Morawiecki obiecał milion elektrycznych aut. Oto rachunek za 2 lata wytężonej pracy

12 mln złotych - tyle już kosztuje koncepcja polskiego samochodu elektrycznego - podaje spółka ElektroMobility Poland. Pieniędzy na realizację pomysłu premiera Morawieckiego nie zabraknie. Państwowe spółki energetyczne wyłożyły na ten cel 70 mln zł.

Morawiecki obiecał milion elektrycznych aut. Oto rachunek za 2 lata wytężonej pracy
Źródło zdjęć: © Agencja Gazeta | Dawid Zuchowicz
Tomasz Molga

Już prawie trzy lata trwa przekuwanie obietnicy Mateusza Morawieckiego w rzeczywistość. Brzmi ona tak: w 2025 roku milion samochodów elektrycznych, wyprodukowanych w Polsce, miałoby pojawić się na naszych drogach. Powołana do realizacji zadania spółka ElektroMobility Poland właśnie przedstawiła rachunek.

Design samochodu kosztował 4,1 mln zł, a "zdobycie kluczowych kompetencji" 2,4 mln. Opracowanie "biznesowego planu wdrożenia" produkcji 2,1 mln zł, tyle samo kosztował też "techniczny plan wdrożenia".

Razem z kilkoma drobniejszymi kwotami na narodowy samochód elektryczny wydano już 11 mln 964 tys. zł, wynika z raportu podsumowania prac, do którego dotarła Wirtualna Polska.

Wdrażali plan. Reszta to tajemnica

Twórcy polskiego samochodów elektrycznego w ciągu 2018 roku koncentrowali się na wdrażaniu biznesplanu. Udało się pozyskać partnera technologicznego - niemiecką firmę EDAG Engineering, która ma pomóc zbudować auto i wdrożyć jego produkcję. Policzyli też, że budowa fabryki pochłonie 2 mld zł, choć jeszcze nie wiadomo, gdzie ona powstanie. Myśleli nad nazwą marki, która spodoba się Polakom.

Przypomnijmy jednak, że według pierwszych deklaracji, w pierwszej połowie 2019 roku spółka miała zaprezentować jeżdżący prototyp. Nie ma go.

Bardziej konkretne efekty prac nad samochodem są nieznane. Wszystko owiane jest tajemnicą. W dokumentach czytamy, że spółka obawia się działań konkurentów, powstania branżowych monopoli, które zastrzegą sobie najlepsze technologie na wyłączność, a nawet "czarnego PR".

Pieniędzy nie zabraknie

Na tym etapie spółka niczego jeszcze nie sprzedaje. Dlatego przy pensjach wynoszących 2,6 mln zł i innych kosztach działalności, cały biznes zamyka się w ponad 5 mln zł strat (to więcej niż podawano rok temu). Strata ma zostać pokryta z przyszłych zysków, kiedy ruszy sprzedaż wyśnionego samochodu. Dodajmy, że działalność firmy finansują rządowe koncerny energetyczne. Firmy Tauron, Enea, Energa oraz PGE jesienią ubiegłego roku dorzuciły kolejne 40 mln zł.

W oficjalnych wypowiedziach Piotr Zaremba, prezes ElectroMobility Poland nie spuszcza jednak z tonu. - Na przełomie 2022 i 2023 roku ruszymy z masową produkcją polskich samochodów elektrycznych. Początkowo z taśm zjedzie 100 tys. aut rocznie, ale wierzymy, że na tym poziomie się nie zatrzymamy i po kilku latach będziemy mogli wejść z naszym produktem na inne rynki - powiedział w rozmowie z Polską Agencja Prasową szef spółki.

Trudno się dziwić, że coraz częściej twórcy polskiego samochodów elektrycznego nadziewają się na ostrze krytycznych komentarzy. - Szanse wdrożenia do produkcji polskiego samochodu elektrycznego są raczej niewielkie - orzekli eksperci konsorcjum Atmoterm i Forum Elektromobilności. Na 160 stronach raportu, opracowanego na zlecenie Ministerstwa Przedsiębiorczości i Technologii, dają rządowi znać, że właściwie żadnej ze złożonych obietnic nie uda się w pełni zrealizować.

Masz news, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (952)