Europejska prasa z troską o poszerzeniu UE
Niemiecka i francuska prasa obawia się ekonomicznych następstw, jakie mogą wyniknąć po przyjęciu do UE dziesięciu nowych krajów.
Autor komentarza w niemieckim dzienniku Handelsblatt wyraża zdziwienie, że w przeciwieństwie do zaciętych dyskusji przed wprowadzeniem wspólnej waluty euro dyskusja o szansach i ryzyku poszerzenia Unii praktycznie nie istnieje.
W zajmującej się głównie problemami gospodarczymi gazecie czytamy: Zarówno w krajach kandydackich, jak również w krajach dawnej Piętnastki polityczne elity ograniczają się do buchalterskich rozważań nad materialnymi korzyściami i stratami. Polityczne zjednoczenie kontynentu zdaje się rozpadać na fragmentaryczne problemy szczegółowe. Ciągle mówi się o okresach przejściowych, kwotach produkcyjnych lub dopłatach bezpośrednich, nigdy o przyszłości Europy. W żadnym kraju nie uświadamia się obywatelom historycznego wymiaru tego procesu.
Handelsblatt nazywa proces poszerzenia Unii na Wschód "polityczną przygodą", ponieważ nikt nie jest - zdaniem komentatora - w stanie przewidzieć, w jakim stopniu poszerzenie zmieni oblicze Unii. Z przesłanek nie wynika nic dobrego - stwierdza wskazując na instytucjonalną słabość Unii. Największą niewiadomą jest jednak ewentualne ekonomiczne i geopolityczne przesunięcie środka ciężkości w Europie. Polska z 40 milionami mieszkańców wchodzi do pierwszego rzędu krajów UE. Ale i Węgrzy, Czesi i Słowacy chcą wreszcie dostać się do politycznej czołówki. Marzą o stworzeniu nowego jądra Europy, sięgającego od Warszawy i Berlina aż do Budapesztu. Nic dziwnego, że wobec takich perspektyw co poniektórym Francuzom ciarki chodzą po plecach - czytamy w konkluzji.
Przed "zniszczeniem" Unii na skutek rozszerzenia jej na Wschód ostrzega także Frankfurter Rundschau. Zapobiec temu niebezpieczeństwu można za pomocą dwóch metod. Po pierwsze unijny konwent musi jeszcze przed realizacją przyjęcia kandydatów w roku 2004 wyraźnie zaznaczyć, że proces politycznej integracji będzie nie tylko postępował naprzód, lecz że wręcz ulegnie przyśpieszeniu. Pod drugie kraje będące płatnikami netto i zwolennikami integracji - takie jak Niemcy - powinny uświadomić nowym krajom, ale także kilku dawnym członkom, że stawką jest coś więcej niż tylko podział pieniędzy. Aby ryzyko poszerzenia pozostało pod kontrolą, trzeba zwiększyć presję na pogłębienie politycznej integracji - czytamy w Frankfurter Rundschau.
Dziennik Luebecker Nachrichten stwierdza, że złożona przez UE obietnica doprowadzenia krajów Europy środkowej i wschodniej do gospodarczego rozkwitu i pokojowego współżycia jest słuszna. Jednak pośpiech, z jakim proces poszerzenia jest obecnie forsowany - mimo ogromnych problemów w krajach kandydackich - może napawać strachem. Zbyt szybki proces integracji kryje w sobie ogromny ładunek wybuchowy. Nie tylko dla społeczeństw krajów kandydackich, których ekonomiczne i polityczne struktury dalekie są jeszcze od poziomu, który pozwoliłby im stać się rzeczywistymi partnerami. Groźba dotyczy także spójności obecnej Piętnastki, która nie podjęła dotychczas żadnej z koniecznych reform - stwierdza Luebecker Nachrichten.
Magdeburger Volksstimme zauważa natomiast: Granice rozsądku zostały naruszone. Zamiast otwierać przed (krajami) Wschodu po kolei drzwiczki, drużyna Verheugena wybrała wariant bramy do stodoły. Może to doprowadzić do najpoważniejszych napięć w historii UE. Nowe kraje nie zadowolą się uzyskaniem upragnionego statusu (członka UE). Wschodni Europejczycy pragną możliwie szybko zobaczyć możliwie dużo pieniędzy. Zacięta walka o podział subwencji jest nieunikniona - przede wszystkim w rolnictwie.
Wychodząca w położonym nad granicą z Polską Frankfurcie nad Odrą Maerkische Oderzeitung podkreśla natomiast, że przyjęcie "wreszcie" do Unii środkowoeuropejskich krajów oznacza przezwyciężenie podziału na Wschód i Zachód. Alternatywą poszerzenia byłoby trzymanie byłych krajów bloku wschodniego nadal na dystans i pogłębianie się przepaści ekonomicznej. Byłby to surowiec dla nowych politycznych, a może nawet militarnych konfliktów. Ten scenariusz byłby gorszy od tego, który obecnie realizujemy - stwierdza komentator.
Także we Francji, poszerzenie Unii Europejskiej jest w środę - obok Iraku - najważniejszym tematem prasy paryskiej i regionalnej. Dużo pisze się o historycznych aspektach procesu, a także o kosztach związanych z przyjęciem nowych członków.
Prasa regionalna, bliższa środowiskom rolniczym pisze, że wielu Francuzów nie zdaje sobie sprawy z ogromu przedsięwzięcia, uważając, że dotacje płynące z Brukseli na francuską wieś będą teraz kierowane ku wschodniej części Europy.
Pisząc o rozszerzeniu, gazety nie uniknęły stereotypów. Artykuły o nierównym poziomie rozwoju rolnictwa wśród kandydatów, w tym o polskim rolnictwie, opatrzone są fotografią kobiety z grabiami i mężczyzny za pługiem ciągniętym przez konia. Ma to pokazać przepaść, której zasypanie musi pochłonąć dużo pieniędzy.
Francuskie gazety zwracają jednak uwagę na pozytywne aspekty poszerzenia, pisząc, że przyczyni się ono do ugruntowania demokracji i pokoju w Europie oraz do wzmocnienia jej pozycji, także gospodarczej.
Francuska prasa zarzuca także prezydentowi Chiracowi, że nie ma żadnej koncepcji europejskiej i że Francja bardziej broni swojej pozycji niż przyczynia się do rozwoju.(iza)