Dr Grażyna Cebula-Kubat © East News | Piotr Molecki

Grażyna Cebula-Kubat: Głęboka patologia. Ministerstwo musi zareagować

- Nie może być tak, że lekarze drżą o zdrowie i życie pacjentów, ale też o swoje bezpieczeństwo. Mają prawo się bać, jeżeli pracują w takich warunkach - mówi o sytuacji w Mazowieckim Specjalistycznym Centrum Zdrowia w Pruszkowie dr Grażyna Cebula-Kubat, szefowa Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy.

Wirtualna Polska opublikowała reportaż "Granica została przekroczona. Lekarze ze szpitala psychiatrycznego w Tworkach przerywają milczenie". Lekarze rezydenci z Mazowieckiego Specjalistycznego Centrum Zdrowia w Pruszkowie, jednego z największych szpitali psychiatrycznych w Polsce, opowiedzieli w nim o nieprawidłowościach, do jakich według nich od lat dochodzi w szpitalu.

- Życie i zdrowie naszych pacjentów jest zagrożone. Gdyby nie rażące zaniedbania organizacyjne, być może niektórych zdołalibyśmy uratować - twierdzą.

Dyrekcja odpiera zarzuty lekarzy. - Dobry szpital z dobrą historią i dobrymi pracownikami – odpowiada placówka, pytana o funkcjonowanie i organizację pracy.

- Czytałam notatkę lekarza o tym, jak pacjent był reanimowany, a potem wynoszony z sali na prześcieradle. Były też komplikacje z transportem do karetki, bo zepsuła się winda. Przecież to wszystko jest karygodne - ocenia dr Grażyna Cebula-Kubat, szefowa Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy, lekarka specjalistka pediatrii i nefrologii.

- Niezbędna jest stanowcza reakcja Urzędu Marszałkowskiego i Ministerstwa Zdrowia. To się samo nie rozwiąże - dodaje.

Alarmujące dane. "Ponad 20 dzieci na dobę"

Michał Janczura i Dariusz Faron, Wirtualna Polska: Gdy umawialiśmy się na rozmowę, to co się dzieje w szpitalu w Tworkach, nazwała pani "głęboką patologią". Co pani przez to rozumie?

Dr Grażyna Cebula-Kubat: Dopóki rezydenci nie powiedzieli "dość", regularnie pracowali na oddziałach, na których nie powinni pracować. Potwierdził to zresztą Departament Spraw Kształcenia Kadr Medycznych w Ministerstwie Zdrowia. Rezydenci byli delegowani do Zakładów Opiekuńczo-Leczniczych (ZOL) oraz do oddziałów psychogeriatrycznych, gdzie nie powinni w ogóle przebywać.

Kolejna sprawa to dyżury. W dzień specjaliści wraz z rezydentami jakoś sobie pomagają i ta opieka jest prawidłowa. Głęboka patologia jest na dyżurach nocnych. Nie może być tak, że w monospecjalistycznym szpitalu mającym 700 łóżek, mnóstwo różnych oddziałów, jest dwóch lekarzy rezydentów bez specjalisty.

Od niedawna dyrekcja zwiększyła obsadę - na dyżurze nocnym w terenie jest łącznie trzech lekarzy.

I tak jest to karygodne. Trzeci dyżurny to ciągle o wiele za mało. Przede wszystkim jest to niezgodne z prawem. Podkreślę to jeszcze raz: to dla mnie głęboka patologia. Według moich informacji, od niedawna na ZOL-ach jest lekarz pełniący dyżur telefoniczny. Taka opieka telefoniczna według mnie nie wystarcza. Przecież jak coś się będzie działo, trzeba będzie komuś ratować życie, to wezwą dyżurnych. Ci nie będą mieli wyboru, bo jeśli dojdzie do tragedii, prokurator zapyta, dlaczego lekarze, którzy byli kilka budynków dalej, nie przyszli z pomocą.

Jak może dwóch czy trzech lekarzy zapewnić prawidłową opiekę i bezpieczeństwo dla 700 pacjentów? Przecież często dochodzi do sytuacji zagrożenia życia. Na psychogeriatrii leżą pacjenci z wielochorobowością. Jeśli stan któregoś się pogarsza i następuje zatrzymanie krążenia, lekarz biegnie i reanimuje pacjenta. A gdy uda się przywrócić funkcje życiowe, musi siedzieć przy telefonie i wydzwaniać, gdzie ewentualnie przyjmą mu tego pacjenta na konsultację. Następna patologia: nie może w takiej sytuacji wezwać karetki zewnętrznej, tylko musi jechać karetką transportową ze szpitala.

abc
Grażyna Cebula-Kubat: "Niezbędna jest stanowcza reakcja Urzędu Marszałkowskiego i Ministerstwa Zdrowia. To się samo nie rozwiąże" © East News | Piotr Molecki

Kiedy była pani w Tworkach pierwszy raz?

Dokładnie 23 października 2024. Wróciłam tam 30 stycznia roku 2025.

Co pani zobaczyła podczas pierwszej wizyty?

Przewodniczący oddziału terenowego OZZL poprosił mnie, żebym przyjechała i pomogła. Mówił, że sytuacja jest bardzo niebezpieczna zarówno dla pacjentów, jak i dla personelu. Weszłam na salę i się ucieszyłam. Byłam zauroczona, że tylu młodych chce tam pracować. Ale gdy przyjrzałam się im bliżej, mieli bardzo smutne oczy. Z twarzy biła głęboka frustracja. Byli zniechęceni. Zanim zaczęli opowiadać o sytuacji w szpitalu, powiedzieli, że są gotowi złożyć grupowe wypowiedzenie.

Chcieli odejść?

Tak. Wytłumaczyłam, żeby się wstrzymali. Zobowiązałam się, że postaram się porozmawiać z dyrekcją, żeby pewne rzeczy zmienić.

Udało się?

Nie. Do czasu mojego drugiego przyjazdu nie kupiono nawet analizatora parametrów krytycznych. To jest zresztą kolejna bardzo duża nieprawidłowość, że mając tylu pacjentów w szpitalu, lekarze nie mogą wykonać podstawowych badań laboratoryjnych.

Podobno od kilku tygodni analizator już jest.

Tak, wreszcie jest. Po moich wizytach i pismach interweniowało Ministerstwo Zdrowia. Natomiast badań obrazowych dyżurni nadal nie mogą wykonywać, a w tym szpitalu przecież jest zakład diagnostyki obrazowej. Jest rentgen, tomograf, rezonans. Tyle że wszystko działa do 15:00. Potem dyżurni nie mogą zrobić żadnego badania, ponieważ nie ma technika i nie ma kto opisać badań.

Mniej więcej na przełomie roku pojawiło się pismo z dyrekcji dotyczące badań EKG. Pani zna to pismo?

Znam. Dla mnie to jest wysoce bulwersujące. Dyrekcja pisze do lekarzy o konieczności uzasadnienia wykonywanych badań. Mają się tłumaczyć między innymi z wykonywania EKG. Na izbie przyjęć można wykonywać tylko te najbardziej konieczne badania ze względów oszczędnościowych. Przecież dyrektorzy to też są lekarze. Zapomnieli, że leki psychotropowe bardzo często powodują zaburzenia układu krążenia, różne arytmie i tak dalej? Jak można ograniczać lekarzy w wykonywaniu badań, w dodatku tak tanich, jak EKG?

Jest też pismo, które mówi, że lekarze muszą uzasadniać wykonywanie konsultacji i ordynowanych leków. Przecież tam jest oddział psychogeriatrii, pacjenci z wielochorobowością. Jak mają nie zaordynować pacjentowi leku, który na przykład ma ciężkie odmiedniczkowe zapalenie nerek, czy ciężkie zapalenie płuc? Jak mogą na tym oszczędzać? To pokazuje, że dyrekcja nie rozumie, po co jest szpital. Szpital jest jednostką non profit. On ma leczyć, a nie przynosić korzyści. Pismo, o którym mówię, jest moim zdaniem upokorzeniem dla medyków.

Podczas wizyt w Tworkach udało się pani spotkać z dyrektorem?

Nie miałam tej przyjemności. Pierwszym razem, czyli w październiku, pan dyrektor pojechał na urlop. W styczniu było to samo. Poszłam do dyrekcji. Widziałam się z jej przedstawicielami. Wyciągnęłam protokół pierwszej wizyty. Zapytałam: "Co państwo z tym zrobili?". Nic. Powiedziałam, żeby nie mieli do mnie żalu, ale ta sprawa będzie upubliczniona. Nie może być tak, że lekarze drżą o zdrowie i życie pacjentów, ale też o swoje bezpieczeństwo. Mają prawo się bać, jeżeli pracują w takich warunkach. Jeśli coś stanie z pacjentem, to oni będą pociągani do odpowiedzialności. Prokurator zawsze zapyta, dlaczego zgodzili się pracować w takich warunkach.

Według lekarzy, z którymi rozmawialiśmy, niektórych pacjentów udałoby się uratować, gdyby praca w szpitalu była lepiej zorganizowana.

Też to od nich słyszałam. Jeżeli mieliby wcześniej dostęp do analizatora badań krytycznych, mogliby na cito zrobić szybko badania podstawowe, czyli CRP, morfologię, sprawdzić sód, potas, glukozę.

Co zrobiła pani po dwóch wizytach w Tworkach?

Napisałam pismo do ministerstwa. Na początku chciałam zachować drogę służbową i załatwić wszystko pokojowo, żeby pomóc lekarzom i jednocześnie zaoszczędzić wszystkim stresu. Mają go wystarczająco dużo, pracując w takich warunkach. Uznałam, że trzeba to zgłosić, zanim dojdzie do jakiejś tragedii.

Spotkałam się z wiceministrem Jerzym Szafranowiczem. Był zbulwersowany sytuacją w Tworkach. Wystosował pismo do marszałka województwa, który jest organem założycielskim dla tego szpitala i poinformował go, co tam się dzieje. Prosił o interwencję. Wtedy w ministerstwie dowiedzieliśmy się, że np. na analizator do oznaczania parametrów krytycznych już dawno były z Urzędu Marszałkowskiego przeznaczone pieniądze. To było kilka lat wstecz.

Słyszeliśmy, że wiceminister zastanawiał się, czy nie zgłosić sprawy do prokuratury?

Padła taka sugestia, ale to my prosiliśmy o wstrzymanie się. Jestem zwolennikiem rozwiązywania problemów na drodze dialogu i rozmowy. Tego w szpitalu w Tworkach niestety brakuje. Lekarze prosili przecież nie raz, nie dwa o rozmowy i mam na to dokumenty, ale nie było takiej możliwości. Zero reakcji. Dlatego zwrócili się o pomoc m.in. do mnie.

Boją się o własne zdrowie psychiczne. Coś drgnęło w szpitalu dopiero po piśmie z departamentu Kształcenia Kadr Medycznych w Ministerstwie Zdrowia. Dyrektor tego Departamentu napisał, że nie wolno rezydentów traktować jako zapchajdziury. Oni się mają uczyć, ale nie mają od kogo, bo na dyżurach są najczęściej pozostawieni sami.

Są przerażeni, że nie mogą pomóc pacjentom. Biegają w nocy między jednym a drugim budynkiem przez las. Ścieżki są nieoświetlone. W niektórych miejscach nie ma zasięgu sieci telefonicznej ani dostępu do internetu.

W pierwszej połowie tego roku większość lekarzy odmówiła dyżurowania. Lekarz naczelny wystosował wówczas "apel etyczny". Zapoznała się pani z tym dokumentem?

Dowiedziałam się o nim niedawno i byłam w szoku. Ja bym proponowała, żeby pan doktor, który się pod tym podpisał, poczytał sobie kodeks etyki lekarskiej, kodeks pracy i ustawy o zawodzie lekarza. On się do tej etyki odwołuje w tym piśmie. Jego zdaniem odmawianie dyżurowania jest nieetyczne, a ja uważam, że jest bardzo etyczne. Nie można podejmować się czegoś, o czym wie się, że jest niemożliwe do zrobienia. Odmawiając dyżurowania, lekarze chcieli zwrócić uwagę na patologię tej organizacji. Występowali w obronie życia i zdrowia pacjentów.

Po różnych niebezpiecznych sytuacjach powstawały notatki. Pani miała okazję się z nimi zapoznać. Jedna z nich opisuje, jak lekarze wykonywali jednocześnie dwie reanimacje i w tym momencie 700 pacjentów zostało de facto bez opieki lekarskiej.

Nie rozumiem, jak dyrekcja mogła po takiej notatce nie spotkać się z lekarzami i nie powiedzieć: "słuchajcie, to jest nieprawidłowe, musimy coś zarobić. Ustalmy wspólnie jakieś normy, jakieś procedury, jak to wszystko ma wyglądać". Zamiast tego mamy podejście: jakoś to będzie.

Czytałam też notatkę o tym, jak pacjent był reanimowany, a potem wynoszony z sali na prześcieradle. Były również komplikacje z transportem do karetki, bo zepsuła się winda. Przecież to wszystko jest karygodne. Jeżeli dyrekcja nadal będzie mówiła, że wszystko jest w porządku i Urząd Marszałkowski też się do tego nie ustosunkuje, to nie wiem, co się musi wydarzyć w tym szpitalu, żeby ktoś zareagował.

Co się teraz powinno stać?

Niezbędna jest stanowcza reakcja Urzędu Marszałkowskiego i Ministerstwa Zdrowia. To się samo nie rozwiąże. Konieczne są systemowe zmiany obowiązujące we wszystkich szpitalach monospecjalistycznych, szczególnie takich dużych jak ten w Tworkach. Musimy je doposażyć, dopracować reguły, jakie mają tam obowiązywać.

Przede wszystkim jednak trzeba zabezpieczyć odpowiednią kadrę zarządczą i medyczną. Odwiedziłam kilka placówek psychiatrycznych podobnych wielkością do Tworek, które świetnie funkcjonują. Więc da się to zrobić.

Dariusz Faron i Michał Janczura, dziennikarze Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie

Wyniki Lotto 29.09.2025 – losowania Multi Multi, Ekstra Pensja, Kaskada, Mini Lotto
Wyniki Lotto 29.09.2025 – losowania Multi Multi, Ekstra Pensja, Kaskada, Mini Lotto
Estoński ekspert: Polska już jest militarną potęgą Europy
Estoński ekspert: Polska już jest militarną potęgą Europy
Netanjahu po spotkaniu z Trumpem. Mówi o "punkcie zwrotnym"
Netanjahu po spotkaniu z Trumpem. Mówi o "punkcie zwrotnym"
Trump po spotkaniu z Netanjahu. "Jesteśmy blisko zawarcia pokoju"
Trump po spotkaniu z Netanjahu. "Jesteśmy blisko zawarcia pokoju"
Brejza żąda konfrontacji z Ziobrą: "Stańmy na ubitym polu"
Brejza żąda konfrontacji z Ziobrą: "Stańmy na ubitym polu"
Najnowszy sondaż. PiS wyprzedza KO, jest wzrost dla partii Brauna
Najnowszy sondaż. PiS wyprzedza KO, jest wzrost dla partii Brauna
Rosja zarzuca Niemcom militaryzm. "Jak za Hitlera"
Rosja zarzuca Niemcom militaryzm. "Jak za Hitlera"
Były szef Pentagonu o prowokacjach Putina. "Chce rozbić NATO"
Były szef Pentagonu o prowokacjach Putina. "Chce rozbić NATO"
Media: Netanjahu przeprosił Katar za atak na stolicę
Media: Netanjahu przeprosił Katar za atak na stolicę
Kary za banderyzm. Nawrocki złożył ustawę
Kary za banderyzm. Nawrocki złożył ustawę
Pentagon obawia się o braki amunicji. Nakazał zwiększenie produkcji
Pentagon obawia się o braki amunicji. Nakazał zwiększenie produkcji
Ziobro przed komisją ds. Pegasusa, szybki awans Świątek [SKRÓT DNIA]
Ziobro przed komisją ds. Pegasusa, szybki awans Świątek [SKRÓT DNIA]