produkcji i optymalizację łańcucha dostaw" - przekonuje ElectroMobility Poland w przesłanych nam odpowiedziach.
Od ściany do ściany
W debacie publicznej, w kontekście dużych projektów inwestycyjnych, dominuje temat Centralnego Portu Komunikacyjnego. Dyskusje o Izerze pojawiają się stosunkowo rzadko. Jedynie, od czasu do czasu, mediami wstrząsają kolejne komunikaty dotyczące Izery. W efekcie jednego dnia panuje przekonanie, że projekt został już pogrzebany, a następnego, że już niebawem Izera wyjedzie z fabryki.
Fakty są zaś takie, że w połowie maja 2024 r. nie wiadomo jeszcze, co się wydarzy.
Niezaprzeczalnym faktem jest to, że rząd, głównie decyzją minister funduszy Katarzyny Pełczyńskiej-Nałęcz, podjął decyzję o przesunięciu środków w ramach rewizji Krajowego Planu Odbudowy. Co - mówiąc bardziej wprost - oznacza, że tak, jak źródło finansowania Izery, było w istotnej mierze znane, tak dziś jest nieznane. Plan był taki, że finansowanie powinno wynosić 500 mln zł inwestycji Skarbu Państwa plus środki z KPO plus finansowanie dłużne w oparciu o banki komercyjne. Komponent KPO stoi dziś pod znakiem zapytania.
Pełczyńska-Nałęcz w połowie kwietnia 2024 r. tłumaczyła, że powodem przesunięcia środków jest m.in. kwestia terminów.
"Wymogi są jednoznaczne - w połowie 2026 r. musi być ta inwestycja zrealizowana, co w przypadku Izery oznaczałoby, że samochód musiałby zjechać z taśmy, a to jest - wobec mikro zaawansowania tej inwestycji - niemożliwe" - stwierdziła minister. I zaproponowała, by pieniądze, które otrzymamy z Unii Europejskiej, przeznaczyć m.in. na dopłaty do zakupu używanych aut elektrycznych przez Polaków.
Propozycja ta nie została najlepiej odebrana w samej koalicji rządzącej. Spowodowała bowiem falę kpin, jakoby rządowi Donalda Tuska zależało na tym, by Polacy kupowali używane samochody po Niemcach i że to maksimum polskich aspiracji rozwojowych.
Z drugiej strony - w mediach pojawiły się także informacje sugerujące, że Izera na pewno powstanie. Do hurraoptymizmu wystarczyło wydanie pozwolenia na budowę zakładu produkcyjnego na terenie Jaworznickiego Obszaru Gospodarczego przez prezydenta Jaworzna. Co faktycznie jest krokiem naprzód, natomiast nie ma żadnego przełożenia na decyzję kierunkową właściciela spółki - czyli Skarbu Państwa, reprezentowanego przez ministra aktywów państwowych.
Dobre audyty
Poprosiliśmy spółkę o szereg informacji dotyczących prowadzonych audytów i tzw. procedury duediligence (w ramach tej procedury - w największym uproszczeniu - szczegółowo ocenia się aktualną sytuację przedsiębiorstwa).
Spółka w odpowiedziach była dość enigmatyczna i posługiwała się banałami. Wskazała bowiem, że wszelkie dokumenty przekazała "przedstawicielom administracji państwowej nadzorującym funkcjonowanie" spółki, a "wykonane prace analityczne, przedstawiona dokumentacja oraz wyniki dotychczasowych audytów i kontroli stanowią podstawę dla rzetelnej oceny projektu i umożliwią podjęcie kierunkowych decyzji właścicielskich".
Zasugerowano jedynie, że wynik audytów jest pomyślny dla spółki.
Wirtualnej Polsce udało się pozyskać co najmniej część dokumentacji, która trafiła do Ministerstwa Aktywów Państwowych.
Z opracowań przygotowanych przez firmy Kearney (audyt komercyjno-technologiczny) oraz PAC Group (audyt techniczny) wynika, że projekt Izery należy kontynuować. Niemal wszystkie sprawdzone kwestie zostały ocenione pozytywnie. Jedyna poważna wątpliwość dotyczy harmonogramu - z audytów wynika, że jest on możliwy do realizacji, ale już teraz bardzo napięty.
Założenie spółki jest takie, że w 2026 r. wystartuje produkcja pierwszego modelu w fabryce w Jaworznie. W pierwszej fazie moce produkcyjne fabryki mają wynosić 150 tys. sztuk samochodów rocznie, zaś docelowo - 300 tys.
Spółka szacuje, że inwestycja w Izerę przyniesie znaczne korzyści dla polskiej gospodarki, w tym zatrudnienia, szczególnie w województwie śląskim. W fabryce ma pracować ok. 5 tys. osób, przy Izerze łącznie ok. 7 tys., zaś od 20 do 30 tys. u dostawców.
Dodatkowo podkreśla się, że przemysł motoryzacyjny w Unii Europejskiej generuje 7 proc. PKB, a odpowiada za aż 31 proc. wydatków na B+R (działalność badawczo-rozwojowa).
W toku audytów wszystkie te wyliczenia zostały uznane za poprawne.
Potrzebna szybka decyzja
O kontynuację projektu apeluje do rządu prezydent Jaworzna. Paweł Silbert w marcu 2024 r. wystosował list do premiera Donalda Tuska, w którym wskazał, że fabryka Izery nie powinna być narzędziem walki poprzedniej i obecnej władzy, a stać się symbolem stawiania interesu Polaków ponad partyjnymi podziałami.
"Czekamy na zielone światło dla tej inwestycji i zapraszamy do Jaworzna do rozmowy z mieszkańcami!" - zaapelował prezydent. Nie ukrywa, że dla Jaworzna, ale też dla całego regionu, byłby to znaczny zastrzyk inwestycyjny. Powstałby duży zakład produkcyjny, wokół niego cały biznesowy ekosystem.
W rozmowie z portalem wnp.pl z początku kwietnia 2024 r. prezydent Silbert stwierdził, że "największym problemem inwestycji Izery jest polityka, która się w to wkradła" oraz że "tu trzeba szybkiej decyzji na poziomie rządu".
Będzie szybka decyzja
Wiele wskazuje na to, że decyzja będzie - i to już niebawem.
- Decyzja zapadnie w najbliższych tygodniach, dwóch, może trzech. Poprosiliśmy nowe władze spółki o rekomendację. Szczegółowo przeanalizowane zostaną też przeprowadzone audyty – mówi WP Robert Kropiwnicki (Koalicja Obywatelska), wiceminister aktywów państwowych.
I dodaje, że fakt przeniesienia środków w ramach KPO z Izery na inne inwestycje nie oznacza bynajmniej, że w razie pozytywnej decyzji zabraknie pieniędzy na realizację projektu.
Nieoficjalnie od jednego z dobrze zorientowanych i wysoko postawionych urzędników Ministerstwa Aktywów Państwowych usłyszeliśmy, że decyzja o kontynuacji lub zakończeniu projektu Izery nie zapadnie na poziomie resortu, tylko "wyżej, znacznie wyżej".
- Zdecyduje Donald Tusk? – spytaliśmy wprost.
- Na pewno będzie miał fundamentalny wpływ na decyzję. Kontynuacja projektu stanowiłaby wyzwanie komunikacyjne. Mogłoby się przecież szybko okazać, że PiS odtrąbiłoby swój sukces, a wszystkie wyzwania i ewentualne kłopoty w przyszłości związane z projektem obciążałyby już nowy rząd i nowe władze spółki – usłyszeliśmy w odpowiedzi.
Nowo wybrany prezes, Piotr Regulski, ma duże doświadczenie w biznesie, ale nie ma doświadczenia w branży motoryzacyjnej. Wskazywał na to m.in. Business Insider.
— Nowy prezes ElectroMobility Poland powinien być dobrym menedżerem i umieć zarządzać projektami, bo to już wielki projekt, znacznie wykraczający poza jeden czy dwa modele — mówił portalowi Wojciech Drzewiecki, prezes Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego SAMAR.
I dodał, że przy rozpoczynaniu produkcji, znajomość rynku motoryzacyjnego może okazać się kluczowa. — Wiedza o tym, jakie trendy panują w branży, jak pozycjonować się względem konkurencji i dokąd zmierza całość rynku, jest dziś absolutnie niezbędna dla takiego pomysłu jak Izera — uważa.
— Potem, gdy już projekt z sukcesem wystartuje, takie kompetencje mogą nieco tracić na znaczeniu. Ale na starcie mogą być absolutnie konieczne — stwierdził Drzewiecki w rozmowie z Business Insider.
Jeden z naszych rozmówców, z kręgów okołorządowych, kreśli potencjalny scenariusz: - Jeśli na najwyższych szczeblach politycznych zapadnie decyzja o wygaszeniu projektu, Regulski powie, że po przeanalizowaniu wszystkich okoliczności należy zamknąć projekt. Rząd wtedy powoła się na słowa Regulskiego i Izera umrze, zanim się narodziła.
Inny rozmówca: - Wątpliwe. Spółka działa dobrze, audyty są dobre, wystarczy rozpocząć budowę i można będzie się pochwalić, że tego, czego PiS nie zrobiło w osiem lat, nowej władzy udało się w trzy.
Patryk Słowik, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: Patryk.Slowik@grupawp.pl