PublicystykaFundacja skrytykowała Polskę PiS. TVP wypowiedziała Niemcom medialną wojnę

Fundacja skrytykowała Polskę PiS. TVP wypowiedziała Niemcom medialną wojnę

PiS i jego medialne zaplecze znalazło kolejny pretekst do przeprowadzenia antyniemieckiej kampanii. Michał Rachoń na antenie TVP Info opowiadał o nazistowskim rodowodzie niektórych wydawnictw. I choć ich twórcy dawno nie żyją, "jakaś pamięć korporacyjna przetrwała".

Fundacja skrytykowała Polskę PiS. TVP wypowiedziała Niemcom medialną wojnę
Źródło zdjęć: © TVP Info | TVP Info
Kamil Sikora

Fundacje mają to do siebie, że piszą raporty. Zrobiła tak też Fundacja Bertelsmanna z Gütersloh w Niemczech. Raport poświęcono stanowi praworządności, analizując m.in. wolność mediów, niezależność sądownictwa czy działania policji. Pod rządami PiS pozycja Polski regularnie spada, w tym roku zaliczając tąpnięcie o 29 miejsc.

Wydawałoby się, że ten raport jakich wiele zostanie po prostu zignorowany. Ale obóz Prawa i Sprawiedliwości poczuł się głęboko dotknięty i uruchomiono najcięższe działa. - Ta fundacja śmierdzi III Rzeszą. Zamiast mieć poczucie niemieckiego długu, wręcz przeciwnie. Im większe winy w przeszłości, tym większa arogancja dzisiaj - obwieścił w piątkowy poranek Ryszard Czarnecki, gość radiowej Jedynki.

To jednak nic w porównaniu z aktywnością Michała Rachonia, który dużą część środowego i czwartkowego wydania "Minęła 20" w TVP Info poświęcił niemieckim mediom. A dokładnie ich rodowodowi. Rachoń z pasją opowiadał o wszystkich związkach twórców najważniejszych niemieckich wydawnictw z NSDAP, SS czy generalnie III Rzeszą. Poparli go goście, zaskakująco jednomyślni. - Musimy dobrze wiedzieć kto nas atakuje, byśmy wiedzieli dlaczego to robi - mówił Andrzej Rozpłochowski z "Solidarności".

- Ci ludzie już nie żyją, ale sama fundacja i pamięć korporacyjna istnieje - wtrącał Rachoń. Marek Markiewicz, były członek KRRiT, od 2010 r. członek PiS, przekonywał, że to może być zemsta za nieprzyznanie w latach 90. koncesji niemieckiej telewizji. Piotr Lisiewicz, autor przezabawnej kolumny satyrycznej i równie przezabawnych analiz politycznych publikowanych w "Gazecie Polskiej" przekonywał, że moglibyśmy zanotować lepszy wynik, gdybyśmy zamiast Ukraińców wpuścili islamskich migrantów.

A poza tym Stany Trumpa też spadają, więc jest dobrze. - To bezpośrednie mieszanie się Niemiec w polską politykę. W tym raporcie fundacji SS-mann czy Bertelsmann jest tyle prawdy co w twierdzeniu, że w 1939 r. Polacy napadli na radiostację w Gliwicach. To metody nie do przyjęcia w sytuacji, gdy Niemcy są z nami w UE i NATO - przekonywał Lisiewicz. Andrzej Rozpłochowski poszedł w teorię światowego spisku.

Dzień później Rachoń wziął się za kolejne niemieckie wydawnictwa: Burda oraz G+J (to drugie kontrolowane przez Bertelsmanna), także doszukując się ich korzeni w III Rzeszy. W panelu gości Tomasz Sakiewicz, szef Rachonia i Lisiewicza w "Gazecie Polskiej", zaczął od zawyrokowania, że Fundacja Bertelsmanna to "zbrojne ramię niemieckiego imperializmu". Eryk Mistewicz, w przeszłość doradzający wizerunkowo politykom PiS, nawoływał do objęcia mediów ochroną państwa. Wyraźnie korespondowało to z powracającymi na agendę planami dekoncentracji (a co za tym idzie repolonizacji) mediów.

Gdy wydawało się, że gorzej się już nie da, do akcji wkroczył Wojciech Cejrowski - cotygodniowy gość Rachonia. - Powinien wyjść premier albo prezydent i powiedzieć: "sorry chłopcy, my nie czytamy tych waszych rankingów, bo macie tą SS-mańską przeszłość i nie jesteście obiektywni" - mówił Cejrowski. Przerwał mu Rachoń, z jakże cenną uwagą: - A może oni są obiektywni w ocenianiu wolności mediów, skoro sami palili książki zanim Hitler doszedł do władzy (...)? - zaczepnie pytał Rachoń.

Z natężenia reakcji PiS i TVP na raport Fundacji Bertelsmanna widać wyraźnie, że nie był on przyczyną, a tylko pretekstem do ataku na Niemcy. Kolejnego zresztą, opartego na rozdrapywaniu historycznych ran, przeprowadzanego z rozmysłem i pełną mocą, ataku na naszego sąsiada. Bo politycy PiS, którzy przyzwalają na medialne harce w opanowanych przez partię instytucjach, zapominają chyba, że siłą rzeczy musimy z tymi Niemcami jakoś żyć - mamy z nimi 467 km wspólnej granicy, a przede wszystkim niemal 440 mld zł wymiany handlowej.

Ba, na pozytywne słowa pod adresem naszych zachodnich sąsiadów jest się w stanie zdobyć nawet prezes PiS Jarosław Kaczyński. "Czy nie dałoby się tutaj, na tej ziemi, na ziemiach pogranicznych wobec Podkarpacia, tych najbliższych, zbudować polskiej Bawarii?" - pytał na konwencji w Rzeszowie. Fascynacji Bawarią dawał wyraz już w 1993 r. w książce "Czas na zmiany". "Dobry jest tu przykład niemiecki, gdyż, paradoksalnie, od wieków Polska jest w ostrym konflikcie z Niemcami, ale kulturowo są one nam bliższe od innych sąsiadów. Społeczeństwo i kultura niemiecka, a szczególnie w katolickiej Bawarii, jest nam także dużo bliższe od francuskiej, angielskiej czy holenderskiej" - mówił ówczesny lider Porozumienia Centrum.

Dzisiaj Kaczyński daje przynajmniej milczące przyzwolenie do bezsensownego atakowania Niemców. Trudno oczekiwać by po mniej lub bardziej dosadnym felietonie Rachonia czy po kolejnym nawiązaniu do III Rzeszy niemieckie władze zrealizowały postulaty przedstawiane przez PiS. Za to powoli, acz systematycznie, po obu stronach Odry narasta wzajemna niechęć.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Opinie
niemcymediaprawo i sprawiedliwość
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)