Ekspert o "ustawie o bestiach”: patologia, przez którą wymiar sprawiedliwości prymitywnieje
"Ustawa o bestiach" doprowadza do karania dwa razy za to samo przestępstwo. To patologia, jakiej nie ma na Zachodzie - mówi Wirtualnej Polsce Paweł Moczydłowski. Zdaniem socjologa i byłego szefa służby więziennej doprowadza to do maskowania pomyłek sądowych i sprawia, że wymiar sprawiedliwości "prymitywnieje". Wracamy do tematu po porażającym reportażu naszego dziennikarza z ośrodka w Gostyninie.
30.10.2017 | aktual.: 30.10.2017 21:11
Grzegorz Łakomski, Wirtualna Polska: Gdyby nie Mariusz Trynkiewicz to ośrodek w Gostyninie powstałby dla "Wampira z Bytowa", czyli Leszka Pękalskiego?
*Paweł Moczydłowski, socjolog, kryminolog i były szef służby więziennej: *Pewnie by była dyskusja na ten temat. Nie wiem, czy miałby taką samą moc polityczną.
Polityczną?
Tak, to był pomysł polityczny. Reakcja na pomyłkę wynikającą z gorączki rewolucyjnej. Gdy znoszono karę śmierci nie wprowadzając wcześniej kary dożywotniego więzienia, by potem móc pozamieniać karę śmierci na dożywocie. "Lex Trynkiewicz” to próba eliminacji przypadków z tamtego czasu.
Stąd się wziął pomysł na uchwalenie "ustawy o bestiach?
Ktoś rozpuścił informację o tym, że mamy 100 automatów do mordowania, którzy za chwile wyjdą z więzień. To spowodowało panikę społeczną, która była druzgocąca, jechała równo i wymusiła polityczną reakcję. Symbolem stał się medialnie najbardziej potworny Trynkiewicz. Stąd "lex Trynkiewicz”. Potem okazało się, że takich przypadków jest nie 100, a kilka, a natura sama go rozwiązuje. Niektórzy umierają, a nie wszyscy wyjdą w tym samym czasie. Okazało się też, że lepiej mieć taki system.
Dlaczego?
To asekuracja na ewentualność błędów sądowych, pomyłek prawnych. Stosowanie tego prawa nie jest niczym uzasadnione i wykorzystywane do naprawiania błędów sądowych. Miało być przyzwoite, demokratyczne państwo prawne, a dokonano zmian w prawie dotyczących fundamentalnych kwestii – karanie dwa razy za to samo, udawanie terapii, pod którą kryje się faktyczna izolacja, hipokryzja prawna. To jest karanie drugi raz za to samo, albo za coś, co dopiero może się stać. To patologia. Prawo nie zna takich instytucji.
Stworzenie ośrodka w Gostyninie - opisanego w porażającym reportażu Pawła Kapusty - było błędem?
Coraz lepiej to widać. Dla porównania - w poszczególnych organach specjalizują się różne kliniki. Jest szpital w Aninie zajmujący się sercem i ortopedyczny w Otwocku. W Gostyninie jest oddzialik w szpitalu psychiatrycznym, do którego wrzuca się osoby z różnymi diagnozami.
Na przykład?
Pani, która wyjmowała z wózków niemowlaki i rzucała nimi o ziemię, pedofil i człowiek, który uważa, że mu Jezus kazał zabijać siekierą. To wszystko do jednego oddziału. Tam muszą być mistrzowie świata w psychiatrii, którzy potrafią leczyć tak różne przypadki. To śmierdzi fikcją z daleka.
Do czego to prowadzi?
Stworzenie takiego wygodnego sposobu rozwiązywanie problemu, z tymi, którzy trafili do Gostynina demotywuje wymiar sprawiedliwości przed rozwojem, ostrożnością i szukaniem staranności w rozwiązywaniu problemów i konfliktów. A od tego jest wymiar sprawiedliwości. Przestępstwo to też rodzaj konfliktu.
W ośrodku w Gostyninie jest jednak coraz więcej pacjentów i brakuje miejsc.
To jest właśnie to. Idą na łatwiznę. Kompetencja wymiaru sprawiedliwości w zakresie rozwiązywania konfliktów kruszeje, prymitywnieje. Nasz system powinien się rozwijać, ale nie ma ku temu stymulacji przez Gostynin. W ten sposób powstał wywiedziony z polskiej hipokryzji polski system penitencjarny, który udaje medyczny.
Formalnie to nie są więźniowie.
Tak, choć wiadomo, że jest to kara izolacji.
To jednak skuteczny sposób ochrony społeczeństwa przez takimi przestępcami, jak Trynkiewicz, czy Pękalski.
Pozornie skuteczne. W ten sposób można wyłączyć myślenie o tym, co powinno się zrobić. W polskim więziennictwie mamy niecałe 80 tys. więźniów. W porównaniu do populacji więziennej tak siedzi ich mało. Ta metoda zastosowana w Gostyninie prowadzi donikąd, a jest kilkadziesiąt razy droższa. Ta polska hipokryzja do niczego nie prowadzi i kosztuje miliony. W państwach zachodnich nie traci się skazanych z pola widzenia z odbyciem kary pozbawienia wolności. Są odpowiednie instytucja odpowiedzialne za to, by takiego człowieka "zalogować” do społeczeństwa, pomóc mu w powrocie.
Na Zachodzie są podobne ośrodki?
Mówiąc podobne legitymizowalibyśmy ośrodek w Gostyninie. Jest ośrodek w Niemczech przy więzieniu. To ośrodek wolnościowy – w ciągu dnia mogą
wychodzić do miasta - i leczniczy, ale umożliwiający kontrolowanie. To inne podejście. Nie takie pałkarskie, jak u nas. Nie wiemy co zrobić - wysyłamy do Gostynina. Koniec.
Polska jest pionierem w tych - według pana - patologicznych rozwiązaniach?
Zdecydowanie. Długo się to pewnie nie utrzyma. Zaczną się pytania – dlaczego to dalej trwa. Prawo nie zna takich instytucji. Z upływem czasu ten ośrodek będzie się kompromitować i nie przetrwa.