"Będziesz zdychał". O chłopcu, który został marionetką
Marzył o takiej jak ona. Filmiki miały być ich słodką tajemnicą. Ale gdy tylko je wysłał, usunęła konto, a obcy ludzie zaczęli pisać Maćkowi, że go zaje...ą. Pomyślał, że skoro i tak umrze, lepiej zabić się samemu.
Maj 2024. Łeba.
W bistro Magdy od rana spory ruch. Jest weekend majowy, a poza tym zbliża się sezon. Zwykle z obsługą gości pomaga jej 16-letni syn, Maciek, jednak napisał, że tym razem zostanie w domu. Niedługo później telefon Magdy znowu brzęczy. Koleżanka.
- Mam pilną sprawę. Możesz do mnie przyjechać?
- Co się stało?
- To nie jest rozmowa na telefon.
Głos znajomej lekko drży, sprawa musi być poważna. Dlatego kilka chwil później Magda staje przed jej drzwiami. Nie bawią się we wstępy.
- Chodzi o Maćka. Ale zanim porozmawiamy, pokażę ci filmik.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kontrowersyjna terapia dla dzieci z autyzmem. Nagrania z lat 90.
Magda bez słowa wpatruje się w ekran telefonu, na którym pojawia się jej syn. Nagle czuje, jak ziemia usuwa jej się spod nóg. Pierwsza myśl: jak on mógł zrobić coś takiego? Jak w ogóle mógł o tym pomyśleć?! Nie przypuszczała, że jest do tego zdolny. Podobno filmik krąży już po całej szkole.
Kolejny telefon. Marlena. Jej córka chodzi z Maćkiem do klasy.
- Magda, musisz do mnie przyjechać.
- Wiem o wszystkim. Widziałam filmik.
- Nie chodzi o nagranie. Twój syn chyba chce się zabić.
DIAGNOZA
Niski, blond włosy, okulary w cienkich oprawach. Zielone oczy i zaokrąglony podbródek pewnie odziedziczył po matce. Za to temperamentu raczej mu nie przekazała. Ona zadziorna, energiczna, typ gaduły, a on zawsze przemykał po szkolnych korytarzach jak cień.
Ale od początku się wyróżniał.
Nie lubił się przytulać. Bawił się tylko klockami. Nienawidził dźwięku zabawek. Gdy Magda mu jakąś podsuwała, zaczynał krzyczeć. Potrafił bujać się godzinami do przodu i do tyłu. Kiedy się denerwował, uderzał głową w lustro. Zmartwiona Magda mówiła rodzinie i przyjaciołom, że z jej synem chyba coś nie tak. Odpowiadali, że sieje panikę. Że jest przewrażliwiona. Przecież każde dziecko rozwija się w swoim tempie.
Najpierw wykryto u niego zaburzenia integracji sensorycznej. Później zespół Aspergera. Maciek jest w normie intelektualnej. Specjalista diagnozujący chłopca zwrócił natomiast uwagę m.in. na ograniczone posługiwanie się myśleniem przyczynowo-skutkowym i deficyty w rozumieniu sytuacji społecznych.
- Poczułam przerażenie i ulgę. O spektrum autyzmu nie wiedziałam zupełnie nic, a odkąd rozstałam się z ojcem Maćka, wychowywałam go sama. Jednocześnie diagnoza oznaczała, że wcale nie jestem najgorszą matką świata - opowiada Magda.
- Obiecałam sobie, że zrobię wszystko, żeby mimo zaburzeń rozwojowych syn był szczęśliwy.
PARAPET
Postanawia zacząć wszystko od nowa.
Przeprowadzają się z Dolnego Śląska do Łeby, gdzie nieraz przyjeżdżali na dłuższe wakacje. Magda poznaje nowego partnera, otwiera bistro. Zapisuje Maćka do szkoły podstawowej i na terapię behawioralną. Terapeuci szkolą go, jak być grzecznym i szanować normy społeczne. Kiedy spełnia ich polecenia, dostaje nagrody. Uczy się nawet formułki:
- Jestem Maciek. Mam osiem lat. Chodzę do drugiej klasy.
Terapia przynosi skutki. Nauczycielki rzadko wpisują jego nazwisko do dziennika uwag. A przed pandemią Maciek odbiera świadectwo z czerwonym paskiem. W szkole naprawdę trzyma fason. Ale po powrocie z lekcji nie mówi już wyuczonych formułek. Coś w nim pęka.
Łapie tarkę i pociera dłonie do krwi.
Wsuwa stopy pod nogi krzeseł i je dociska, żeby bolało.
Coraz rzadziej się odzywa.
Coraz częściej jest z Magdą w gabinecie psychiatry, który diagnozuje stany depresyjne. Dostaje tabletki, po których ma być lepiej. Ale nie jest.
Któregoś dnia Magda wchodzi do pokoju syna i widzi go na parapecie w otwartym oknie. Doskakuje do niego, próbuje wciągnąć do środka. Podczas szarpaniny Maciek krzyczy przez łzy, że się zabije. Później, już spokojnie, będzie tłumaczył matce: mózg podpowiedział mu, że samobójstwo to najlepsze rozwiązanie.
Ona z kolei mówi mu: kocham cię i zrobię wszystko, żeby ci pomóc. Tak układają z partnerem plan na każdy dzień, żeby cały czas ktoś był przy Maćku. Jeżdżą z nim do psychologa i psychiatry.
Wymontowują zamki, żeby nie mógł się zamknąć w pokoju.
Likwidują klamki, żeby nie mógł się na nich powiesić.
Po latach terapii wreszcie ulga i nadzieja. Stan Maćka wyraźnie się poprawia.
Nie jest już taki milczący. Nieraz wychodzi ze znajomymi. Zagaduje do mamy, żartuje do jej partnera. Radzi sobie na tyle dobrze, że specjaliści i nauczyciele radzą, żeby nie posyłać go do szkoły specjalnej, tylko ogólnodostępnej. Maciek dostaje się do Zespołu Szkół Gospodarki Żywnościowej i Agrobiznesu w Lęborku.
Magda myśli, że najgorsze mają już za sobą. Nie wie jeszcze, jak bardzo się myli.
PAPIEROSY
W nowym otoczeniu Maciek nie może się odnaleźć. Cichy, zamknięty w sobie, trudno mu zawiązać przyjaźnie.
Magda: Wychowawczyni była właściwą osobą na właściwym miejscu. Potrafiła świetnie współpracować z Maćkiem. Natomiast grupa rówieśników zauważyła, że z powodu spektrum autyzmu moim synem łatwo manipulować. Stał się dla nich marionetką. Zaczęłam dostawać sygnały od innych rodziców, że niektórzy się z niego wyśmiewają.
Raz jeden z "kolegów" podpuszcza Maćka, żeby ukradł paczkę papierosów z kurtki w szatni. Robi to bez wahania. Magda zostaje wezwana do szkoły. Innym razem Maciek bije się z kolegą, który miał mu dokuczać. Coraz częściej wagaruje.
Hanna, koleżanka Maćka ze szkoły: Większość stwierdziła, że jest bardzo specyficzny. Nie było zamkniętej grupy, która mu dokuczała. Po prostu szkolna społeczność go nie zaakceptowała. Funkcjonował jako dziwak.
Znowu ta sama płyta: wizyty Magdy w szkole, psychoterapia Maćka, rozmowy z synem ("nic się nie dzieje mamo, wszystko OK"). Ale tak jak w podstawówce, z biegiem czasu wydaje się, że sprawy zaczynają iść ku dobremu. Maciek przestaje opuszczać lekcje, poprawia oceny, podobno coraz lepiej dogaduje się z kolegami.
Aż nadchodzi tamten weekend majowy. Bistro. Telefony koleżanek do Magdy.
Pierwsza: pokażę ci filmik.
Druga: on chyba chce się zabić.
OCZY
Jako druga dzwoni Marlena, matka Hani. Magda jest u niej po 10 minutach.
Hania: Dostałam filmik od znajomego. Od razu napisałam do Maćka, co on wyprawia. Odpisał, że to wszystko nie tak. Że ktoś go namówił, podpuścił, a on się nie zorientował. Gdy zapytałam, czy ma jakieś dowody, zaczął wysyłać screeny rozmów z nieznajomą dziewczyną. Potem napisał, że nie chce już żyć. Szybko zadzwoniłam do mamy. Przestraszyłam się, że coś sobie zrobi.
Magda czyta rozmowę Hani z Maćkiem i wybiega z mieszkania znajomej. Trzeba go ratować, za chwilę może być za późno. Dłonie na kierownicy się trzęsą, w głowie zdążył się zagnieździć strach, że może nie zobaczyć już syna żywego.
Wpada do mieszkania. Znowu: przerażenie i jednocześnie ulga.
Maciek siedzi na łóżku i wpatruje się w ścianę zaszklonymi oczami. Nie porusza się nawet gdy Magda próbuje go przytulić. Jak gdyby był zahipnotyzowany. Odzywa się dopiero po chwili.
- Zrobiłem coś strasznego, mamo.
- Jestem z tobą. Wiem, że ktoś cię skrzywdził - odpowiada Magda.
Chwilę później są w drodze na policję. Najwyższa pora, żeby Maciek opowiedział, co właściwie się wydarzyło.
NIC SIĘ KOTKOWI NIE STANIE
Zawsze czuł się inny. Odrzucony.
Dlatego cieszy się, kiedy w pierwszych dniach maja dostaje wiadomość od atrakcyjnej nieznajomej. Przed 11:00 Maciek pisze do szkolnego kolegi, Bartka: "twoja była do mnie napisała", "jakaś Maja". Bartek odpisuje, że łatwo można z nią wejść w związek. Maciek musi to tylko dobrze rozegrać.
Tymczasem Maja szybko przechodzi do rzeczy.
Wysyła Maćkowi zdjęcie nagiego ciała wyginającego się na łóżku. Nie widać twarzy. Fotografia najprawdopodobniej pochodzi ze strony z pornografią, ale Maciek jako osoba w spektrum tego nie dostrzega. Jest przekonany, że to Maja.
Dziewczyna ma dla niego propozycję. Będzie mógł z nią uprawiać seks, ale pod jednym warunkiem: musi odbyć stosunek z kotem, nagrać to i wysłać jej wideo. "Nie zrobisz tego? Proszę cię. Nic się kotkowi nie stanie [...] Jakbyś w niego włożył cztery razy, to możesz we mnie 50". Zapewnia, że nic nikomu nie powie. Nawet jak zerwą. Wysyła szczegółowe instrukcje: "Walisz chwilę, włączysz nagrywanie, wkładasz w kotka przez dwie minuty, szybkie ruchy, wyciągasz i strzelasz na niego albo jemu do buzi".
Maciek bardzo chce mieć dziewczynę. Ale ma wątpliwości. "Misiu, nie chcę tego robić". Dodaje, że czuje "jakąś blokadę wewnętrzną". Bo - tłumaczy - co innego uprawiać seks z człowiekiem, a co innego z kotem. "To dziwne". Maja nalega: "skarbie, bardzo proszę".
W końcu Maciek się zgadza.
Wysyła jej dwa filmiki, ale Maja jest zawiedziona. Nie ma najważniejszego: "nawet nie widać, czy ty mu wsadzasz". Nagle cięcie: dziewczyna pisze, że wkrótce się wyprowadza. Rozmowa się urywa.
Maja znika z Instagrama. A Maciek żali się Bartkowi: "nie mam już dziewczyny".
W poniedziałek idzie na lekcje. Koledzy patrzą w ekrany telefonów, pokazują na niego palcami i się śmieją. Maciek w panice ucieka ze szkoły. Kierowca nie chce go wpuścić do autobusu, ale jakaś kobieta pożycza mu pieniądze na bilet. Powoli dociera do niego, że stał się pośmiewiskiem.
Wieczorem pyta Bartka, czy to przypadkiem nie on pisał do niego z fikcyjnego konta byłej dziewczyny, ale ten zaprzecza. Twierdzi, że wyjechała za granicę, Maciek już jej nie znajdzie. A filmiki podobno rozsyła wszystkim jakiś znajomy Mai. Bartek dopytuje, czy Maciek pójdzie na policję. - Nie. Ja się, k..., boję teraz o własne życie. Nie wiem, mam ochotę się zabić.
Niektórzy już wysyłają mu wiadomości, że jest "jeb... zoofilem".
Boi się, że inni pobiją go za to, co zrobił. Bartek uspokaja - minie trochę czasu i sprawa ucichnie. Będzie dobrze. Ale musi usunąć czat z Mają. Niedługo wszyscy zapomną.
Myli się. To dopiero początek.
LEKARZE: MACIEK NIE JEST SPRAWCĄ, TYLKO OFIARĄ
Magda też ogląda filmiki. Na pierwszym Maciek onanizuje się, trzymając zwierzę na ręce. Na drugim – masturbuje się nad kotem.
- Muszę wiedzieć. Zrobiłeś to? - pyta syna. Przysięga, że nie. Nie zamierzał skrzywdzić kota. I nie spenetrował go. Po wysłaniu Mai pierwszego filmu napisał jej, że to zrobił, bo chciał, żeby dziewczyna tak myślała. Jego słowa potwierdza obdukcja u weterynarza, który w badaniu klinicznym zwierzęcia nie stwierdza nieprawidłowości.
- Syn nigdy nie przejawiał tego typu skłonności. Ani nie wysyłał sygnałów, że jest zdemoralizowany i mógłby na tym tle krzywdzić zwierzęta - zarzeka się Magda.
Podobnie uważają specjaliści.
- Na podstawie przeanalizowanego materiału, tj. rozmów na komunikatorach, a także wywiadu z chłopcem i jego mamą, wnioskuję, że nie przejawia on skłonności zoofilnych, a zachowanie było skutkiem zmanipulowania chłopca. Maciej jest w całym wydarzeniu ofiarą - pisze w opinii z 10 maja 2024 r. seksuolog.
Z kolei psychiatra Maćka ocenia: - Nic nie wskazuje, że u pacjenta występują problemy na tle seksualnym czy, idąc dalej, jakiekolwiek dewiacje związane ze zwierzętami. Nigdy nie miał skłonności do krzywdzenia innych. Wolał raczej zamknąć się w pokoju niż kogoś atakować.
Nie podajemy nazwiska lekarza Maćka, by zapewnić chłopcu anonimowość. Psychiatra zdecydował się na rozmowę za zgodą matki niepełnoletniego pacjenta. Podobnie jak seksuolog, nie ma wątpliwości: to on jest tu ofiarą.
- Dzieci i młodzież w spektrum autyzmu często nie rozpoznają sygnałów, że ktoś przekracza ich granicę i prowokuje do zrobienia rzeczy, które są ponadnormatywne. Maciej nie miał pojęcia, czym jest zoofilia. Nie miał wcześniej żadnych tego typu doświadczeń i nie wiedział, że czegoś takiego robić nie powinien - tłumaczy lekarz.
- W tamtej chwili myślał wyłącznie schematem: jeśli zrobię daną rzecz, wreszcie będę akceptowany przez innych, więc musi to być dobre. Jako osoba w spektrum autyzmu nie był w stanie przewidzieć kosztów i szkód. Jest ofiarą manipulacji i to podwójnej. Myślał, że rozpoczyna związek z kobietą i zacieśnia relacje z kimś, kogo uważał za przyjaciela - dodaje.
SZKOŁA: TEMAT ZAMKNIĘTY
Magda zgłosiła na policji popełnienie przestępstwa z art. 191a (utrwalanie wizerunku osoby w trakcie czynności seksualnej poprzez użycie wobec niej przemocy, groźby bezprawnej lub podstępu) i art. 198 (seksualne wykorzystanie bezradności lub ograniczonej poczytalności).
- Mój syn został potwornie skrzywdzony. Nie mam wątpliwości, że Maja nie istnieje. W telefonie syna znalazłam jego korespondencję nie tylko z fikcyjnym kontem, ale też z Bartkiem, który miał być jej byłym chłopakiem. Jako matka wiem, kto jest sprawcą, jednak tu postawię kropkę. Niech rozstrzygną odpowiednie organy - mówi Magda.
Po odnalezieniu czatów syna zadzwoniła na policję, że ma nowe dowody. - Dyżurna zapytała, czy podtrzymuję zgłoszenie. "Bo to przecież tylko takie żarty". Poczułam, jakby ktoś napluł mi w twarz. Zapytałam, czy kiedy mój syn popełni samobójstwo, nadal będzie to żartem – opowiada matka Maćka.
Niedługo później jeszcze jedna rozmowa telefoniczna, tym razem z wychowawczynią Maćka. - Przekazała, że Bartek i jego mama chcą się z nami spotkać na terenie szkoły. Przeprosić za rozpowszechnianie filmików. Nie zgodziłam się. Mój syn był w tak złym stanie psychicznym, że nie wyobrażałam sobie tego spotkania - tłumaczy.
Dyrektorka Zespołu Szkół Gospodarki Żywnościowej i Agrobiznesu w Lęborku, Hanna Janczak, uważa, że placówka zrobiła po całym zdarzeniu wszystko jak należy.
- Jako dyrekcja, wraz z pomocą specjalistów, przeprowadziliśmy z uczniami rozmowy wychowawczo-profilaktyczne. Dotyczyły zachowania w sieci i konsekwencji upowszechniania nagrań o treściach intymnych czy pornograficznych. Rozmawialiśmy o tym, by przedwcześnie nie wydawać wyroków - mówi Wirtualnej Polsce dyrektorka.
- To byli uczniowie naszej szkoły, ale rzecz nie działa się na terenie placówki. Nie jesteśmy stroną w sprawie, więc nie dostajemy żadnych informacji o działaniach organów. Zamknęliśmy już temat – zaznacza Janczak.
Choć minął rok, tematu na pewno nie zamknęli Maciek i jego mama.
NIECH ZDYCHA
Sprawa Maćka toczy się w Sądzie Rejonowym w Wejherowie. Jak informuje rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Gdańsku, sędzia Łukasz Zioła, nie może podać szczegółów przebiegu postępowania, ponieważ dotyczy ono małoletnich.
Na wyrok w sądzie zawsze trzeba poczekać. Na wyrok w internecie - już nie. Wirtualna ława przysięgłych zbiera się sekundy po tym, jak filmiki z Maćkiem lądują na forach i w mediach społecznościowych.
Kamil: je...y zoofil.
Dawid: spier....na.
Roksana: je...y skur...yn.
Konto Flora is dead: Tę ku..ę trzeba powiesić za jaja. Biedna kicia, będziesz zdychał.
Artur wysyła Maćkowi prywatną wiadomość: je..ć ci całą rodzinę, ku..o.
Portal "e-Lębork. Miasto w sieci" pisze o "szokujących informacjach dotyczących przypadku zoofilii w Lęborku, które przekazał na Instagramie Dolnośląski Inspektorat Ochrony Zwierząt".
- Ktoś nagrał mi się na pocztę głosową, że połamie mi ręce i że jestem ku..ą. "Musi zginąć", "zaje.... go, jak go spotkamy" - takie komentarze pojawiały się jak grzyby po deszczu. Łącznie dostaliśmy kilkadziesiąt wiadomości. Każda sprawiała, że jako matka zapadałam się jeszcze głębiej - mówi Magda.
Odcina Maćka od internetu, żeby nie czytał wyzwisk. Ale chodzi nie tylko o świat wirtualny.
Pukają do nich policjanci. Tłumaczą: dostali zgłoszenie, że trzeba zabrać zwierzę z patologicznej rodziny. Dopiero kiedy Magda pokazuje im dokumentację medyczną Maćka, opinie specjalistów i obdukcję kota, odpuszczają.
W sklepie osiedlowym dwóch chłopaków rozmawia w kolejce na tyle głośno, żeby Magda słyszała. "Jak go ręka nie boli po takim trzepaniu?!".
Przed ich bistro w Łebie zjawiają się grupki nastolatków, żeby zobaczyć matkę potwora, który znęcał się nad kotem.
Gdy w poradni psychologicznej Magda mówi na głos swoje nazwisko, czuje spojrzenia innych.
Kilka wieczorów z rzędu ktoś świeci im w okna światłami samochodu.
- Maciek bardzo się bał. Przestał wychodzić z domu. Kiedy musiał to zrobić, zakładałam mu kaptur i okulary przeciwsłoneczne. Ścięłam mu włosy. W samochodzie kładł się na tylnym siedzeniu i prosił, żeby przykryć go kocem - opowiada Magda.
Jej głos łamie się najbardziej, kiedy opowiada, co dzieje się w głowie syna.
TRYB PRZETRWANIA
Całkowicie zobojętniał.
Dawniej lubił wyjść ze znajomymi. Zerkał w lustro, żeby poprawić fryzurę. Cieszył się z nowych butów. Teraz wszystko mu jedno. Rzadko się odzywa. Nie uśmiecha się. Nie ma planów. O niczym nie marzy.
Opinia psychiatry z października 2024 r.: "Aktualne znaczne pogorszenie stanu psychicznego. Objawy ostrego zespołu potraumatycznego [...] Ze względu na obecny stan i ryzyko podjęcia zachowań samobójczych zaleca się zmianę otoczenia i włączenie nowej farmakoterapii".
Już we wrześniu 2024 r. Magda i Maciek przeprowadzili się na wieś.
Psychiatra chłopca: Maciek ma klasyczne PTSD. Unika kontaktów z rówieśnikami. Nastąpił regres w kompetencjach i regulacji emocji, regres w chęci rozwoju, poznawania nowych rzeczy. Chłopak jest w trybie przeczekania, przetrwania. Nadal odczuwa silny lęk przed ostracyzmem. Boi się, że znowu zostanie wyśmiany, odrzucony, zraniony. Że znowu będzie dla kogoś - tu cytat – "zjebem dla innych".
- Stracił możliwość normalnej edukacji w swojej szkole, realizowania kontaktów rówieśniczych, musiał zacząć wszystko od nowa. Może z tego wyjść, ale przed nim długa droga – dodaje specjalista.
Magda nie wyobrażała sobie, że Maciek wróci do szkoły w Lęborku. Dowiedziała się o nauce w trybie kursowym. Zapisała syna do cechu rzemiosła, chodzi do pracy pięć razy w tygodniu. Magda nie chce mówić o szczegółach.
- Trauma będzie z nami do końca życia. Osoby, które zrozumiały, że Maciek jest ofiarą, i przyszły mnie przeprosić, mogę policzyć na palcach jednej ręki. Dlatego jest we mnie ogromny żal.
Marlena, znajoma Magdy: Łeba jest małym miastem, wszyscy się tu znamy. Ale po całej sytuacji niewiele osób wyciągnęło rękę do Maćka i jego mamy. Większość zaufała temu, co zobaczyła na filmiku. Nie znała całego kontekstu i nie zdawała sobie sprawy, że Maciek to chłopiec w spektrum autyzmu. Wydano wyrok, potem nikt już nie dociekał. Tę rodzinę bardzo skrzywdzono.
PILOT ZRZUCIŁ BOMBĘ
- Mówimy o skrajnym przypadku. Natomiast naśmiewanie się albo wkręcanie osób neuroatypowych jest niestety bardzo częste. Właściwie nie znam osoby neuroróżnorodnej, która nie doświadczyłaby tego typu zachowań - mówi Tomasz Bilicki, pedagog i interwent kryzysowy.
A dr Joanna Ławicka z fundacji Prodeste podaje przykłady przemocy seksualnej wobec osób w spektrum autyzmu.
Nastolatka, którą namawiano w internecie do przesyłania nagich zdjęć.
Nastolatek zmuszany w szkolnej toalecie do seksu oralnego.
Chłopiec rozebrany w łazience i nagrany przez kolegów z klasy. Wrzucili wideo do sieci, żeby było śmiesznie.
- Dzieci w spektrum są w grupie ryzyka ze względu na łatwowierność i podatność na manipulację. WHO podaje, że 76 proc. kobiet padło ofiarą przemocy seksualnej od werbalnej, przez fizyczne molestowanie, po gwałt. Natomiast nie ma danych dotyczących chłopców i mężczyzn. W historii Maćka mamy do czynienia z wyjątkowym okrucieństwem - tłumaczy Ławicka.
- Nie bez znaczenia w tej historii jest fakt, że Maciek był poddawany warunkowaniu behawioralnemu. Jego podstawą jest wyrabianie w dziecku przekonania, że aby było akceptowane, musi wykonywać polecenia i robić to, czego chcą inni. Osoba w spektrum powinna się uczyć, jak interpretować sytuacje społeczno-komunikacyjne innych, a nie tylko przyswajać "zachowania akceptowalne" - dodaje.
Oboje podkreślają z Bilickim, że to nie zaburzenie jest tu "problemem", tylko zachowanie otoczenia.
- Traumy, lęki, niska samoocena, poczucie bycia dziwakiem to nie są "powikłania" spektrum autyzmu czy ADHD. To kwestia postawy innych wobec osób neuroatypowych, a konkretnie braku akceptacji i niezrozumienia - mówi Bilicki.
Przemoc w internecie porównuje do sytuacji, w której samolot leci kilka kilometrów nad ziemią i zrzuca bombę na miasto. Pilot nie widzi, że pod nim wszystko płonie. Nie czuje dymu, nie słyszy krzyków.
- Należy zadać pytanie, co kierowało osobą, która skrzywdziła Maćka. I czy sama nie potrzebuje pomocy. Oczywiście niezależnie od tego powinna ponieść konsekwencje. Osobna kwestia to postawa tych, którzy rozpowszechniali filmiki i wyzywali Maćka w sieci. Ze świadków stali się współsprawcami - tłumaczy pedagog.
A psychiatra chłopca zaznacza, że problem dotyczy nie tylko osób neuroróżnorodnych.
- Przemoc w internecie, przybierająca ostatnio na sile, to igranie z ludzkim życiem. Gdyby nie szybka reakcja koleżanki Maćka, która powiadomiła mamę, tego chłopca mogło już nie być.
OSIEMNASTKA
Rodzice Bartka nie odpowiedzieli na prośbę o rozmowę.
18 czerwca odbyło się drugie posiedzenie sądu. Teraz rodzina Maćka czeka na kolejne. Wspomnienia ciągle wracają, więc trudno iść do przodu. Mimo to Magda i jej syn starają się jak mogą.
Na początku maja Magda zamieściła post w mediach społecznościowych. "Rok od chwili, gdy nasze życie zostało roztrzaskane na kawałki. Nikt nie pyta, czy mamy siłę. Nikt nie pyta, czy wszystko w porządku. Nikt nie pyta, jak żyje matka, której dziecko straciło chęć życia. Mój syn był marionetką. I nikt nie przeciął sznurków".
- Opowiadam naszą historię nie tylko po to, by inni poznali prawdę. Młodzi ludzie myślą, że w sieci nie obowiązują żadne reguły. Że mają kilka żyć. Może uświadomię choć jednej osobie, że tak nie jest.
- Czasem myślę o sprawcy. W jednej chwili zniweczył wszystko, o co walczyliśmy latami. Po prostu zniszczył nam życie. Będę o tym krzyczeć, bo jeśli jako matka nie stanę murem za własnym dzieckiem, kto to zrobi? To mój rodzicielski obowiązek.
- Minął rok, a ja nadal mam w głowie milion pytań. Czy upodlenie Maćka sprawiło sprawcy radość? Satysfakcję? Czy kiedy czytał wiadomości od mojego syna, dobrze się bawił? Ciągle domagał się więcej, brnął coraz głębiej bez żadnych skrupułów. To mnie przeraża.
- Jedno pytanie prześladuje mnie szczególnie. Niech odpowie mi jako matce. Co takiego zrobił mu mój syn, że tak bardzo go skrzywdził? - zastanawia się Magda.
Po 16. urodzinach Maciek stanął przed komisją, przyznano mu znaczny stopień niepełnosprawności. Świetnie radzi sobie w pracy, szefowie go chwalą.
Niedawno dostał od kolegi zaproszenie na osiemnastkę. Wiele by dał, żeby przeżyć taki wieczór. Zaśpiewać ze znajomymi piosenkę na karaoke. Pomylić kroki w tańcu i wybuchnąć śmiechem. Zjeść za dużo ciasta. Po prostu tam być. I dobrze się bawić.
Ale co, jeśli ktoś znowu wskaże go palcem? Wyśmieje? Wykorzysta? Po chwili zastanowienia odmówił. Nauczył się już przecież, że takie miejsca na są dla niego.
Pewnie jeszcze trafi się okazja. I może kiedyś znowu będzie normalnie żyć.
Na razie lepiej nie ryzykować.
Imiona bohaterów zostały zmienione.
Dariusz Faron jest dziennikarzem Wirtualnej Polski
Chcesz skontaktować się z autorem? Napisz! dariusz.faron@grupawp.pl