"Działania wyprzedzające" Izraela w Syrii. Eksperci mówią o nowej linii frontu
Kilka godzin po tym, jak w Syrii został obalony reżim Asada, izraelskie siły zbrojne (IDF) rozpoczęły naloty na cele w Syrii i rozmieściły wojska w strefie buforowej na Wzgórzach Golan. Według ekspertów, Izrael wykorzystał chaos po przejęciu władzy przez rebeliantów i postanowił wprowadzić "działania wyprzedzające".
11.12.2024 18:42
Przypomnijmy, już w niedzielę oddziały IDF przekroczyły linię demarkacyjną między Izraelem a Syrią i wkroczyły na terytorium będące pod zwierzchnictwem Damaszku i patrolowane przez siły pokojowe ONZ (UNDOF). Chodzi o strefę zdemilitaryzowaną w rejonie okupowanych od 1967 roku Wzgórz Golan.
Izraelczycy znaleźli się tam po raz pierwszy od okresu wojny Jom Kippur z przełomu 1973 i 1974 r. Równolegle IDF przeprowadził naloty na cele w Syrii. Bombardowane były bazy lotnicze, budynki wywiadu, służby celnej, koszary i kwatery rządowego wojska syryjskiego. Rząd w Jerozolimie informował, że izraelskie lotnictwo zniszczyło w ciągu 48 godzin większość "broni strategicznej" znajdującej się w zasobach syryjskiej armii. Z kolei w poniedziałek izraelskie okręty rakietowe zniszczyły flotę wojenną Syrii.
- Armia izraelska przeprowadziła w ostatnich dniach operacje w Syrii, aby uderzyć i zniszczyć zdolności strategiczne, które zagrażają państwu Izrael – mówił minister obrony Izraela Israel Kac.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Izrael atakuje zawczasu
Według Jarosława Kociszewskiego to, co robi teraz Izrael, to działania wyprzedzające.
- Izrael uznał, że kiedy rozpada się państwo syryjskie, główne aktywa wojskowe mogą przejść w dowolne ręce. Mogą trafić do Hezbollahu albo innej organizacji wrogo nastawiona do rządu w Jerozolimie. W związku z tym postanowił zniszczyć wszystko to, co mogłoby zmienić równowagę sił. Stąd uderzenie w syryjską marynarkę wojenną, w lotnictwo, obronę powietrzną, siły rakietowe, główne strategiczne magazyny broni, a także przemysł wojskowy i instytuty badawcze – mówi Wirtualnej Polsce Jarosław Kociszewski, ekspert ds. Bliskiego Wschodu i redaktor naczelny magazynu new.org.pl.
Jego zdaniem w efekcie Izrael praktycznie "wykastrował" syryjską armię.
- Jako nowoczesna siła bojowa przestała praktycznie istnieć. Izrael wykalkulował, że pozostawienie tego sprzętu w obcych rękach może im zagrażać i postanowił w krótkim czasie go zlikwidować. Nawet jeżeli w przyszłości utrudni im to rozmowy z nowymi, syryjskimi władzami – mówi Kociszewski.
I jak podkreśla, to co jednak najważniejsze, to fakt iż siły izraelskie zajęły pozycje armii syryjskiej na szczytach Hermonu.
- Jest to najwyższy szczyt w okolicy. (2814 m.n.p.m.). Szczyt strategiczny. Kontrolowany do tej pory przez reżim Asada powodował, że Izrael miał lukę w obronie powietrznej. Tamtędy przelatywały drony, chowając się w terenie. Wykorzystywał to zarówno Hezbollah, jak i Iran. Zajęli więc szczyt, by umieścić swoje systemy radarowe. Mają teraz widok na Syrię, sięgając bardzo daleko. W zasięgu artylerii armii izraelskiej jest Damaszek. Ale przede wszystkim mają dużo większą kontrolę nad przestrzenią – komentuje rozmówca Wirtualnej Polski.
Z kolei płk rez. Maciej Matysiak podkreśla, że Izrael wykorzystuje chaos, jaki zapanował wraz z upadkiem reżimu Asada.
- W efekcie jeśli syryjski system przeciwlotniczy nie działa, to izraelskie lotnictwo może "hulać", jak chce. To okazja, którą IDF postanowił wykorzystać. Dodatkowo nie wiadomo, jak nowa władza w Syrii będzie się zachowywać. I jak będą wyglądać relacje z ISIS, które coraz głośniej się odzywa – mówi WP płk rez. Maciej Matysiak, były zastępca szefa Służby Kontrwywiadu Wojskowego i ekspert fundacji Stratpoints.
Były wojskowy uważa, że Izrael korzysta w pełni z sytuacji, która obecnie panuje w Syrii.
- Jeśli mieli opory, kiedy rządził Asad, to teraz bezwzględnie realizują swoje cele. Dlatego wchodzą na Wzgórza Golan, dlatego bombardują magazyny broni i dlatego wchodzą w głąb syryjskiego terytorium. Czy zajmą je na dłużej, tego nie wiadomo. Szybko na pewno obecnych zdobyczy nie oddadzą – ocenia były wiceszef SKW.
Jego zdaniem, tworząc strefę buforową na terenie Syrii, Izrael umożliwia sobie przechwycenie i niszczenie dronów nadlatujących w kierunku Izraela.
- Nie wiemy, jak zachowają się nowe władze w Syrii skupione w HTS. Są tam też organizacje dżihadystów, które chcą prowadzić na całym Bliskim Wschodzie świętą wojnę, także z Izraelem. Jerozolima działa szybko, bo wie, że rebelianci nie mają potencjału lądowego, lotnictwa i dalekosiężnych środków rażenia. Jedynie lekkie siły manewrowe, do tego skromną artylerię i drony. Grzechem byłoby z takiej sytuacji nie skorzystać – mówi nam Matysiak.
Realizacja planu
Według Jarosława Kociszewskiego, Izrael od dawna zamierzał podjąć podobne działania na terenie Syrii. – Wykorzystali odpowiedni moment. Trudno mi wyobrazić sobie, żeby stamtąd się wycofywali w jakiejkolwiek przewidywalnej przyszłości, zwłaszcza z Hermonu. To zbyt cenne. Będą jeszcze atakowali, jeśli uznają że przegapili gdzieś syryjskie aktywa wojskowe. Albo jeśli nowe władze w Syrii zaczną wobec Izraela wykonywać jakieś ruchy – ocenia Kociszewski.
I zwraca uwagę, że w praktyce Izrael uruchomił nową linię frontu.
- Jeszcze teraz jest ona mniej aktywna. Ale jeśli jakaś nowa władza w Syrii będzie chciała odzyskać tereny zajęte teraz przez IDF, może się to szybko zmienić. W tej chwili istnieje duże ryzyko, że może wybuchnąć tam kolejny konflikt. Na razie małym kosztem to Izrael podjął ryzyko. Z ich punktu widzenia opłacalne. Ale nie wiemy, co się może zdarzyć w przyszłości – puentuje Jarosław Kociszewski, ekspert ds. Bliskiego Wschodu.
Przypomnijmy, że Asada obalili sunniccy dżihadyści z opozycyjnej, powiązanej z Al Kaidą Hajat Tahrir asz-Szam (HTS) wraz ze wspierającymi ich mniejszymi organizacjami. Dyktator ewakuował się do Moskwy, gdzie otrzymał azyl polityczny.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski