Fala hejtu zalała dom dziecka. To efekt wizyty posłów PiS
Po głośnej wizycie posłów PiS Anny Siarkowskiej i Janusza Kowalskiego w domu dziecka w Nowym Dworze Gdańskim, władze placówki skarżą się, że zalała ich fala hejtu ze strony antyszczepionkowców. - Posłowie dolali oliwy do ognia. Teraz zamykamy drzwi na klucz - mówi dyrektorka Aleksandra Krefta.
03.08.2021 12:55
W połowie lipca Siarkowska i Kowalski przyjechali do Nowego Dworu Gdańskiego aby sprawdzić doniesienia, według których podopieczni tamtejszego domu dziecka są szczepieni pod przymusem. Dyrektorka placówki opowiedziała teraz o kulisach tej wizyty.
Z jej relacji wynika, że parlamentarzyści Prawa i Sprawiedliwości usilnie starali się wejść na teren domu dziecka, mimo iż zostali wcześniej poinformowani, że placówka stoi pusta. Mieszkające w nim dzieci wraz z częścią opiekunów przebywały wówczas na kolonii. Pozostali byli na urlopie.
Zobacz też: obowiązek szczepień przeciw COVID-19 dla nauczycieli? Mocne stanowisko Związku Nauczycielstwa Polskiego
Kowalski i Siarkowska, korzystając z otwartej przez pracującego przy placówce konserwatora furtki, weszli jednak na teren domu dziecka, gdzie nagrali film na którym komentują całą sprawę.
- Posłowie weszli na teren prywatny, naruszyli nasz mir domowy. Pokazali, że drzwi są zamknięte, że rzekomo ich nie wpuściłam. Nie mam słów. Kiedy usłyszałam, że poseł chce się ze mną skontaktować w sprawie szczepień, miałam nadzieję, że chce nas pochwalić i wesprzeć, bo gdy kilka dni wcześniej poinformowaliśmy o tym, że zaczynamy szczepienia naszych dzieci, dostaliśmy bardzo wiele obraźliwych maili i komentarzy. Liczyłam, że jako reprezentant partii rządzącej, która promuje szczepienia na COVID-19, po prostu stanie w naszej obronie - mówi Wyborczej Aleksandra Krefta.
Nowy Dwór Gdański. Hejt narasta. Pojawiły się pogróżki
Jej zdaniem interwencja tylko napędziła falę hejtu, która zaczęła się wylewać na placówkę. W komentarzach pod doniesieniami o szczepieniach dzieci antyszczepionkowcy nazywają personel "gestapowcami" czy "zbrodniarzami". A to tylko niektóre z pojawiających się epitetów. Na tym niestety się nie kończy.
- Tego, co się stało nie da się opisać. Dostaliśmy pogróżki, że ktoś przyjedzie do nas i powybija nam okna - dodaje Krefta.
Jak mówi, tego typu groźby wydają się bardzo realne, jeśli weźmie się pod uwagę ostatnie wydarzenia z udziałem antyszczepionkowców, jakie miały miejsce w Polsce.
– Słyszę o atakach antyszczepionkowców na punkty szczepień i mam poczucie, że nasz dom też jest teraz zagrożony. Zawsze mieliśmy otwarte drzwi, dziś dzieci i opiekunowie je za sobą zamykają na klucz. Boimy się nieproszonych gości. Posłowie przyjechali, dolali oliwy do ognia - powiedziała.
Krefta przypomniała też, że po interwencji Kowalskiego i Siarkowskiej w placówce odbyła się kontrola starostwa, która nie wykazała nieprawidłowości.
- Łatwo jest rzucić oszczerstwo, kosztem naszych dzieci i nas, ale już przyznać się do błędu, sprostować to już niewykonalne? Czekamy na przeprosiny od posłów. Tylko nie wiem, czy na to ich stać - kończy dyrektorka placówki.
Źródło: wyborcza.pl