Zamroczeni Rosjanie w okopach. "Takim ludziom już na niczym nie zależy"
Sieć obiegają filmy, na których atakowani przez ukraińskie siły Rosjanie bardzo wolno (lub wcale) reagują na spadające i wybuchające w ich okopach granaty. Istnieje duże ryzyko, że rosyjscy żołnierze padają ofiarami hipotermii. - Następuje totalne zobojętnienie, człowiek zaczyna przysypiać. Jest się w stanie półletargu. Jeśli jest się w tym stanie kilka dni, nie ma czego ratować - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Maciej Matysiak, pułkownik rezerwy, ekspert fundacji Stratpoints i były zastępca szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego.
Od kilku dni w social mediach pojawiają nagrania, na których widzimy granaty spadające na okopy z rosyjskimi żołnierzami. Ci niemalże nie reagują. Niektórzy co prawda próbują lekko się ruszyć, ale najczęściej jest to tylko nieznaczna zmiana pozycji.
Można byłoby przypuszczać, że rosyjscy żołnierze są pod wpływem alkoholu lub środków uderzających. W rozmowie z Wirtualną Polską psychoanalityczka Wiola Rębecka-Davie mówiła, że na froncie podawanie środków psychoaktywnych jest niestety stałą praktyką. Jak wyjaśniała, mają one wzmacniać wytrzymałość organizmu.
Jednak w przypadku obecnej sytuacji na ukraińskim froncie wydaje się, że to nie używki są przyczyną dziwnego zachowania Rosjan. Powód? Przypadków takiego "otępienia" żołnierzy było więcej, czasem ofiarami stawały się całe grupy rosyjskich wojskowych. Wszyscy byli tak samo nieprzytomni, reagowali tak samo wolno.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pojawiają się informacje, że powodem tego stanu żołnierzy może być hipotermia. Niektórzy już wprost mówią o tym, że istnieje ryzyko, że - podobnie jak w walkach Sowietów w Finlandii - wśród Rosjan będą przypadki zamarznięcia w okopach i nabawienia się poważnych odmrożeń. Tym bardziej, że sytuacja na froncie nie jest korzystna dla Rosjan.
"Myślą: a niech mnie już zabiją, będę miał z głowy"
Maciej Matysiak, pułkownik rezerwy, ekspert fundacji Stratpoints i były zastępca szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego w rozmowie z Wirtualną Polską powołuje się na swoje doświadczenia, kiedy musiał spędzić z kolegami dobę w czołgu. - To był marzec, temperatura około 0 stopni. Jeden z kolegów z bólu i zimna się popłakał, nie wytrzymał. Kiedy pozostaje się w opresyjnych warunkach, jak żołnierze na froncie ukraińskim, wiedząc, że nikt nie da żadnego suportu, nie dostarczy pomocy, człowiek jest załamany - mówi.
Wojskowy podkreśla, że po stronie ukraińskiej żołnierze w okopach są cyklicznie wymieniani. - Jest rotacja, by nie przebywali do kresu wytrzymałości w trudnych warunkach. W przypadku żołnierzy rosyjskich zapewne zostali rzuceni na front i pozostawieni sami sobie. A takim ludziom już na niczym nie zależy - czy zostaną zabici, czy nie. Percepcja im się wyłącza, myślą: a niech mnie już zabiją, będę miał z głowy - zaznacza płk Matysiak.
- Następuje totalne zobojętnienie, człowiek zaczyna przysypiać. Jest się w stanie półletargu. Jeśli jest się w tym stanie kilka dni, nie ma czego ratować. Rosjanie się z nimi nie liczą, będą mobilizować kolejnych żołnierzy i skazywać ich na to samo - podkreśla.
Ogromne ryzyko hipotermii i jej tragiczne skutki
Hipotermia, czyli wychłodzenie organizmu, to stan, kiedy temperatura ciała człowieka spada poniżej granicznych 36 stopni Celsjusza. Ciężkie wychłodzenie, w którego trakcie temperatura może spaść nawet poniżej 28 stopni, wiąże się z bezpośrednim zagrożeniem życia.
Hipotermię dzielimy na łagodną (32-35 st.), gdzie odczuwa się uczucie marznięcia, zimne ręce czy dłonie, osłabienie, dezorientację i niepokój. Umiarkowana hipotermia (28-32 st.) to już stan, kiedy osoba nie ma możliwości sobie pomóc. Pojawiają się powyższe objawy, a do tego ból z zimna, brak wrażliwości na bodźce, skurcze mięśni, utrata poczucia czasu, apatyczne zachowania, postępująca utrata świadomości.
Hipotermia wpływa na zdolność właściwej oceny sytuacji. Nie wyczuwamy momentu, kiedy tracimy orientację i wtedy musimy liczyć na inne osoby, które mogą zauważyć nasze irracjonalne zachowania czy spowolnione reakcje.
Trzecim stadium hipotermii jest hipotermia ciężka, kiedy temperatura ciała spada poniżej 28 st. Wtedy następuje utrata świadomości, nikłe, ledwo wyczuwalne oddychanie, wolny puls, zimna skóra, niedotlenienie mózgu. Kiedy temperatura spada poniżej 25 st., mamy do czynienia z letargiem. Tracimy przytomność, nie mamy ruchów oddechowych, a jeśli nie dojdzie do szybkiej reanimacji, następuje zgon.
"Generał Mróz" a walka na froncie
Generał broni rezerwy Wojska Polskiego dr Mirosław Różański mówi w rozmowie z Wirtualną Polską, że rosyjscy żołnierze są skrajnie nieprzygotowani. - Są wyziębieni, nie mają odpowiedniego wyposażenia. Nie są przygotowani do takich działań jak na froncie w Ukrainie. W perspektywie mamy jeszcze "generała Mroza", który będzie rządził wojną w Ukrainie - dodaje.
- Ukraińcy też mają braki w wyposażeniu, ale ich determinacja jest większa. Do tego otrzymują wsparcie - mówi wojskowy, wspominając także o akcji fundacji Stratpoints, która zbiera środki na pomoc ukraińskim żołnierzom w przetrwaniu zimy na froncie - m.in. na zakup bielizny termalnej. Generał zaznacza, że wola walki Ukraińców, by uwolnić się od agresora, także "zagrzewa ich do walki".
Pekka Toveri, były szef fińskiego wywiadu, uważa, że zimą ukraińscy żołnierze muszą przygotować się na trudniejszą i bardziej wymagającą walkę na froncie. - Tam jest mokro. Czasami śnieg topnieje i staje się błotnisty, a potem znów zamarza. Ta wilgoć jest śmiertelna. Trudno jest w takich warunkach pozostać suchym. Hipotermia i inne problemy są wtedy znacznie gorsze niż przy "suchym" mrozie - podkreślił Toveri.
Czytaj też:
Żaneta Gotowalska, dziennikarka Wirtualnej Polski