"Idziemy po was". Były oficer US Navy pewnie o strategii Ukrainy
- Ukraina osiągnęła coś, co będzie w książkach do historii. Nawet jeśli się zaraz wycofa z obwodu kurskiego. Kijów może teraz powiedzieć Kremlowi: wiecie, dokąd idziemy. Zobaczyliście, że wyszedł lewy sierpowy, więc nie zapomnijcie o prawej ręce. Idziemy po was - mówi Wirtualnej Polsce Steven Horrell, były oficer wywiadu US Navy.
26.08.2024 06:00
Tomasz Waleński, dziennikarz Wirtualnej Polski: Ukraińska kontrofensywa trwa już wiele dni. Możemy mówić o sukcesie?
Steven Horrell, były oficer wywiadu US Navy, obecnie analityk w amerykańskim think tanku Center for European Policy Analysis: Ogólnie uważam, że to sukces, zarówno na poziomie strategicznym jak i operacyjnym, i skupiłbym się nieco na tym drugim. Wciąż jest jednak wiele niewiadomych.
Odnoszę się do poziomu operacyjnego, gdyż trzeba to rozpatrywać także w kontekście zeszłego roku i prowadzonej wtedy kontrofensywy.
Widać olbrzymią różnicę między rokiem 2023 a 2024. Wtedy była to siła wobec siły. Może wygrasz, może nie. Ale jeśli mamy konfrontacje siły ze słabością, to masz szansę. Tutaj mamy do czynienia właśnie z takim przypadkiem. W 2023 r. Ukrainie brakowało przede wszystkim panowania w powietrzu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Rosjanie popełnili zatem błąd?
Rosja myślała, że jej granica jest zabezpieczona. Ten odcinek nie był tak zagrożony, jak inne. Więc na tym poziomie Moskwa popełniła pierwszy błąd. Rosjanie myśleli, że są bezpieczni. Tak było, gdy walki toczyły się w Ukrainie. Powiedziałbym jednak, że to bardziej sukces ukraiński niż błąd rosyjski. To był silny i nieoczekiwany ruch. Zaatakowali z zaskoczenia.
To, co obserwujemy od 6 sierpnia, bardzo się różni od tego, co widzieliśmy wcześniej. Musimy myśleć o operacji, linii frontu jako całości. Kolejnym dużym sukcesem Ukraińców było po prostu bezpieczeństwo operacyjne tych działań. Dowódcy na poziomie brygady i batalionu zaczęli się o tym dowiadywać dzień przed tym, jak żołnierze mieli być gotowi do natarcia. A potem, oczywiście, nie słyszeliśmy o tym w zachodniej prasie. Tak więc dla mnie, to wielka strategiczna porażka Rosjan.
Taki ruch nie był chyba jednak wcześniej możliwy?
To prawda, to wynika także ze zmiany na Zachodzie. Ukraina zaatakowała Rosję, a Rosja nie dokonała eskalacji, której tak się baliśmy.
W USA istnieje silna obawa o reakcję Rosji - stąd też ostrożność. Myśmy się obawiali, że jeśli dostarczymy broń X, to będzie to czerwona linia dla Rosji. W żadnym wypadku tak się jednak nie stało. Polska na przykład była zawsze przed nami w podejściu do tego zagadnienia.
Rosja jest zdolna do uderzeń rakietowych czy dronowych w centra miast, w osiedla, w infrastrukturę krytyczną. Jedyną eskalacją, jaka jej została, to głupi atak na NATO.
Narracja Zachodu i tak już się zmieniła. Zachód zaczął w końcu dostrzegać fakt, że atak to też obrona?
Dokładnie. To jest zgodne z każdym prawem wojskowym. To są cele i uzasadniona akcja samoobrony. Baliśmy się powiedzieć "pomóżmy Ukrainie wygrać". Co w tym momencie jest eskalacją? Rosjanie atakują miasta, niszczą infrastrukturę krytyczną, osiedla mieszkaniowe i zabijają cywilów. Powinieneś robić wszystko, co możesz, żeby ich powstrzymać. Ataki te często zaczynają się właśnie w bazach wojskowych na terenie Rosji.
Te bazy, to cele i atak na nie, to uzasadniona akcja samoobrony. Dlatego dobrze mówić zamiast o ataku Ukraińców, który coś zniszczył, o tym, że Ukraina się skutecznie obroniła.
Powinno to otworzyć oczy zachodnim urzędnikom, że istnieje droga do ukraińskiego zwycięstwa na ukraińskich warunkach i to właśnie powinniśmy wspierać.
To chyba jednak niejedyny cel operacji?
Wołodymyr Zełenski i wszyscy jego ministrowie jasno powiedzieli, że chodzi o zwrot całego okupowanego terytorium Ukrainy. Chodzi o powrót do suwerennych i uznanych na arenie międzynarodowej granic z 1991 roku. Putin chce rozmawiać o świętości granic międzynarodowych? Porozmawiajmy o tym.
Tak więc to jest główny cel?
Myślę, że tak.
To może inaczej. Uderzenie na obwód kurski to główny punkt tego planu?
Cofnijmy się do 2022 roku. Pamiętasz, w jakich okolicznościach doszło do ukraińskich sukcesów w rejonie Charkowa? Mówiąc operacyjnie, zaczęli w Chersoniu. Siły ruszyły na południu, a potem nastąpiło wielkie pchnięcie na północy, aby odbić większość obwodu charkowskiego. Cel został osiągnięty.
Tak więc co się dzieje teraz. Atakując Kursk, Rosja zaczyna się wzmacniać w tym rejonie.
Więc nie jest wykluczone, że to przynęta?
Dwufazowy atak na poziomie operacyjnym. Jeśli spojrzysz na całość, to wiesz. Jeden cios, potem drugi.
Na razie nie wiemy skąd i jakie Rosjanie ściągają posiłki. Istnieje jednak potencjał, aby pozwolić, aby to były te dwa ciosy. W tym przypadku drugim ciosem było odzyskanie terenów okupowanych. Nie chcę być jednak zbyt entuzjastyczny w tej kwestii.
Tak więc są to cele na poziomie operacyjnym, które zapewniają przewagę taktyczną i operacyjną.
A strategiczne?
Takim może być m.in. przepompownia gazu w Sudży (kluczowy obiekt Gazpromu, przez który transportowany jest gaz do Europy. Obiekt został uszkodzony. Zniszczenia nie wpłynęły jednak na możliwości przesyłowe - przyp. red.). Co Rosja ma poza żołnierzami na linii frontu? Energię. To rodzaj pomostu między celem operacyjnym a strategicznym w tym względzie.
Poza tym trzeba spojrzeć na mapy. Gdzie są autostrady, węzły kolejowe - logistyka. To kluczowe. Nie wiemy, czy Ukraina zamierza się utrzymać na tym terenie. To wymagające zadanie. Zajęcie tych terenów daje jednak możliwości, z których należy skorzystać. To daje zasięg. Które bazy lotnicze możemy teraz zaatakować, a których nie mogliśmy tydzień temu - to warte rozważenia.
Nie byłbym również zbytnio zaskoczony, gdyby okazało się, że w całościowym planie uwzględniono już te wydarzenia, a także decyzję o uporządkowanym, bezpiecznym wycofaniu się.
Myślę, że to, co do tej pory widzieliśmy w ukraińskim planowaniu, pokazuje, że dobrze opanowali ten aspekt sztuki operacyjnej. Są bardzo świadomi walki, w której się znajdują.
A Rosjanie? Oni dalej wydają się zaskoczeni
Operacja pokazała kolejną strategiczną rosyjską słabość, pomysł na to, jak koordynować działania. Posiłki jednak zaczną napływać, co wpłynie na balans sił.
Putin wyznaczył do koordynowania działań FSB. Pokazuje to brak zaufania do MON?
Putin to były oficer KGB. FSB zawsze była bliższa jego sercu niż Ministerstwo Obrony, armia i siły zbrojne. To jeden z aspektów. Samo wprowadzenie tej zmiany wskazuje na poziom jego zaniepokojenia. Są jednak też pewne pragmatyczne powody. Tak jak większość krajów zachodnich, Kreml ma ograniczenia dotyczące sił zbrojnych w sytuacjach wewnętrznych. Wobec tego FSB będzie lepiej przygotowana do koordynowania działań z różnymi podmiotami, które wejdą w grę.
Tak więc niektóre z nich są pragmatyczne, ale większa część tego podkreśla znaczenie FSB dla Putina nad MON i armią. Następnie natomiast jest po prostu poziom zaniepokojenia wydarzeniami. Jest więc tym bardzo wyraźnie wstrząśnięty.
A czy w takim razie zakładasz jakieś większe zamieszanie na szczytach rosyjskiej władzy?
Myślę, że nadal będziemy daleko od końca Putina. Pałacowy zamachu stanu, albo jakieś oddolne powstania - taka przyszłość jest jednak bardzo trudna do dostrzeżenia.
Czy widzimy, że ludzie w Moskwie i Petersburgu są teraz zaniepokojeni i czują się bez ochrony? Nie sądzę.
Mamy jednak do czynienia z ukraińskim sukcesem. Ukraina osiągnęła coś, co już teraz będzie w książkach do historii - nawet jeśli się zaraz wycofają. Kijów może teraz powiedzieć Kremlowi: wiecie, dokąd idziemy. Zobaczyliście, że wyszedł lewy sierpowy, więc nie zapomnijcie o prawej ręce. Idziemy po was.
Rozmawiał Tomasz Waleński, dziennikarz Wirtualnej Polski