Najostrzejsze w historii. "Wytrącenie Rosjanom najpotężniejszej broni"
Unia przedłużyła o pół roku sankcje gospodarcze nałożone na Rosję. Mimo życzeniowego myślenia, do tej pory restrykcje nie przyczyniły się do upadku Federacji. - To, co udało się zrobić, to istotne osłabienie rosyjskiej gospodarki i wytrącenie Rosjanom najpotężniejszej broni względem Zachodu. A mianowicie uzależnienia energetycznego - komentuje w rozmowie z WP Jakub Wiech.
26.01.2024 | aktual.: 26.01.2024 22:07
Najnowszą decyzję podjęli ambasadorowie krajów członkowskich. Oznacza to, że co najmniej do końca lipca będą obowiązywać najostrzejsze w historii Unii Europejskiej restrykcje wobec rosyjskiego reżimu.
W pakietach sankcyjnych na Rosję są również zapisy, które usuwają luki pozwalające na obchodzenie sankcji. Chodzi o klauzule zakazujące reeksportu do Rosji kluczowych towarów i technologii.
Ponadto obowiązuje cały czas zakaz dostępu do unijnych lotnisk dla rosyjskich przewoźników, rosyjskie statki nie mogą zawijać do unijnych portów, a rosyjskie firmy transportowe nie mogą wjeżdżać na teren Wspólnoty.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Celem sankcji jest ukaranie Rosji"
Jakub Wiech, ekspert ds. energii i klimatu oraz szef serwisu energetyka24.pl, w rozmowie z Wirtualną Polską podkreśla, że trzeba patrzeć na sankcje przede wszystkim jak na mechanizm, który jest stopniowalny.
- Są więc wprowadzane stopniowo, w zależności od reakcji, jaką się na nie dostaje. W przypadku Rosji tej reakcji w zasadzie nie ma, jeśli chodzi o działania w Ukrainie - zaznacza ekspert.
"Wytrącenie Rosjanom najpotężniejszej broni"
Jednocześnie Wiech podkreśla, że celem sankcji jest ukaranie Rosji za rozpoczęcie 24 lutego 2022 roku wojny w Ukrainie i zniechęcenie do prowadzenia dalszych działań.
- To, co udało się zrobić, to istotne osłabienie rosyjskiej gospodarki, ale i wytrącenie Rosjanom najpotężniejszej broni, jaką mieli do tej pory względem Zachodu, jeśli chodzi o płaszczyznę gospodarczą. A mianowicie uzależnienia energetycznego. Tego Rosja tak naprawdę nie ma już w swoim arsenale - dodaje.
W ocenie eksperta tylko część efektu osiągnięto za pomocą sankcji. - Rosjanie sami zdecydowali się de facto poodcinać dostawy gazu do większości odbiorców europejskich. Niejako pomogli Europejczykom w osiąganiu tego celu - zaznacza.
- Jesteśmy po 12. pakiecie sankcji, który został przyjęty w grudniu na poziomie Unii Europejskiej. On obejmuje między innymi uderzenie w rosyjski sektor LPG, czyli paliwa, który jest bardzo popularny m.in. w Polsce. Będzie to dla Rosjan pewnego rodzaju ciosem - zaznacza Wiech.
"Sankcje nie działają z dnia na dzień"
Jednocześnie ekspert ocenia, że rodzi to pewnego rodzaju komplikacje np. po stronie polskiej, ponieważ jesteśmy największym odbiorcą LPG w Europie (jeśli chodzi o Rosję). Teraz dyskutowany jest 13. pakiet sankcji, który prawdopodobnie zostanie przyjęty w rocznicę rozpoczęcia pełnoskalowej wojny w Ukrainie. - On może objąć dostawy LNG - dodaje.
Wiech podkreśla też, że sankcje nie działają z dnia na dzień. Zaznacza, że to mechanizm, który potrzebuje trochę czasu, by osiągnąć efekty, jeśli chodzi o gospodarkę.
"Sankcje są nierychliwe, ale sprawiedliwe"
Kolejny ekspert ds. energetyki, redaktor naczelny BiznesAlert.pl Wojciech Jakóbik, podkreśla w rozmowie z WP, że efekt związany z sankcjami wobec Rosji jest "generalnie widoczny". - Natomiast nie doprowadził do upadku Rosji, dając taką perspektywę na przyszłość - podkreśla.
- Dramatyzm sytuacji Ukrainy polega na tym, że potrzebuje ona wsparcia tu i teraz. Jeszcze więcej zależy od jej poczynań na froncie, które zależą od wsparcia Zachodu - dodaje.
I zaznacza: - Sankcje są nierychliwe, ale sprawiedliwe. Ograniczają o ponad 1/3 przychody Kremla ze sprzedaży węglowodorów, uniemożliwiają wykorzystanie wysokich technologii, blokują rozwój wydobycia i eksportu surowców energetycznych, blokują współpracę z Zachodem i cofają Rosję w czasie.
Jednocześnie Jakóbik zaznacza, że nie wiadomo, w jaki sposób wpłyną one na proces wyborczy w Rosji. - Możemy spodziewać się wielu niespodzianek, bo już teraz Kreml ostrzega, że będzie walczył z elementem wywrotowym, który - w przekonaniu Władimira Putina - w całości pochodzi z Zachodu. W propagandzie kremlowskiej nie ma Rosjan, którym się nie podoba w kraju. Fakty mogą być inne - podkreśla ekspert.
"Sankcje będą tym skuteczniejsze, im szybciej będą wprowadzane"
Wiech zaznacza, że kolejnym krokiem Unii powinno być mocniejsze uderzenie nawet w dalekie rodziny rosyjskich oligarchów, zrzeszone wokół dworu Władimira Putina, by odczuły bezpośrednio skutki wojny.
- Tego na razie ze strony Europy brakuje, a byłoby ważne, by ukrócić możliwość funkcjonowania tych osób w krajach Zachodu - mówi Wiech.
Jakóbik dodaje, że sankcje będą tym skuteczniejsze, im szybciej zostaną wprowadzane oraz im szerszy będzie ich zakres. - Dlatego też, gdybyśmy od razu poszli z sankcjami, mielibyśmy dużo lepszy i szybszy efekt. Zabrakło woli politycznej do działania - ocenia.
- To nie znaczy, że sankcje nie są efektywne. To proces decyzyjny na Zachodzie jest mało efektywny. Należy kibicować dyskusji o zmianie systemu podejmowania decyzji w UE, o koordynacji polityki między Stanami Zjednoczonymi a UE, krajami G7, czyli wewnątrz obozu państw wolnego świata. Społeczeństwo demokratyczne z natury potrzebuje więcej czasu, ale bardziej długofalowo jest na wygranej pozycji - podsumowuje rozmówca Wirtualnej Polski.
Żaneta Gotowalska-Wróblewska, dziennikarka Wirtualnej Polski