Erdogan naciska na USA. "To rola, którą chciałby odgrywać"
Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan postawił kategoryczne żądanie, by USA "wywarły silniejszą presję na Izrael" w sprawie Strefy Gazy. - Turcja chciałaby pozycjonować się jako mediator. To miejsce jest jednak na ten moment zajęte - komentuje w rozmowie z Wirtualną Polską dr Marcin Zaborowski, analityk z GLOBSEC.
14.11.2023 | aktual.: 17.01.2024 13:59
- USA muszą wywrzeć silniejszą presję na Izrael i uznać Gazę za ziemię Palestyńczyków. Bez tego trudno liczyć na osiągnięcie porozumienia w Strefie Gazy - stwierdził kategorycznie prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan.
Jak dodał, "powinniśmy prowadzić rozmowy z Egiptem i krajami Zatoki Perskiej oraz razem wywierać presję na Stany Zjednoczone". Ocenił też, że Waszyngton ma "największy wpływ" na rząd w Tel Awiwie.
Erdogan zasugerował, że w sprawie sytuacji w Strefie Gazy liczy na kontakt ze strony amerykańskiego prezydenta.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W co gra Turcja?
Dr Marcin Zaborowski z GLOBSEC, analityk i były dyrektor Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, w rozmowie z Wirtualną Polską przypomina, że odkąd Erdogan rządzi krajem, Turcja lokuje się jako kraj, który bardziej zwraca się ku Bliskiemu Wschodowi niż Zachodowi.
- Pozycja Erdogana jest pozycją budowania zaufania w regionie, czyli w państwach, które kiedyś były pod dominacją turecką, ale i w świecie samego islamu. Erdogan pozycjonuje się od dawna również jako jeden z potencjalnych kandydatów do liderowania sunickiej części świata islamu - zaznacza.
Zobacz także
Ekspert dodaje jednak, że wypowiedzi Erdogana z przeszłości, dotyczące Izraela, były zdecydowanie bardziej radykalne. - Pozycjonował się on jako obrońca Palestyńczyków i ludności palestyńskiej oraz przeciwnik Izraela. Mieliśmy do czynienia z napięciami i kryzysem na linii Ankara - Tel Awiw. Napięcia te doprowadziły nawet do kryzysu dyplomatycznego - podkreśla dr Zaborowski.
- To, co teraz słyszymy od Erdogana, nie jest niczym radykalnym. Wynika z linii polityki zagranicznej administracji prezydenta Turcji - zaznacza rozmówca Wirtualnej Polski.
Dr Zaborowski podkreśla, że - w jego ocenie - w interesie Turcji kompletnie nie jest, by konflikt izraelsko-palestyński podsycić. - Wszyscy wiemy, że ten konflikt tak naprawdę jest na rękę Iranowi i Rosji. W tym kontekście Turcja lokuje się po tej samej stronie podziału, co Zachód. Bardziej w interesie tego kraju jest stopniowe wygaszenie konfliktu - dodaje.
- Mimo nieporozumień pomiędzy Turcją i Izraelem, Izrael pozostaje jednym z partnerów Turcji w regionie, choćby gospodarczych. Duża część korpusu dyplomatycznego ma nastawienie proizraelskie - ocenia ekspert. - Nie oczekiwałbym więc, że słowa służą wzniecaniu nieporozumień - zaznacza.
"To rola, którą Erdogan chciałby odgrywać"
Zdaniem dra Zaborowskiego, "Turcja chciałaby pozycjonować się jako mediator". - To zawsze podnosi rangę globalną danego państwa. To rola, którą Erdogan chciałby odgrywać. Póki co jednak, jeśli chodzi o samą Gazę, a nie konflikt izraelsko-palestyński jako taki, taką rolę odgrywa Katar. To miejsce jest więc, na ten moment, zajęte - podkreśla dr Zaborowski.
"Twoje dni są policzone"
Przypomnijmy, że podczas innego wygłoszonego przemówienia Erdogan zwrócił się do premiera Izraela Benjamina Netanjahu. - Pamiętaj, że Twoje dni są policzone - grzmiał prezydent Turcji.
Wcześniej - zaostrzając retorykę po początkowych ofertach mediacji pomiędzy Izraelem i Hamasem - Erdogan oznajmił, że nie będzie już prowadzić rozmów z izraelskim premierem.
W swoich poprzednich przemówieniach turecki przywódca oskarżał też Zachód o tragedie mające miejsce w Strefie Gazy. Izrael nazywał "siłami okupującymi ziemię Palestyńczyków", a Hamas - organizacją skupiającą "bojowników o wolność".
Żaneta Gotowalska-Wróblewska, dziennikarka Wirtualnej Polski