U Kamila zdiagnozowano m.in. zespół Aspergera, ADHD i niedosłuch. © Wirtualna Polska | Maciej Stanik

Niegrzeczny i zły

Dariusz Faron

Od lat słyszę, że jestem dziwolągiem, obcym, tym złym. W ośrodku myślałem o popełnieniu samobójstwa. Ale matka wycierpiała już za dużo.

Oto #TOP2022. Przypominamy najlepsze materiały mijającego roku.

  • U 16-letniego Kamila rozpoznano zespół Aspergera, ADHD, stany lękowe, niedosłuch i zaburzenia mowy. Sąd umieścił go tymczasowo w młodzieżowym ośrodku wychowawczym ze względu na "postępującą demoralizację".
  • Rodzina Kamila złożyła skargę do trybunału w Strasburgu. – Sami psychologowie z MOW-u twierdzą, że placówka nie jest dostosowana do potrzeb chłopca – mówi Marcin Szwed z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
  • Dyrektor ośrodka Kamila: – Takich historii jest więcej. W wielu MOW-ach przebywają dzieci ze spektrum autyzmu, a nie powinny.
  • Sylwia Kowalska z fundacji Autism Team: – MOW nie jest miejscem dla dzieci ze spektrum autyzmu. Historia Kamila mnie przeraża. System nie potrafił mu pomóc, więc go wyeliminował.

Tekst: Dariusz Faron

Ciepły kwietniowy dzień. Szybkie śniadanie, plecak zarzucony na ramię, stacja kolejowa. Kamil przysypia w zatłoczonym wagonie, bo dzień wcześniej zakuwał na biologię. Budzi się, kiedy pociąg zwalnia bieg.

Warszawa Wschodnia. Peron czwarty. Nagle wyrasta przed nim dwóch policjantów.

Dokumenty są?

Są. Nowak Kamil, lat 16, syn Olgi. Jeden z policjantów rozmawia chwilę przez radio, po chwili już wiedzą – sąd wydał nakaz doprowadzenia chłopaka do młodzieżowego ośrodka wychowawczego.

Pakują Kamila do radiowozu. Próbuje grać twardego, ale z karku spływają pierwsze krople potu. Komisariat na Centralnym. Izba Dziecka. Na korytarzu jakiś chłopak rzuca, że "w MOW-ach na powitanie ruchają nowych w dupę".

Luz, młody, tylko żartowałem.

Ale Kamil luzu nie wrzuca.

– Dzieci z zespołem Aspergera mają problem z ogarnięciem, czy ktoś wkręca, czy mówi poważnie – tłumaczy mi kilka miesięcy później. Siedzimy na stacji benzynowej pod Warszawą, niedaleko jego domu.

Kamil na chwilę zawiesza głos. – Nie jestem bandziorem, mam po prostu swoją życiową odklejkę – rzuca sucho, popijając kawę z mlekiem, i bada wzrokiem, czy mu wierzę. Ciemne włosy, wysoki, szczupły. Na pierwszy rzut oka okaz zdrowia.

"Życiowa odklejka" Kamila to zespół Aspergera, stany depresyjne i lękowe, niedosłuch, zaburzenia ekspresji mowy i ADHD. W sierpniu został urlopowany przez sąd z młodzieżowego ośrodka wychowawczego. Nie wiadomo, czy wkrótce znów w nim nie zamieszka. Wszystko zależy od oceny zespołu specjalistów sądowych, którzy zbadają sprawę.

Kamil wraca opowieścią do kwietnia.

Noc w Izbie Dziecka. Potem znowu radiowóz. Po niecałych trzech godzinach dojeżdżają pod jasny, kilkupiętrowy budynek. Za oknem szarówka, kilku chłopaków gra w gałę na szkolnym boisku.

Podobno to tutaj.

Do ośrodka wychowawczego Kamil wchodzi na miękkich nogach.

Tej nocy ze strachu nie zaśnie.


Czemu płaczesz, mamo?

– Od małego był kruchy.

Olga mówi cicho, prawie szeptem. Drobne ciało, z którego zwisa podkoszulek, kuli się na krześle, jakby chciało się schować. Podkrążone oczy wpatrują się zakratowane okno.

Stołówka w szpitalu psychiatrycznym.

Lekarz zdiagnozował u Olgi depresję. Nie zapomni, jak zobaczyła na wyświetlaczu numer syna. "Mamo, zabrali mnie. Nie wrócę na razie do domu". Myślała, że żartuje. Dopiero po chwili osunęła się na krzesło.

– Boli mnie, że walczę o niego z całych sił, a z każdej strony dostaję ciosy – teraz jej głos lekko drży.

Już jako dziecko Kamil łapie przeziębienia, wysoko gorączkuje, non stop ma katar. Pewnego ranka Olga dostrzega na poduszce chłopca ciemną plamę, z jego ucha sączy się lepka ciecz. Przestraszona budzi syna. "Wszystko dobrze, Kamilku?". A on robi wielkie oczy i milcząco patrzy na matkę. Mija chwila, zanim oboje uświadamiają sobie, co się dzieje.

On krzyczy i macha rękami.

Ona łapie kartkę papieru i pisze: "Wiem, że mnie nie słyszysz. Nie bój się".

W szpitalu diagnoza: przewlekłe wysiękowo-zarostowe dwustronne zapalenie uszu. Kamilowi zakładają dren. Łącznie przejdzie kilkanaście zabiegów, które i tak nie wyleczą go całkowicie z niedosłuchu.

Ale Olga nie dogaduje się z synem nie tylko ze względu na chorobę. Coś jest nie tak.

Kamil bawi się klockami lego. Nagle rozrzuca je po całym pokoju. Podbiega do ściany, uderza w nią głową. Przerażona Olga przytrzymuje syna.

W tramwaju chłopiec głośno piszczy, szarpie drzwi, biega między siedzeniami, a Olga za nim. Ludzie patrzą. Co za niegrzeczne dziecko. I co za matka, nie potrafi wychować syna. Strach pomieszany ze wstydem.

Stwierdzają u Kamila ADHD, dają leki na wyciszenie. Dopiero pod koniec podstawówki diagnozują zespół Aspergera. Kamil nie jest niepełnosprawny intelektualnie, ale nie potrafi rozpoznawać uczuć. Silne bodźce, np. głośny dźwięk czy mocne światło, wyprowadzają go z równowagi.

Fragment dokumentacji medycznej chłopca.
Fragment dokumentacji medycznej chłopca. © Archiwum rodziny Kamila

Coraz częściej zamyka się w swoim świecie. A Olga coraz rzadziej ma klucz.

Nieraz jej syn siedzi godzinami na łóżku i milczy. Albo wpada do łazienki, psika dezodorantem, rozlewa na płytki domestos. Olga na chwilę się poddaje, chowa twarz w dłoniach. A Kamil zamiera w bezruchu, jak gdyby ktoś wcisnął pauzę.

- Mama, czemu płaczesz?

Co ma odpowiedzieć?

Bo nie mam już siły.

Bo się boję, że sobie coś zrobisz.

Bo jestem złą matką, skoro nie potrafię ci pomóc.

Olga bierze głęboki oddech.

- Nie martw się. To nie twoja wina.


Wziąłeś moje masło orzechowe, cwelu

W MOW-ie zapada wieczór. Szarówka za oknem zmieniła się w czerń.

Mieszka tu 60 chłopaków od 13. do 18. roku życia. Wagarowicze, członkowie grup przestępczych, osoby z zaburzeniami psychicznymi, uzależnieni od leków psychotropowych. Wspólny mianownik: niedostosowani społecznie.

Kamil ma trzech współlokatorów. Niskiemu nie zamyka się gęba. Drugi, trochę grubawy, właśnie wrócił ze szluga. Rudy siedzi na wyrze i milczy, wywalone na wszystko. Ponoć latał z narkotykami. Kamil myśli: będą mnie dojeżdżać.

Ale nic się nie dzieje. Światło gaśnie, idą w kimę. – No to koror, świeży – rzuca któryś.

Świeży nie kapuje. Koror = kolorowych snów = dobranoc.

Następnego ranka nie jest już tak miło. Kamil robi sobie śniadanie. Nagle wysoki chłopak wpada do kuchni i patrzy z wściekłością, jak świeży smaruje chleb jego masłem orzechowym.

– Słuchaj, cwelu. Myślisz, że jak dopiero przyjechałeś, to ci się wszystko należy?! Zaraz ci wpierdolę albo cię przypalę nożem! Widzisz tu gdzieś kamery?

Serce podchodzi Kamilowi do gardła. Schizuje, że zaraz będzie leżał w kałuży krwi.

– Sorry, nie wiedziałem. Odkupię – duka.

Wysoki chwilę się waha. Widzi strach świeżego i w końcu odpuszcza.

Kiepski początek. Ale może z czasem nie będzie tak źle?

Warunki całkiem spoko. Pięć grup, każda ma swoją kuchnię. Żarcie okej. Rano szkoła, a potem, o ile nie ma się dyżuru sprzątającego, czas wolny. Można iść na boisko do nogi, mają też kort i siłkę.

Ale mijają tygodnie, a Kamil nadal jest w tym organizmie ciałem obcym. Z nikim się nie zakolegował. Całymi dniami siedzi na łóżku z empetrójką, nocami płacze w poduszkę. Mama na razie nie przyjedzie, całkiem wysiadło jej zdrowie. Kamil pisze list do chrzestnego.

"Nie jestem przyzwyczajony do życia w grupie. Czuję się przestraszony i przytłoczony. Zrobiłbym wszystko, żeby wrócić do dawnego życia. Najbardziej brakuje mi bliskości mamy. Za tobą też tęsknię".

Kamil stawia kropkę i pierwszy raz myśli, że najlepiej byłoby zniknąć. Tyle że nie ma pojęcia, jak to zrobić.

Nigdy nie próbował się zabić.

Dyrektor młodzieżowego ośrodka wychowawczego mówi wprost: Kamil nie powinien do nas trafić.
Dyrektor młodzieżowego ośrodka wychowawczego mówi wprost: Kamil nie powinien do nas trafić. © Wirtualna Polska | Maciej Stanik

Sąd: demoralizacja Kamila postępuje

Świętym raczej nie zostanie.

Przed przyjazdem do ośrodka na lekcjach świeci innym laserem po oczach albo bawi się zapalniczką. Klnie jak szewc, pyskuje do nauczycieli. Na przerwach biega po korytarzu i uderza ręką w ścianę. Notorycznie spóźnia się na lekcje. O ile w ogóle na nie przyjdzie. Nauczycielowi wspomagającemu opowiada, że matka pije co drugi dzień. Przyzna później, że kłamał. Mama suszyła mu głowę o odrabianie zadań i chciał, żeby się odczepiła.

W ósmej klasie umieszcza na swoim kanale YouTube filmik, jak jakiś facet wrzuca do blendera rybkę. Inni użytkownicy atakują go w komentarzach, więc nagrywa wideo, na którym tłumaczy:

- Czy wy nie rozumiecie, że to, kurwa, nie ja jestem na tym filmie?!

Machina rusza. Szkoła zgłasza sprawę na policję. W marcu 2021 roku sąd wszczyna postępowanie, które ma ustalić, czy Kamil jest zdemoralizowany.

Kończy podstawówkę z trójkami na świadectwie i poprawnym zachowaniem. Nauczycielka chwali, że lepiej dogaduje się z rówieśnikami. I bardziej przykłada do nauki. Ale w pierwszej klasie technikum znowu zjazd: spóźnia się, słucha muzyki na lekcjach, nie notuje.

Sąd przydziela mu kuratora, a w listopadzie 2021 roku wydaje postanowienie o tymczasowym umieszczeniu Kamila w młodzieżowym ośrodku wychowawczym.

Jak mówi Zbigniew Lotarski, ojciec chrzestny chłopca, w uzasadnieniu sędzia tłumaczy, że Kamil zaniedbuje obowiązki szkolne, jest agresywny werbalnie wobec uczniów i nauczycieli. Kłóci się z matką, nagrywa wulgarne filmiki na YouTube. Zdaniem sądu nie wynika to wyłącznie z chorób i zaburzeń, skoro chłopak potrafi zmieniać swoje zachowanie.

Ale mijają miesiące, a on nie zjawia się w ośrodku.

Ciepły kwietniowy dzień. Śniadanie, plecak na ramię, dworzec. Warszawa Wschodnia, peron czwarty.

Zaraz Kamil będzie siedział w radiowozie.

Skarga do Strasburga. HFPC: argumenty sądu nie są wystarczająco przekonujące

– Wiem, że ma swoje za uszami. Ale nie jest zdemoralizowany, tylko chory! – zapala się Zbigniew Lotarski. Nie jest krewnym Kamila. Kiedyś dał pracę jego mamie i zainteresował się losem chłopca. Teraz przypomina długą listę chorób chrześniaka: zespół Aspergera, ADHD, niedosłuch, afazja, stany depresyjne i lękowe. Dokumentacja medyczna Kamila liczy kilkaset stron.

Kiedy go zatrzymali, Lotarski zgłosił się do Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Rodzina złożyła skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, a członkowie HFPC są jej pełnomocnikami w postępowaniu.

– Sprawa jest bezprecedensowa. ETPC nie rozpatrywał dotychczas podobnej skargi z Polski. Mamy chłopca, który nie dopuścił się żadnych poważnych przewinień, dodatkowo cierpi na różnego typu zaburzenia. A w świetle międzynarodowych standardów pozbawienie dziecka wolności zawsze powinno być środkiem ostatecznym – mówi Marcin Szwed z HFPC.

Ojciec chrzestny Kamila: - W opinii sądowej biegli psychiatrzy napisali, że może pokierować swoim zachowaniem, bo nie jest osobą niepełnosprawną umysłowo. Ale podkreślają też, że ze względu na choroby ma problemy w funkcjonowaniu, więc wymaga specjalnej edukacji i pomocy psychologa.

Helsińska Fundacja Praw Człowieka zwraca uwagę, że biegli psychiatrzy nie piszą nic o demoralizacji chłopca. Ani o konieczności umieszczenia go w ośrodku.

– W skardze wskazujemy m.in., że naruszono wolność osobistą chłopca, gdyż nie przedstawiono dostatecznie przekonujących argumentów, by uzasadnić tak daleko idący środek. Według samych psychologów z MOW-u, ośrodek nie jest dostosowany do jego stanu zdrowia i potrzeb. Podnosimy także zarzut naruszenia prawa do poszanowania życia rodzinnego ze względu na odseparowanie Kamila od bliskich. Placówka znajduje się 250 km od jego domu – dodaje Szwed.

Kamil trafił pod zły adres

Wątpliwości ma też psychiatra Kamila. W opinii medycznej wydanej na prośbę chrzestnego podkreśla, że "pobyt w MOW-ie może być niewystarczającą z perspektywy zaburzeń psychicznych, a nawet niekorzystną formą rehabilitacji pacjenta". Według lekarki "na funkcjonowanie Kamila w znacznym stopniu wpływa zespół Aspergera, który charakteryzuje się ograniczeniem rozumienia sytuacji społecznych i możliwości właściwego pokierowania swoim zachowaniem".

– Nie mieści mi się to w głowie. Decyzja sądu mnie po prostu przeraża. Młodzieżowy ośrodek wychowawczy absolutnie nie jest miejscem dla dzieci ze spektrum autyzmu, do którego zaliczamy zespół Aspergera – mówi Sylwia Kowalska, dyrektor zarządzająca fundacji Autism Team.

– Oceniając takie dziecko jako niegrzeczne zapominamy, że może ono nie mieć prawidłowo rozpoznanych potrzeb, i nie rozumieć przyjętych ogólnie kodów społecznych. To tak, jakbyśmy ucznia na wózku inwalidzkim ganili, że nie potrafi wejść po schodach. Kamilowi wyrządzono wielką krzywdę – podkreśla.

I tłumaczy, na czym polega pułapka.

W całościowych zaburzeniach rozwoju niepełnosprawność jest często niewidoczna na pierwszy rzut oka. Stoi przed tobą silny, zdrowy, wysportowany chłopak. Nie masz powodu, żeby stosować wobec niego taryfę ulgową. Ale szkoła, mówi Kowalska, jest dla niego jak labirynt, a on porusza się z opaską na oczach.

Lotarski: – Lekcje opuszczał między innymi przez wizyty u lekarza. Kiedy dostałem telefon, że ma skierowanie do ośrodka wychowawczego, odebrało mi mowę.

– Nie mogę się pogodzić, że Kamil i jego matka ciągle mają w życiu pod górę. Ostatnio lekarz powiedział Oldze, że ktoś inny na jej miejscu już dawno by się poddał.

Nawet pan sobie nie wyobraża, ile przeszła ta kobieta.

Olga przyjechała do Polski w wieku osiemnastu lat. Niedługo później spędziła pierwszą noc na ulicy.
Olga przyjechała do Polski w wieku osiemnastu lat. Niedługo później spędziła pierwszą noc na ulicy. © Wirtualna Polska | Maciej Stanik

Chleb z keczupem

Kwiecień, 2000 rok.

Autobus najpierw lekko zwalnia, po chwili zatrzymuje się na Warszawie Zachodniej. Ciemno i zimno. Olga pociera ręce, żeby trochę się rozgrzać. Ledwo stoi na nogach, podróżuje trzecią dobę. Nie zna nikogo, ma tylko małą torbę z ciuchami.

Spakowała ją zaraz po osiemnastych urodzinach. Wychowała się w Korsuniu Szewczenkowskim, małym mieście 150 km na południe od Kijowa. Od dziecka marzyła o Polsce, bo to kraj mamy i babci. – Uparta jesteś, ale jedź… - mama dukała przez łzy na dworcu. A potem zniknęła w ciemności.

Dworzec Zachodni. Trudno wdrażać plan B, skoro plan A nigdy nie istniał.

Facet w autobusie, budowlaniec pod trzydziestkę, oferuje pomoc. Ponoć zna miejsce, z którego Ukraińców werbują do roboty. Ryzykowne, ale Olga nie ma innej opcji. Zajeżdżają pod duży dom. Gospodarz za opłatą pozwala jej spać w stodole z kilkunastoma innymi osobami. Wieczorem, gdy ludzie ułożą się już na sianie, zasuwa masywne drewniane drzwi. Ciemno. Zaduch taki, że można kroić nożem powietrze.

Czwarta rano - pobudka. Olga myje się w misce przed stodołą albo na stacji benzynowej. Po piątej ludzie zbierają się po drugiej stronie ulicy. Gość z autobusu miał rację - co jakiś czas podjeżdżają auta, a kierowcy pytają, kto chętny na robotę.

Pierwsza praca Olgi: zbieranie truskawek, 2,50 zł za godzinę. Zaczyna o świcie, kończy o zmierzchu. Pada na twarz, ale trzeba jeszcze zajść do całodobowego po obiad na następny dzień. Chleb z masłem albo keczupem, na nic innego jej nie stać.

Latem jeszcze jakoś idzie, ale gdy sezon się kończy, Olga musi się wynieść ze stodoły. Chodzi od domu do domu, w końcu kładzie się pod sklepem spożywczym i przykrywa ciuchami. Znowu: ciemno i zimno. Deszcz dudni o blaszany daszek.

Los uśmiecha się po kilkunastu dniach. Klient ze sklepu doradza, podobno szukają ludzi do zbierania jabłek w sadzie. Olga chwyta się tej szansy, potem łapie kolejne. Jest pomocniczką na budowach, sprząta mieszkania.

Karta się odwraca. Od teraz, myśli Olga, będzie już tylko lepiej. W sklepie poznaje faceta, rozmowa klei się od pierwszego zdania. Rozgadany, wesoły, porządny. Ma dobre serce, a czego więcej potrzeba? Po kilkunastu miesiącach rodzi się Kamil.

A potem cięcie. Ojciec chłopca znika z tej historii. Olga nie chce wchodzić w szczegóły. Kamil powie pedagogowi szkolnemu, że pewnego dnia tata wyszedł po mleko i nie wrócił.

Mamy nigdy o ojca nie pytał.

Olga nie pracuje, bo trzeba zająć się dzieckiem. Zaczynają tułaczkę po domach samotnych matek i ośrodkach dla bezdomnych. Jeden z nich jest przepełniony, więc umieszczają ich w pokoju z mężczyznami. Olga wiesza przy łóżku kawałek materiału. Próbuje się odgrodzić od dymu z papierosów, przekleństw i awantur.

– Jaką jestem matką, skoro Kamil musi się wychowywać w takim miejscu? – każdego dnia zadaje sobie to pytanie. I zawsze boli tak samo.

Co noc mocno przytula syna i gładzi po głowie.

A kiedy Kamil zamyka oczy, sama zasypia na mokrej poduszce.


Wędlina, serek, pomidor razy trzy

– Miałem wtedy kilka lat. To moje najlepsze wspomnienie z dzieciństwa. Bajek mi nie czytała, ale co wieczór leżała przy mnie. Zamykałem oczy z poczuciem, że nic złego się nie stanie, bo ona jest obok – opowiada Kamil.

O mamie najtrudniej mu rozmawiać. Słowa co chwilę więzną w gardle.

Kiedy był w zerówce, Olga dostała mieszkanie socjalne. Pracowała wtedy jako sprzątaczka. Czasem brała go ze sobą, w inne dni po lekcjach szedł na świetlicę.

– Mam najlepszą mamę na świecie. Nie skończyliśmy pod mostem, ale było bardzo biednie. Kolacja: mama je suchą kromkę chleba, a na mojej wędlina, serek, pomidor razy trzy. Oddawała mi dosłownie wszystko. Sama jechała na chińskich zupkach – wspomina Kamil.

- Mam najlepszą mamę na świecie - mówi Kamil. Przez kilka lat tułali się razem bo domach samotnych matek i ośrodkach dla bezdomnych.
- Mam najlepszą mamę na świecie - mówi Kamil. Przez kilka lat tułali się razem bo domach samotnych matek i ośrodkach dla bezdomnych. © Wirtualna Polska | Maciej Stanik

Długo nie mówił jej tego, o czym teraz opowiada.

Zaczęło się jakoś w czwartej klasie podstawówki.

Był wycofany. Dziki. Mało kto go lubił, kilku się uwzięło. Ale to nie tak, zaznacza Kamil, że dokuczali mu codziennie. Maksymalnie raz, dwa razy w tygodniu. Popychali na korytarzu, czasem bili. Kiedyś prawie spadł ze schodów, w ostatniej chwili złapał się koszulki innego ucznia. Nikomu tego nie zgłaszał. Mama by się załamała, nauczyciele i tak by nie uwierzyli, bo, jak mówi, to on jest w tej historii czarnym charakterem.

Nasłuchał się od rówieśników, że jest debilem, ułomkiem, downem. I że "mieszka w kartonach".

Raz wywrócili ławkę, na której siedział. Uderzył głową o szafkę. Kiedy poczuł na włosach ślinę, zerwał się i wyprowadził celny cios. Ale nie przestawali.

"Zadzwonisz po mamę czy na policję?".

"Wykręcić ci na 112?".

Kamil bierze ostatni łyk kawy. – W szkole mam z tyłu przycisk, który wyłącza uczucia. Najpierw bolało, a potem nie czułem już nic. Najlepiej było, gdy omijali mnie szerokim łukiem. W końcu stałem się dla nich powietrzem.

W ośrodku Kamil też funkcjonuje jako dziwoląg. Po akcji z masłem orzechowym zadał sobie pytanie: po co się męczyć?

– Chciałem się powiesić. Nie mogłem się uwolnić od myśli, że gdybym nie istniał, mamie byłoby lżej. Ale chwilę potem pomyślałem, jaki sprawiłbym jej ból.

Wiem, jak bardzo ją przygniotło, że mnie zabrali.


Dyrektor ośrodka: Kamil nie powinien do nas trafić

Sam MOW twierdzi, że Kamil nie powinien mieszkać w ich placówce.

– Przebywając tutaj, nie ma możliwości być objętym opieką zgodnie z orzeczeniem o niepełnosprawności. Wymaga nieustannej rehabilitacji i terapii, a także specjalistów, których MOW nie jest w stanie zapewnić. Wysoce prawdopodobne, że przebywając w grupie niedostosowanych, lęk społeczny Kamila i jego problemy w funkcjonowaniu się nasilą – pisze psycholog ośrodka w piśmie do sądu z lipca 2022.

– Takich historii jest więcej. W wielu MOW-ach przebywają dzieci ze spektrum autyzmu, a nie powinny. Chłopiec z zespołem Aspergera może nie mieć rozwiniętych pewnych umiejętności społecznych. Ośrodek wychowawczy to nie miejsce dla niego – mówi mi dyrektor placówki.

– To szerszy problem. Na bazie obowiązujących przepisów sędzia może umieścić w MOW-ie dziecko w spektrum autyzmu i w ogóle nie patrzeć na jego schorzenie. W wielu przypadkach tak się niestety dzieje. Mam wśród podopiecznych dziecko z Aspergerem i chłopców z wysokim poziomem demoralizacji. Wyobraża pan sobie ich funkcjonowanie pod jednym dachem? Przecież to są zupełnie inne dysfunkcje. Dzieci w spektrum autyzmu o niskim poziomie niedostosowania społecznego powinny być całkowicie poza systemem MOW-ów - zaznacza.

Wtóruje mu Sylwia Kowalska z fundacji Autism Team. – Mówimy o olbrzymim problemie systemowym. Uczniowie w spektrum autyzmu są wykluczani i dyskryminowani, także przez postępowania sądowe dotyczące ich rzekomej demoralizacji. Te historie bardzo często kończą się sprawami w sądach albo próbami samobójczymi. Tak się łamie w Polsce młodych ludzi – mówi Kowalska.

I dodaje: – Absolutnie nie zgadzam się z opinią sądu, że Kamil może w pełni kontrolować swoje zachowanie. Osoba w spektrum autyzmu potrafi czasem dostosować się do otoczenia i maskuje zaburzenie, chcąc spełnić oczekiwania wszystkich wokół.

Ale jej psychika płaci za to cenę.


Szkoła wspiera. Ale nie na pełen etat

Skoro miejsce Kamila nie jest w MOW-ie, to gdzie?

Kowalska odpowiada. – W domu. I w normalnej szkole.

Podstawą funkcjonowania Kamila w systemie edukacji jest pełne wsparcie nauczyciela współorganizującego kształcenie. Tyle że w siódmej klasie podstawówki taki nauczyciel był zatrudniony na 10 godzin na 20 przyznanych w orzeczeniu. W ósmej – na piętnaście.

Fragment dokumentacji medycznej chłopca.
Fragment dokumentacji medycznej chłopca.© Dokumentacja rodziny Kamila

Dyrektor podstawówki, do której chodził Kamil, odmawia rozmowy i przekierowuje mnie do Mateusza Witczyńskiego, rzecznika prasowego z urzędu miasta, który nadzoruje placówkę.

– Szkoła poszukiwała nauczyciela na pełny etat, jednak ze względu na brak chętnych został zatrudniony w takim zakresie, w jakim był dostępny. Niestety, znalezienie nauczycieli współorganizujących kształcenie, którzy muszą posiadać odpowiednie kwalifikacje, jest bardzo trudne – odpisuje Witczyński.

Do końca nauki Kamila w szkole podstawowej, placówka nie otrzymała orzeczenia o kształceniu specjalnym ze względu na Aspergera. Chodziło o niepełnosprawność ruchową oraz zaburzenia rozwoju mowy i języka.

– Postępowanie wyjaśniające kuratorium oświaty wykazało, że placówka zrealizowała wobec ucznia wszystkie zadania pomocowe o charakterze psychologiczno–pedagogicznym, jakimi może dysponować dyrektor – twierdzi Witczyński.

I dodaje, że w ubiegłym roku szkolnym nikt nie zgłosił przypadku przemocy wobec chłopca.

W pierwszej klasie technikum Kamil przez dwa miesiące w ogóle nie miał nauczyciela współorganizującego naukę.

– W Warszawie było wówczas wiele wakatów na to stanowisko. Nauczyciela współorganizującego kształcenie udało się zatrudnić w listopadzie. Był to wymiar 16/20 etatu, ponieważ pedagog posiadał etat w innej placówce, a obecne przepisy nie pozwalają na zatrudnienie go w pełnym wymiarze. W marcu pedagog został już zatrudniony na cały etat – odpowiada technikum.

Nagły zwrot

Od pierwszego dnia Kamila w ośrodku Zbigniew Lotarski robi wszystko, żeby pomóc chrześniakowi. Pisze pisma do Rzecznika Praw Obywatelskich, Rzecznika Praw Dziecka i Ośrodka Rozwoju Edukacji. Dostaje odpowiedzi, które da się zamknąć w słowach: przyjrzymy się sprawie.

Adwokat Olgi składa wniosek o urlopowanie chłopca. A MOW prosi sąd o zwolnienie Kamila do czasu przebadania go przez zespół specjalistów sądowych.

– W lipcu sędzia nie zgodziła się na wypuszczenie Kamila, argumentując, że jest w MOW-ie zbyt krótko. A miesiąc później chłopak był już w domu. Cieszymy się, że został urlopowany, natomiast gdzie tu logika w postępowaniu sądu? – pyta Lotarski.

Wysyłam pytania do sędzi prowadzącej sprawę:

1. Czy skoro sam MOW twierdzi, że nie może pomóc Kamilowi, skierowanie do placówki było błędem? Jeśli tak, kto za niego odpowiada?

2. Jak sędzia odniesie się do zarzutu Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, że w opinii biegłych psychiatrów nie ma słowa o demoralizacji Kamila, ani o konieczności umieszczenia go w ośrodku?

3. Skoro w lipcu sędzia nie zgodziła się na urlopowanie Kamila, twierdząc, że jest w MOW-ie zbyt krótko, dlaczego w sierpniu mógł opuścić ośrodek?

4. Czy młodzieżowy ośrodek wychowawczy jako instytucja to odpowiednie miejsce dla dzieci ze spektrum autyzmu?

Rzeczniczka prasowa Sądu Okręgowego w Warszawie ds. karnych, rodzinnych i nieletnich, Beata Adamczyk-Łabuda, odpisuje, że sędzia referent nie będzie odpowiadała na pytania mediów.

- Postępowanie jest sprawą z kategorii opiekuńczych i rodzinnych i toczy się przy drzwiach zamkniętych. Nieletni ze względu na swoje dobro nie ma dostępu do całości akt sprawy - zaznacza Adamczyk-Łabuda.

- Ustawa o postępowaniu w sprawie nieletnich nie uzależniała stosowania środka w postaci umieszczenia w MOW od stanu zdrowia nieletniego. Również jego ewentualne dysfunkcje nie wykluczały stosowania takich środków - informuje rzeczniczka i dodaje, że "nikt z ramienia Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka nie zapoznawał się z aktami".

Pełną odpowiedź sądu ws. Kamila znajdziesz w TYM MIEJSCU.

Olga boi się, że wkrótce znowu straci syna.
Olga boi się, że wkrótce znowu straci syna. © Wirtualna Polska | Maciej Stanik

Być jak każdy

Teraz Kamil czeka. W najbliższych tygodniach zespół specjalistów sądowych zdecyduje, czy na dobre wróci do swojego dawnego świata, czy do ośrodka.

Chce jakimś cudem skończyć szkołę. Znaleźć robotę, pomóc trochę mamie. Wreszcie przestać być tym "dziwnym" i stać się zwykłym szarym człowiekiem. Czy może być coś lepszego?

Olga: – Od szesnastu lat boję się, że mi go zabiorą i już go nie odzyskam. Wiele razem wycierpieliśmy. Ale nie ma dnia, żebym się nie cieszyła, że go mam. Bardzo proszę, niech pan koniecznie napisze to w reportażu.

Wieczorem kładą się obok siebie w milczeniu jak dawniej. Olga gładzi syna po głowie, po chwili Kamil zasypia.

Skoro matka jest obok, na razie żadne zło go nie dosięgnie.

***

Imię i nazwisko Kamila oraz niektóre szczegóły zostały zmienione.

Chcesz skontaktować się z autorem? Napisz! dariusz.faron@grupawp.pl

Źródło artykułu:WP magazyn
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (847)