Urządzają piekło w Rosji. Ofensywa dronów pali rosyjskie rafinerie i bazy paliwowe
Nie pomogło sprowadzenie świętej ikony, modły dwóch popów, wejście do akcji 500 strażaków, samolotów oraz pociągu gaśniczego. Kiedy po pięciu dniach Rosjanie ugasili kilka zbiorników z bazy naftowej w obwodzie rostowskim, nadleciały kolejne ukraińskie drony.
23.08.2024 18:11
- Ale wywaliło. Aż tutaj poczułem gorąco. Poczuliście. Tam są chłopacy? Wycofajcie się, samochody w tył! - mówi jeden z rosyjskich strażaków na nowym nagraniu dokumentującym akcję gaszenia zbiorników z ropą i paliwami w Proletarsku. Stoi on co najmniej kilkaset metrów od ognia. Wypowiada wiązankę przekleństw, gdy wybucha kolejny zbiornik.
Inne nagranie z 21 sierpnia. Rosyjski kanał telegramowy "To jest Rostów" pokazuje strażaków próbujących uciec autem gaśniczym uliczką pomiędzy zbiornikami. Właśnie wybucha jeden z nich. - Ale żar. Sania, wynośmy się stąd, wynośmy się stąd! - krzyczy na filmie strażak. Kierowca depcze gaz do dechy, a w kabinie pojawia się pomarańczowa poświata od buchających w pobliżu płomieni. Z innego filmu wynika, że wóz i ludzie wyrwali się z pułapki, wyjeżdżając na puste pole.
Na tym nie koniec koszmaru Rosjan. W czwartek sześć zbiorników udało się ugasić (informowała agencja TASS). Ukraina o świcie ponowiła atak dronami na bazę. Relacje o tym pojawiły się w piątek na Telegramie. Nie było doniesień o ofiarach ataku. Opublikowano za to kolejne filmy z buchającymi płomieniami, znowu w tle słychać litanię wyzwisk. Raczej pod adresem Ukraińców.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
18 sierpnia pożar zapoczątkowało zestrzelenie ukraińskich dronów, celujących w zbiorniki. Bazę spowiły czarne dymy, według analityków zapłonęły 22 zbiorniki z ponad 40. W kilkudniowej akcji gaśniczej rannych zostało 47 pracowników rosyjskiego Ministerstwa Sytuacji Nadzwyczajnych, 15 z nich trafiło do szpitala - podała rosyjska agencja TASS.
Z relacji strażaka Władysława Gonczarowa wynika, że w akcji spalił się sprzęt gaśniczy, należący do miejscowych zastępów. Gonczarow zaapelował w internecie o zbiórkę funduszy, co nie spodobało się władzom.
Taką katastrofę śledzi cały świat. Również Polacy
- Gdyby nie wojna Rosja mogłaby liczyć na przybycie i pomoc zagranicznych ekip. Pożar śledzą branżowi eksperci z całego świata, także w Polsce. Na podstawie takich zdarzeń wyciąga się wnioski o zabezpieczeniu własnych obiektów - komentuje doniesienia z Rosji gen. brygadier Wiesław Leśniakiewicz, były komendant główny Państwowej Straży Pożarnej.
Tłumaczy, że widoczne na nagraniach wybuchy to prawdopodobnie tzw. wykipienie ropy naftowej - najbardziej groźne zjawisko przy takich pożarach. Ropa najpierw się zapala, a potem gdy kipi, płonące rozbryzgi wyrzucane są na kilkaset metrów. Od nich zapalają się kolejne zbiorniki. - Przy takiej katastrofie może zabraknąć wody i środków do wytwarzania piany. Rosyjskie media nie opisują, jaka jest strategia akcji. Możliwe, że będą już tylko schładzać część zbiorników, a reszta z nich się wypali - dodaje gen. Leśniakiewicz.
W pobliżu płonącej bazy pojawili się duchowni ze świętą ikoną, którzy zmówili modlitwę i pobłogosławili sprzęt przeciwpożarowy.
Paliwo do machiny wojennej Putina ma spłonąć
Pożar w Proletarsku to skutek trwającej przez cały ten roku ukraińskiej ofensywy, polegającej na atakowaniu dronami rafinerii i baz paliwowych. Jej skalę pokazujemy na infografice. W czwartek - po ukraińskim ataku w pobliżu cieśniny Kerczeńskiej, zapłonął i zatonął rosyjski prom "Aquatrader" przewożący kolejowe cysterny z paliwem.
21 sierpnia po południu w rejonie lotniska wojskowego Olenia w obwodzie murmańskim (na północy Rosji), po raz pierwszy od rozpoczęcia pełnej inwazji na Ukrainę, zestrzelono drona typu - zmodyfikowany samolot. Jeśli został on uruchomiony z Ukrainy, byłby to rekord (2000 km) długości przelotu nad Rosją. To zdarzenie zapowiada, że polowanie na rafinerie obejmie nowe tereny.
- Ukraina podejmuje te ataki, żeby paraliżować logistykę, bo machina wojenna Putina potrzebuje stałych dostaw olbrzymich ilości paliw - komentuje w rozmowie z WP Wojciech Jakóbik, analityk sektora energetycznego i założyciel Ośrodka Bezpieczeństwa Energetycznego. Wskazuje, że Proletarsk ma duże znaczenie, bo znajduje się na zapleczu frontu i ofensywy we wschodniej Ukrainie.
- Uderzenie w sektor naftowy ma spowodować braki paliw na froncie, ale nie tylko. Poprzez uszkodzenia rafinerii i innych instalacji ogranicza zyski rosyjskich firm ze sprzedaży paliw. W ten sposób ataki przyczyniają zwiększenia skutków sankcji nałożonych na Rosję - dodaje rozmówca WP.
Wskazuje, że Rosja została zmuszona wprowadzić embargo na eksport benzyny , czyli zabrakło paliwa na krajowym rynku. Rosyjskie media informowały też o groźbie paraliżu kolei, które pilnie musiały zająć się przewożeniem do nieuszkodzonych rafinerii surowców do produkcji paliw.
Według Wojciecha Jakóbika najbardziej dotkliwe dla Rosji są ataki na rafinerie, bo ich naprawa jest kosztowana i czasochłonna, w następnej kolejności są bazy magazynujące paliwa i surowce. Wiosną 2024 po serii uderzeń dronów, Ukrainie udało się doprowadzić do wyłączenia 7 proc. mocy przerobowych rosyjskich rafinerii - oszacowali eksperci magazynu "Forbes".
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski