Gdzie jest Łukaszenka? Zagadka wydaje się rozwiązana

Niemal dwie doby bez żadnej informacji po wizycie Alaksandra Łukaszenki w Rosji wywołały falę spekulacji na temat tego, co działo się z białoruskim dyktatorem. - Od piątku do poniedziałkowego poranka nikt nie widział jego zdjęcia, nie było też żadnego oficjalnego komunikatu. Możemy się domyślać, że Łukaszenka miał bardzo poufne rozmowy z Putinem - mówi Wirtualnej Polsce Paweł Łatuszka, białoruski opozycjonista, a w przeszłości minister kultury.

Alaksandr Łukaszenka ostatni raz był widziany w piątek podczas spotkania z Władimirem Putinem pod Moskwą. Później słuch po białoruskim dyktatorze zaginął na kilkadziesiąt godzin
Alaksandr Łukaszenka ostatni raz był widziany w piątek podczas spotkania z Władimirem Putinem pod Moskwą. Później słuch po białoruskim dyktatorze zaginął na kilkadziesiąt godzin
Źródło zdjęć: © Wikimedia | Kremlin.ru CC 3.0 Wikimedia
Patryk Michalski

Po piątkowym spotkaniu Alaksandra Łukaszenki z Władimirem Putinem w Nowym Ogariowie pod Moskwą żadna ze stron nie wydała oficjalnego komunikatu o efektach rozmów. - Alaksandrze Grigorjewiczu, dziękuję, że zgodziłeś się przyjechać - witał gościa prezydent Rosji. - Tak jakbym mógł się nie zgodzić! - odpowiedział Łukaszenka. Udostępnione nagrania pełne były okrągłych zdań i kurtuazji. Białoruski dyktator zapewniał m.in., że jego kraj przestrzega wszystkich zobowiązań w sprawie obronności.

Z doniesień portalu "Nasza Niwa" wynika, że samolot, którym Łukaszenka poleciał do Rosji, wyleciał z Mińska w sobotę około 14:00 czasu miejscowego i wylądował w rosyjskim obwodzie twerskim. Paweł Łatuszka w rozmowie z Wirtualną Polską przypuszcza, że mogła to być zapowiedź kolejnej części wizyty Łukaszenki w Rosji. - Pojawiały się informacje, że czasowo został wstrzymany ruch kolei rosyjskich. Prawdopodobne jest więc, że Putin swoim pancernym pociągiem udał się w tym samym kierunku - mówi białoruski opozycjonista.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Łatuszka dodaje, że samolot, którym podróżował białoruski dyktator, w nocy z soboty na niedzielę wrócił do Mińska. - Po tym lądowaniu również nie było żadnego komunikatu. Można się więc domyślać, że Łukaszenka miał bardzo trudne i poufne rozmowy z Putinem. W poniedziałek rano pojawiły się pierwsze informacje na temat planowanych działań i zwołania Rady Bezpieczeństwa Państwa. Według komunikatu ma być omawiana sytuacja wokół białoruskiej granicy - mówi.

Łukaszenka ogłasza spotkanie. Tematem "pospolite ruszenie"

Jednym z głównych tematów, które białoruski dyktator ma omówić z dowódcami, ma być "pospolite ruszenie". Jak wyjaśnia analityczna Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych Anna Maria Dymer, "chodzi o obronę państwa na wypadek, gdyby władza została obalona". Ekspertka przypomina, że "Łukaszenka obawia się tego scenariusza i ciągle podkreśla, że miało do niego dojść w sierpniu 2020 r.".

W sierpniu 2020 roku na Białorusi odbywały się wybory prezydenckie, które zostały sfałszowane. Główną kontrkandydatką Łukaszenki była Swiatłana Cichanouska, która została zmuszona do wyjazdu z kraju. Obecnie mieszka w Wilnie i jest uznawana za jedną z liderek białoruskiego ruchu oporu.

"Łukaszenka nie zaryzykuje utraty władzy"

Paweł Łatuszka nie ma wątpliwości, że podczas spotkania dyktatorów w Moskwie prezydent Rosji naciskał na Łukaszenkę. Same rozmowy dotyczyły zapewne rosyjskiej inwazji na Ukrainę. - To bardzo trudne dni dla wszystkich Białorusinów. Wiemy, że Łukaszenka i Putin szykują jakieś działania, ale wiadomo też, że białoruski dyktator boi się wejść lądowo do wojny, bo grozi mu fala protestów. Część wojska mogłaby nie wykonać jego rozkazu. Uważam, że tego boi się najbardziej. Sprzeciw niesie dla niego ryzyko utraty władzy - mówi.

- Nie wierzę, w to, że białoruskie wojsko wejdzie na terytorium Ukrainy, bo według mnie armia nie jest na to gotowa. Brakuje im motywacji, a białoruskie społeczeństwo jest przeciwne wojnie. Co prawda propaganda próbuje to zmienić. Ale nawet jeżeli wszyscy wykonaliby rozkaz Putina, to oznacza, że będą ofiary śmiertelne, co mogłoby wywołać sprzeciw społeczeństwa - przewiduje nasz rozmówca.

- Organizacja protestów byłaby trudniejsza, bo Łukaszenka wyczyścił społeczeństwo obywatelskie. Wszyscy, którzy się mu sprzeciwiali, siedzą w więzieniach, ale zaangażowanie w wojnę mogłoby wywołać oddolny sprzeciw. Pewne jest, że białoruskie społeczeństwo nie chce angażować się w wojnę. Z tego powodu uważam, że Łukaszenka nie zaryzykuje, bo władza jest dla niego najważniejsza - dodaje białoruski opozycjonista.

Czytaj też:

Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie