IPN domaga się trzech lat więzienia dla Tadeusza Ż., byłego oficera UB
Trzy lata więzienia za fizyczne i psychiczne znęcanie się nad przesłuchiwanymi nastolatkami z patriotycznej organizacji zażądał przed sądem prokurator IPN dla Tadeusza Ż., byłego stalinowskiego śledczego. Obrona chce uniewinnienia. Wyrok zostanie ogłoszony za tydzień.
Sprawa dotyczy pierwszej połowy lat 50. XX wieku, gdy warszawski Urząd Bezpieczeństwa zinfiltrował, a potem aresztował członków młodzieżowej organizacji harcerskiej "Orlęta". Według ustaleń IPN, śledztwo w tej sprawie prowadził Tadeusz Ż., oficer UB, który od lutego do listopada 1952 r. co najmniej kilkukrotnie przesłuchiwał zatrzymanych (także przez wiele godzin nocą), bił ich, ubliżał, groził bronią, umieszczał w karcerze i poddawał innym torturom.
Oskarżeniem objęto fizyczne i psychiczne znęcanie się nad dwoma ówczesnymi nastolatkami - 17-letnim licealistą Januszem Krętem i 18-letnim Kazimierzem Grabowskim, który studiował już w szkole oficerskiej. Obaj byli członkami harcerskiej organizacji "Orlęta", która chciała wychowywać młodzież w duchu patriotycznego harcerstwa. Jeszcze w 1951 r. zaczęli się orientować, że UB inwigiluje ich organizację, więc ją rozwiązali. Nie uniknęli jednak aresztowania i traumatycznych przesłuchań w Pałacu Mostowskich w Warszawie.
IPN sięgnął w tej sprawie do akt archiwalnego śledztwa z lat 1951-52 i procesu przed warszawskim Wojskowym Sądem Rejonowym ws. "Orląt". - Tam są akta przesłuchań Grabowskiego i Kręta (te ostatnie akta zostały wybrakowane). Są też akta ze spraw o wznowienie postępowań i o odszkodowanie. Są i zeznania innych członków organizacji "Orlęta", w tym też świadectwa osób już nieżyjących. Są też zeznania innych funkcjonariuszy UB, ale trzeba do nich podchodzić z ostrożnością, bo świadomie ograniczają zasoby swej pamięci. Solidaryzują się z oskarżonym - mówiła prok. Edyta Myślewicz z IPN.
- Wina oskarżonego została w procesie potwierdzona - uznała oskarżycielka wnosząc o łączną karę 3 lat więzienia dla Tadeusza Ż. i nakaz pokrycia kosztów procesu. Według IPN, oskarżonego na to stać, bo jako oficer UB w stanie spoczynku pobiera 3,3 tys. zł emerytury. - Taka kara będzie sprawiedliwa. Dziś oskarżony jest w podeszłym wieku, ale przed laty był bezwzględny i okrutny wobec podejrzanych, młodych ludzi, którym nie dawał szans na przyszłość - podkreśliła prokurator.
Zaznaczyła, że oskarżony zniszczył karierę 17-letniego licealisty i 18-letniego studenta, którzy siedzieli w areszcie. - Wpadli w machinę, z której nie było wyjścia. Pozostały traumatyczne przeżycia. Nie mogli nawet powiedzieć tego, co chcieli, bo ich wyjaśnieniami manipulowano. Proces Tadeusza Ż. przygotowano inaczej - sprawdzono wszystko, co powiedział, pozwolono mu wypowiedzieć się jak najswobodniej - zaznaczyła.
Jak dodała, Janusz Kręt nawet po kilkudziesięciu latach nie miał problemu z rozpoznaniem swego oprawcy, choć w zachowanych w IPN aktach osobowych funkcjonariuszy UB nie było fotografii Tadeusza Ż. z 1952 r. - IPN udało się znaleźć jego zdjęcie w archiwalnej teczce dowodów osobistych z 1957 r. - Pokrzywdzony Kręt mówił jednak, że ta osoba 50 lat mu się śniła i nigdy jej nie zapomni, w co można uwierzyć z powodu traumatycznych przeżyć - podsumowała prokurator.
Odnosząc się do twierdzeń Tadeusza Ż., który utrzymywał, że nigdy nikogo nie traktował brutalnie, nie zna pokrzywdzonych, a śledztwa przeciwko "Orlętom" nie prowadził - poza sporządzeniem aktu oskarżenia przeciwko "harcerzom bawiącym się w partyzantkę" - prok. Myślewicz uznała to za linię obrony niepopartą dowodami.
- Z teczki osobowej oskarżonego wynika, że sam zgłosił się do UB, cała jego rodzina cieszyła się względami w UB jako "wyrobiona politycznie", on sam był kandydatem i członkiem PZPR, a w czasie prowadzenia śledztwa przeciwko "Orlętom" jego naczelnik chwalił go za zaangażowanie w pracy i dobre rozumienie potrzeby walki z elementem antysocjalistycznym. Chwalił go też za pracę nocami (dziś sam Ż. zaprzecza, by przesłuchiwał nocą - przyp. PAP). Zarazem naczelnik zauważył, że u Ż. widać objawy zdenerwowania, co przekładało się na to, że swą złość wyładowywał na przesłuchiwanych - wskazała prokurator.
Obrona nieobecnego w sądzie oskarżonego wniosła o uniewinnienie go od zarzutów. - W aktach sprawy jest wiele o tym, że nad pokrzywdzonymi znęcali się funkcjonariusze UB, ale nie wskazano, że to konkretnie Tadeusz Ż. Nie można człowieka starszego, schorowanego, skazać za to, co nie zostało mu udowodnione. Nie można odpowiadać za czyny innych osób. Wiemy, do czego dochodziło w tamtych czasach, ale nie można wskazać jednej osoby i osądzić jej za wszystkich - mówiła mec. Agnieszka Listwan-Lewińska.
Sąd odroczył wydanie wyroku w tej sprawie na przyszły 7 października.