"Agent Tomek" przekazywał tajne dokumenty dziennikarzom? "Na polecenie PiS"
Tomasz Kaczmarek twierdzi, że przekazywał tajne dane niektórym dziennikarzom, co miało służyć Prawu i Sprawiedliwości. - To jest mój obowiązek i forma odkupienia win. Nikt nie wie tyle o łamaniu prawa przez Kamińskiego i Wąsika, co ja - mówi "Gazecie Wyborczej".
20.11.2023 | aktual.: 20.11.2023 21:22
Były agent CBA i były poseł PiS Tomasz Kaczmarek zgłosił się w piątek do Prokuratury Rejonowej w Olsztynie. Twierdzi, że na polecenie swoich szefów - Kamińskiego, jego zastępcy Macieja Wąsika i Ernesta Bejdy - pokazywał tajne dokumenty dziennikarzom sprzyjającym Prawu i Sprawiedliwości.
Według jego relacji dokumenty mieli widzieć Cezary Gmyz, Dorota Kania, Tomasz Sakiewicz czy Samuel Pereira. Dostawali materiały opatrzone najwyższymi klauzulami tajności, a szefowie Biura mieli pełną świadomość, że łamią prawo - czytamy w "Gazecie Wyborczej".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Agent Tomek": to forma odkupienia win
Kaczmarek twierdzi, że swoje działania "inspirowania" mediów tajnymi materiałami kontynuował, gdy był już posłem PiS. Potem publikacje dziennikarskie miały służyć partii.
- Zeznawałem pod rygorem odpowiedzialności karnej, był przy tym obecny mój adwokat. Nie boję się konfrontacji moich zeznań z dokumentami i z aktami śledztw - zapewnia w rozmowie z "Wyborczą" Kaczmarek.
Były "agent Tomek" tłumaczy, że zgłosił się do prokuratury, bo "to jest mój obowiązek i forma odkupienia win". Twierdzi w rozmowie z gazetą, że nikt nie wie tyle o łamaniu prawa przez Kamińskiego i Wąsika, co on. Stwierdził, że próbował już to zrobić w 2019 roku, gdy zeznawał w prokuraturze w Katowicach, ale wówczas, jak mówi, sprawie ukręcono łeb.
Kaczmarek twierdzi, że PiS, "korzystając z podsłuchów i wiedząc o planach opozycji - czy to Platformy Obywatelskiej, lewicy, czy też PSL - dostosowywali swoje metody działań tak, aby rozbrajać pomysły i plany konkurentów".
Wśród dokumentów przekazywanych dziennikarzom miały być między innymi te dotyczące afery gruntowej. Kaczmarek miał je wozić osobiście do Cezarego Gmyza. Miejscem przekazywania dokumentów był wówczas parking przy Polu Mokotowskim, przed restauracją "Zielona Gęś".
Były agent twierdzi, że przekazywał także materiały z podsłuchów ze sprawy willi Kwaśniewskich w Kazimierzu Dolnym.
Do sprawy odniósł się dziennikarz Cezary Gmyz. "Może Czuchnowski umawia się z informatorami w miejscach publicznych na przekazanie kwitów. Ja i wszyscy dziennikarze, którzy mi podlegali, mieli zakaz takich praktyk narażających informatorów na dekonspirację" - napisał korespondent Telewizji Polskiej w Niemczech w mediach społecznościowych.
Głos zabrał też Stanisław Żaryn, zastępca ministra koordynatora służb specjalnych. "T. Kaczmarek, oskarżony o oszustwa, "przypomina sobie" o "bezprawnych działaniach" sprzed lat, składa zeznania, a w "GW" ogłasza, że powinien zostać świadkiem koronnym. A wszystko w chwili, gdy władze w PL chce przejąć ekipa pałającą żądzą zemsty na PiS. Bardzo wiarygodne..." - napisał Żaryn (pis. oryg. - przyp. red.).
W poniedziałek po godzinie Biuro Prasowe Ministra Koordynatora Służb Specjalnych opublikowało oświadczenie. "W listopadzie 2019 roku Tomasz Kaczmarek usłyszał szereg zarzutów karnych dotyczących wielomilionowych oszustw finansowych w tzw. aferze stowarzyszenia Helper" - czytamy w komunikacie.
"W związku z zarzutami, a także wobec braku zgody Ministra Koordynatora na zapewnienie mu bezkarności, Kaczmarek w kolejnych miesiącach rozpoczął szerzenie insynuacji przeciwko Ministrowi Mariuszowi Kamińskiemu i Maciejowi Wąsikowi – zarówno w mediach jak i prokuraturze" - dodano.
Przypomniano, że "w związku z kolportowaniem tych fałszywych oskarżeń Tomasz Kaczmarek usłyszał zarzuty dot. składania fałszywych zeznań. W tej sprawie akt oskarżenia przeciwko Kaczmarkowi wpłynął do sądu w sierpniu 2021 roku".
"Obecna aktywność Kaczmarka jest kolejną próbą uzyskania przez niego bezkarności. Jego historia oparta jest na kłamstwach" - podkreślono w oświadczeniu.
Głos zabrała również Dorota Kania, obecnie redaktor naczelna Polska Press. "Pan Tomasz Kaczmarek ma 24 godziny na odwołanie swoich kłamstw. Jeżeli tego nie zrobi, kieruję sprawę do sądu" - napisała na platformie X.
Źródło: "Gazeta Wyborcza", X/Twitter