Stawia ultimatum agentowi Tomkowi. "Potem rozpętuję armagedon"
Tomasz Kaczmarek twierdzi, że przekazywał tajne dane niektórym dziennikarzom, co miało służyć Prawu i Sprawiedliwości. Na słowa byłego agenta CBA ostro zareagował Cezary Gmyz. "Daję czas na odwołanie wszystkich jego łgarstw" - napisał korespondent Telewizji Polskiej w Berlinie.
22.11.2023 | aktual.: 22.11.2023 07:05
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Były agent Centralnego Biura Antykorupcyjnego i były poseł PiS Tomasz Kaczmarek zgłosił się w piątek do Prokuratury Rejonowej w Olsztynie. Twierdzi, że na polecenie swoich szefów - Mariusza Kamińskiego, jego zastępcy Macieja Wąsika i Ernesta Bejdy - pokazywał tajne dokumenty dziennikarzom sprzyjającym Prawu i Sprawiedliwości.
Według jego relacji dokumenty mieli widzieć Cezary Gmyz, Dorota Kania, Tomasz Sakiewicz czy Samuel Pereira. "Dostawali materiały opatrzone najwyższymi klauzulami tajności, a szefowie Biura mieli pełną świadomość, że łamią prawo" - czytamy w "Gazecie Wyborczej".
Gmyz reaguje na zarzuty agenta Tomka
Kaczmarek twierdzi, że swoje działania "inspirowania" mediów tajnymi materiałami kontynuował, gdy był już posłem PiS. Potem publikacje dziennikarskie miały służyć partii. - Zeznawałem pod rygorem odpowiedzialności karnej, był przy tym obecny mój adwokat. Nie boję się konfrontacji moich zeznań z dokumentami i z aktami śledztw - zapewnia w rozmowie z "GW".
Na słowa byłego agenta CBA zareagował już Cezary Gmyz, który według Kaczmarka miał otrzymać od niego różne materiały operacyjne.
"Po konsultacji z prawnikami, ze względu na moje litościwe serce daję Tomaszowi Kaczmarkowi alias agentowi Tomkowi czas na odwołanie wszystkich jego łgarstw do jutra do godziny 20. Potem rozpętuję armagedon" - napisał Gmyz na portalu X (dawniej Twitter).
Agent Tomek: to forma odkupienia win
W rozmowie z "Gazetą Wyborczą" Kaczmarek wskazał, że zgłosił się do prokuratury, bo "to jest mój obowiązek i forma odkupienia win". Jak stwierdził, nikt nie wie tyle o łamaniu prawa przez Kamińskiego i Wąsika, co on. Podkreślił, że próbował już to zrobić w 2019 roku, gdy zeznawał w prokuraturze w Katowicach, ale wówczas, jak mówi, sprawie ukręcono łeb.
Kaczmarek twierdzi, że PiS, "korzystając z podsłuchów i wiedząc o planach opozycji - czy to Platformy Obywatelskiej, lewicy, czy też PSL - dostosowywali swoje metody działań tak, aby rozbrajać pomysły i plany konkurentów".
Wśród dokumentów przekazywanych dziennikarzom miały być między innymi te dotyczące afery gruntowej. Kaczmarek miał je wozić osobiście do Cezarego Gmyza. Miejscem przekazywania dokumentów był wówczas parking przy Polu Mokotowskim, przed restauracją "Zielona Gęś".
Były agent twierdzi, że przekazywał także materiały z podsłuchów ze sprawy willi Kwaśniewskich w Kazimierzu Dolnym.
Przeczytaj również: