Dzieci z Michałowa odesłane na granicę. Jest reakcja z biura RPO
20-osobowa grupa migrantów, która znalazła się w Michałowie, została wydalona z Polski. - W tej grupie były również dzieci. Takie działania są naruszeniem Konwencji o prawach dziecka i polskiej Konstytucji - oceniła dr Hanna Machińska, zastępczyni Rzecznika Praw Obywatelskich na antenie Radia Zet.
O wydarzeniach z Michałowa poinformowała w poniedziałek Fundacja "Ocalenie". W 20-osobowej nich znalazło się ośmioro dzieci, w tym 2,5-letni Almand, 4,5-letni Alas i 6-letnia Arin. Wolontariusze zapewnili im pomoc. Następnie migrantów przejęła Straż Graniczna. Funkcjonariusze przetransportowali migrantów pod posterunek, a następnie wywieźli autobusem w stronę białoruskiej granicy.
Jak donosi "GW", migranci pod posterunkiem "usiedli na ziemi, objęli się, złapali za ramiona, przytulili dzieci". Mieli skandować także słowo "Poland". Mimo to Straż Graniczna zdecydowała się na odwiezienie grupy na granicę z Białorusią.
- To są sytuacje niedopuszczalne. W tej grupie były również dzieci. Takie działania są naruszeniem Konwencji o prawach dziecka i polskiej Konstytucji. Rzecznik Praw Obywatelskich będzie stał na straży tych rodzin z dziećmi - komentowała w Radiu Zet dr Hanna Machińska, zastępczyni Rzecznika Praw Obywatelskich.
Zdaniem Straży Granicznej migranci nie chcieli pozostać w Polsce. "Osoby te były zainteresowane wyłącznie złożeniem wniosku o pomoc międzynarodową w Niemczech" - przekazano w komunikacie.
- To nie jest prawda, że osoby, które przekraczają granicę, nie chcą pozostać w Polsce. W wielu przypadkach występuje problem komunikacyjny. Oni nie znają procedur, potrzebują pomocy ze strony prawników - argumentowała dr Machińska.
Dzieci z Michałowa. Ostra debata w Sejmie
Wątek wydarzeń z Michałowa pojawił się również w Sejmie podczas czwartkowej debaty o przedłużeniu stanu wyjątkowego w pasie przygranicznym.
- Musimy jasno powiedzieć, że to, z czym mamy do czynienia na granicy polsko-białoruskiej, to masowa imigracja organizowana przez Białoruś - tłumaczył z mównicy szef MSWiA Mariusz Kamiński, wyjaśniając, że to jest odwet Alaksandra Łukaszenki za to, że Polska opowiedziała się za ruchami demokratycznymi na Białorusi.
Na sali pojawiły się również zdjęcia dzieci, które wywieziono z Michałowa w stronę granicy. Jedną z fotografii rzucił na ziemię Paweł Soloch, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Na nagraniu widać, jak po zdjęcie wrócił się poseł KO Artur Łącki, po czym położył je obok Pawła Solocha. Chwilę później ten ponownie zrzucił je na ziemię.
- Trzeba powiedzieć, że Łukaszenka triumfuje, bo jego celem jest skłócenie społeczeństwa za pomocą migrantów. To jest element wojny hybrydowej - ocenił w rozmowie z WP gen. Roman Polko, były szef BBN.