Rosja musi zapomnieć o bazach w Syrii. "Na kilkadziesiąt lat"

Rosja będzie musiała zapomnieć o bazach wojskowych w Syrii na kilkadziesiąt lat - uważa rosyjski analityk wojskowy. Jego zdaniem nowy rząd, mając w pamięci rosyjskie bombardowania, nie zgodzi się na placówki na swoim terytorium. Jednocześnie wiele wskazuje, że będzie chciał nawiązać relacje z Rosją.

Rosyjskie wojska w Syrii wycofują się
Rosyjskie wojska w Syrii wycofują się
Źródło zdjęć: © East News | MAXIME POPOV
Adam Zygiel

11.12.2024 | aktual.: 11.12.2024 13:05

Rosyjska armia przebywała na terytorium Syrii przez prawie 10 lat po tym, jak zainterweniowała w konflikcie zbrojnym i wsparła dyktatora Baszszara al-Asada. Zgodnie z umową, Rosjanie powinni przebywać w kraju do co najmniej 2066 roku. Ale po zmianie reżimu zaczęli się wycofywać.

Analityk wojskowy Kiriłł Michajłow w analizie dla portalu Mediazona stwierdził, że Rosja będzie musiała się całkowicie wycofać z bliskowschodniego kraju.

- Biorąc pod uwagę bogatą historię Rosji wobec dawnej opozycji - czyli przede wszystkim bombardowania - jest mało prawdopodobnym, by nowy syryjski rząd tolerował rosyjskie bazy na swoim terytorium - stwierdził Michajłow.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

"Plan został pogrzebany"

Krótko po obaleniu dyktatora pojawiały się plotki, że Rosja może postawić na plan utworzenia "Ludowej Republiki Lataki" w nadmorskich terytoriach Syrii. Ale biorąc pod uwagę stosunek lokalnej ludności regionu do dynastii Asadów, Michajłow ocenił, że "plan został pogrzebany, zanim został wymyślony".

Dodał także, że wycofanie rosyjskich wojsk jest "najlepszą ze wszystkich złych decyzji" Kremla. Według niego Rosja będzie musiała zapomnieć o bazach w Syrii "prawdopodobnie na kilkadziesiąt lat".

Dodał, że wszystko wskazuje, iż Syria nie zamierza utrudniać ewakuacji, gdyż nie chce się wdawać w "otwartą konfrontację" z innymi krajami. - Priorytetem jest oczywiście odbudowa Syrii - mówi analityk.

Jednocześnie zmiana władz w Damaszku to cios dla rosyjskich operacji w Afryce. Bazy w Syrii były bowiem wykorzystywane jako węzeł logistyczny do zaopatrywania najemników działających na największym kontynencie.

- To znacznie ogranicza wpływy Rosji na Bliskim Wschodzie, a także podaje w wątpliwość wpływy Rosji w Afryce, gdzie Rosja nadal wspiera ten sam reżim generała

Chalify Haftara w Libii, kilka junt w regionie Sahelu w północno-zachodniej Afryce, gdzie w rzeczywistości różnego rodzaju rosyjscy najemnicy pomagają im w walce z separatystami z Al-Kaidy i Tuaregów. Do tego inne projekty, takie jak Republika Środkowoafrykańska, Sudan - wylicza Michajłow.

- Zarówno kwestie logistyczne, jak i polityczne na razie nie mają jasnego rozwiązania. Nie oznacza to, że jutro upadnie cała architektura rosyjskiej obecności w Afryce, ale przynajmniej stała się ona dużym znakiem zapytania - stwierdził ekspert.

Czytaj więcej:

Źródło: Mediazona

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie