"I tylko kobiet żal". Fatalny przekaz po kontrowersyjnej debacie [OPINIA]
Po wysłuchaniu debaty o aborcji w Kanale Zero kobiety wychodzą na rozchwiane, bezmyślne istoty, którym należałoby odebrać prawo do decydowania o sobie i swoich ciałach. Zamiast merytorycznych wniosków najbardziej przebiło się słowo "pasożyt", użyte przez jedną z uczestniczek. Nie tak powinno się rozmawiać o aborcji.
Temat aborcji rozgrzewa opinię publiczną co najmniej od 2020 roku. To wtedy Trybunał Konstytucyjny pod wodzą Julii Przyłębskiej orzekł, że dopuszczalne przeprowadzanie aborcji w przypadku uszkodzenia lub wad płodu jest niezgodne z konstytucją. Kobiety wyszły na ulice, a słowa "aborcja" i "prawo do decydowania o sobie" były odmieniane przez wszystkie przypadki.
Wielu wyczuło w tym temacie tzw. złoto polityczne. Kwestia ta była (i jest) tak istotna dla kobiet (i nie tylko) w Polsce, że problem ten został umieszczony w 100 konkretach na 100 dni rządów nowej koalicji rządzącej. Zapowiadano, że aborcja do 12. tygodnia ciąży będzie legalna, bezpieczna i dostępna. I że żaden szpital działający w ramach NFZ nie będzie mógł zasłonić się klauzulą sumienia i odmówić zabiegu. Podkreślano, że decyzja musi należeć do kobiety.
Dyskusja o aborcji weszła na kolejny poziom, gdy marszałek Sejmu poinformował, że podjął decyzję, by projekty dotyczące aborcji były procedowane w Sejmie 11 kwietnia, tuż po pierwszej turze wyborów samorządowych. Eksperci mówili, że Szymonem Hołownią kieruje strach i pewne kalkulacje polityczne.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nic dziwnego, że temat aborcji został podjęty w najnowszej "Debacie o prawie do aborcji" w Kanale Zero. Dyskusję poprowadził dziennikarz Robert Mazurek. Jego gościniami były: dr hab. nauk medycznych Ewa Dmoch-Gajzlerska (ginekolożka-położna, związana z Ordo Iuris), dr Anna Orawiec (ginekolożka), Katarzyna Sójka (posłanka Prawa i Sprawiedliwości, w przeszłości m.in. ministra zdrowia, a z zawodu internistka i lekarka rodzinna), a także Anna Maria Żukowska (obecna przewodnicząca klubu parlamentarnego Lewicy).
Zestawienie gościn było celowe. Wybrano takie osoby, bo chciano od samego początku wywołać kontrowersje i spowodować, by nie tylko o aborcji, ale i o samej debacie mówiono jak najwięcej. Liczono na soczyste cytaty i pociski fruwające z jednej na drugą stronę stołu. To jasne. Widzowie mogli jednak - w swojej naiwności - mieć nadzieję, że wysłuchają choćby w części merytorycznej dyskusji między konserwatywną i liberalną stroną "sporu". W temacie, który w pewnym stopniu miał też wpływ na wynik wyborów 15 października.
"Płód nie odżywia w żaden sposób kobiety, więc jest pasożytem"
W efekcie w serwisie X (dawniej Twitter - red.) po debacie króluje hasło "pasożyt". Wszystko "dzięki" dr Annie Orawiec, która zaczęła porównywać płody do tej formy. Lekarka powiedziała, że "z punktu widzenia biologii pasożytnictwo to jest sytuacja, w której jedna osoba, jeden organizm, zabiera od drugiego i nie daje nic w zamian".
I dalej: "Ciąża jest w pewien sposób taką sytuacją, ponieważ płód nie odżywia w żaden sposób kobiety, więc jest pasożytem. Ale większość kobiet jednak na to pasożytnictwo się decyduje i są szczęśliwe z tego pasożyta, który jest w środku". I nie jest tu ważne, że odniesienie to było nawiązaniem do pytania jednej z dzwoniących osób. Hasło o pasożytach w kontekście do płodów poszło w świat.
To była ta bardziej "liberalna" strona. Po drugiej nie było lepiej. Dr hab. Ewa Dmoch-Gajzlerska powiedziała, że - w 2024 roku - "muszą to (kwestię aborcji - red.) rozstrzygnąć politycy, co będzie lepsze dla kobiet", a ona sama w swojej praktyce usuwała macice po tabletkach poronnych (sic!).
Z sondażu przeprowadzonego dla TOK FM oraz OKO.press wynika, że przyjęcia ustawy legalizującej aborcję do 12. tygodnia ciąży chce 62 proc. badanych. 41 proc. z nich chciałoby, aby taka ustawa została przyjęta jak najszybciej. Polakom zależy na tym, by twarde (i kontrowersyjne) prawo zostało zmienione, a prawa kobiet były traktowane poważnie.
Kanał Zero chciał stworzyć debatę, w której, jak wynikało z zapowiedzi - bez brania się za łby - można byłoby podyskutować o aborcji w sposób rzeczowy i na poziomie. W efekcie wybrano taki skład, by wzbudzić jak największe kontrowersje, licząc na jak najbardziej soczyste i klikalne wypowiedzi. To się udało.
Nie udało się jednak coś znacznie ważniejszego - pokazanie, jak bardzo ważny to temat, jak istotne jest, że każdego dnia ważą się losy kobiet, które w ciąży muszą często martwić się o swoje życie. Które - w związku z twardym, bezwzględnym prawem - umierają nawet z powodu powikłań, sepsy, nie mogąc usunąć ciąży zagrażającej ich życiu.
Nie udało się przekonać, że temat jest szalenie istotny, a nie "widzimisię" rozchwianych kobiet, które aborcję będą wykonywać, kiedy będą miały takie życzenie, a "tabletki po" łykać jak cukierki.
Nie tak powinno się dyskutować o ważnych sprawach. To nie jest kwestia klików i tworzonych po rozmowie memów. To kwestia przyszłości kobiet w naszym kraju i traktowania nas jako istoty podmiotowe. Po raz kolejny jednak triumfować mogą przeciwnicy aborcji, którym po debacie włożono oręż do ręki. I tylko kobiet żal.
Żaneta Gotowalska-Wróblewska, dziennikarka Wirtualnej Polski