Według informacji przekazanej "Naszemu Dziennikowi" przez naczelnika łódzkiego pionu śledczego IPN Annę Małkiewicz, w tej chwili tłumaczone są dodatkowe dokumenty uzyskane niedawno z Litwy. Zaniepokojony brakiem efektów tego postępowania, trwającego już siedem lat, jest Kongres Polonii Kanadyjskiej, na którego wniosek je wszczęto. Część historyków obawia się, że postępowanie zakończy się... umorzeniem, a winni bestialskiego mordu pozostaną bezkarni.
Według dotychczasowych ustaleń wieś Koniuchy na Wileńszczyźnie została zaatakowana nad ranem 29 stycznia 1944 r. przez 120-150- osobową grupę partyzantów sowieckich. Pochodzili oni z różnych oddziałów stacjonujących w Puszczy Rudnickiej, takich jak "Śmierć Okupantowi", "Śmierć Faszyzmowi", "Piorun", "Margirio", Oddział im. Adama Mickiewicza. Dużą część, bo ok. 50 osób, stanowili partyzanci narodowości żydowskiej.
W wyniku ataku, który trwał do 2 godzin, zginęło co najmniej 38 osób, a kilkanaście zostało rannych. Wśród zabitych byli nie tylko mężczyźni, lecz także kobiety i małe dzieci. Partyzanci podpalili wieś, dlatego część ofiar spaliła się w swoich domach, a resztę zastrzelono.
Kongres Polonii Kanadyjskiej zwraca uwag, że całością akcji dowodził Genrikas Zimanas (Henoch Ziman), który po wojnie został odznaczony przez władze PRL Orderem Virtuti Militari. Do dzisiaj nikt mu go nie odebrał. (PAP)