Dymisja szefowej Wód Polskich? Joanna Kopczyńska jest na liście do rozliczeń

Szefowa Wód Polskich Joanna Kopczyńska obarcza odpowiedzialnością za powódź poprzedników z PiS, mimo że to ta partia właśnie stała za jej karierą w administracji państwowej. Dziś jej dawny protegowany Marek Gróbarczyk nie zabiera głosu. A postawa Kopczyńskiej może nie uchronić jej przed dymisją - słyszymy w koalicji rządzącej.

Joanna Kopczyńska z ministrami
Joanna Kopczyńska z ministrami
Źródło zdjęć: © EAST_NEWS | Adam Burakowski
Michał Wróblewski

Niedziela 22 września, tuż po godz. 7. Odbywa się jeden z ostatnich sztabów kryzysowych zwołanych przez premiera Donalda Tuska. Odprawa dotyczy rzecz jasna sytuacji powodziowej. Głos zabierają ministrowie, przedstawiciele służb, samorządowcy. I tradycyjnie szefowa Wód Polskich Joanna Kopczyńska.

Ku zaskoczeniu zgromadzonych - ale też obserwujących sztab polityków i dziennikarzy - Kopczyńska zaczyna ostro krytykować ekipę sprawującą władzę przed 2024 rokiem. - Stykamy się z problemami finansowymi, związanymi z tym, jak ta gospodarka finansowa była prowadzona przez poprzedników. Jest na ten temat raport NIK, z porażającymi wnioskami - mówi.

Szkopuł w tym, że do niedawna sama Kopczyńska była z "poprzednikami" zawodowo i politycznie związana.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Przypomnijmy: Kopczyńska w latach 2018-2021 była wiceszefową Wód Polskich, a wcześniej zajmowała dyrektorskie stanowisko w resorcie gospodarki morskiej kierowanym przez Marka Gróbarczyka z PiS, jednego z najbardziej wpływowych polityków tej partii. Przed objęciem funkcji szefowej Wód Polskich Kopczyńska była od 2021 roku zastępczynią dyrektora ds. Państwowej Służby Bezpieczeństwa Budowli Piętrzących w Instytucie Meteorologii i Gospodarki Wodnej - Państwowym Instytucie Badawczym.

Joanna Kopczyńska
Joanna Kopczyńska© EAST_NEWS | Grzegorz Banaszak/REPORTER

Jej kariera rozwijała się za czasów rządów PiS. Mówią o tym wprost przedstawiciele zarówno tej partii, jak i nowej koalicji rządzącej. Bo to przecież za czasów rządów KO-Trzeciej Drogi-Lewicy Kopczyńska została szefową Wód.

Urzędniczka o związkach z ekipą PiS zdaje się nie pamiętać. Przypomina za to grzechy rządów PiS - tych, które wyniosły ją na wysokie stanowiska. I chwali obecny rząd.

Przychodząc do Wód Polskich zastałam firmę, która została całkowicie ograbiona z pieniędzy - wskazuje dzisiaj. Stawia tym samym ciężki zarzut. Ale nie precyzuje, kto i jak miałby ograbiać Wody.

- Z panem ministrem infrastruktury Dariuszem Klimczakiem cały czas próbujemy wygospodarować środki na to, żeby prowadzić prace - twierdzi Joanna Kopczyńska. Jak mówi - odpowiadając na uwagi jednego z samorządowców - "mimo bardzo trudnej sytuacji w Wodach Polskich, środki dostępne na koszenie wałów są dwuipółkrotnie wyższe, niż były w zeszłym roku". - Natomiast nadal nie jest to kwota, która zadowalałby wszystkich - uściśla na sztabie kryzysowym w niedzielę 22 września.

Wcześniej wójt gminy Żukowice Krzysztof Wołoszyn opisywał na posiedzeniu sztabu sytuację w miejscowości Czerna, której mieszkańcy obawiają się zalania przez Odrę. - Niestety, muszę to powiedzieć, panie premierze. Wały nie były koszone ani monitorowane. Sami ścinaliśmy na nich trawę w miniony poniedziałek. To duże zaniedbania ze strony Wód Polskich - powiedział wójt.

Joanna Kopczyńska i Przemysław Daca z Wód Polskich
Joanna Kopczyńska i Przemysław Daca z Wód Polskich © EAST_NEWS | Grzegorz Banaszak/REPORTER

Legendarna ręka do kadr

W nieoficjalnych rozmowach politycy koalicji rządzącej od kilku dni mówią, że szefowa Wód Polskich może stracić stanowisko. - Ona nie nadaje się do tej funkcji - twierdzili niektórzy. Jeszcze inni przyznają: Wody Polskie w ogóle trzeba zlikwidować. Ta instytucja się nie sprawdziła.

Ich opinie przytaczaliśmy w Wirtualnej Polsce już w ubiegłym tygodniu. Portal Onet z kolei powoływał się na anonimowego rozmówcę z rządu, który ocenił, że Kopczyńska "głęboko siedziała w pisowskim układzie", a "poza tym sama instytucja Wód Polskich absolutnie nie zdała egzaminu" ("to był chory pomysł, a realizacja jeszcze gorsza").

Chcieliśmy zapytać o to samą Kopczyńską. Wody Polskie nie odpowiadały na nasze wiadomości i pytania w tej sprawie. Nie odpowiedziała również rzeczniczka Wód. Milczał także telefon Marka Gróbarczyka, który był promotorem kariery Kopczyńskiej.

Inni politycy PiS dziś się do niej nie przyznają. Na pytania WP kilku z nich odpowiedziało mniej więcej tak samo: "Kopczyńska? Nie znam". Jeden z rozmówców przypomniał "legendarną rękę PiS do kadr". Oczywiście w złośliwym, ironicznym tonie.

Rozliczenia będą

Wedle informacji WP, premier na spotkaniach z członkami sztabu kryzysowego wskazywał, żeby szefowie państwowych instytucji, które są zaangażowane w walkę z żywiołem i pomoc ludziom, nie krytykowali się wzajemnie i nie prowadzili "podjazdowych wojenek". - Nikt nie powinien na siebie nadawać, bo później wychodzą takie "kwiatki", jak spory ludzi Tauronu z Wodami Polskimi - twierdzi rozmówca WP.

Przypomnijmy: przy okazji kolejnych konferencji premiera Donalda Tuska mogliśmy obserwować publiczny konflikt pomiędzy Wodami Polskimi a spółką Skarbu Państwa - Tauronem. Przedstawiciele Wód Polskich zarzucili brak informacji o niekontrolowanym i niebezpiecznym zrzucie z Jeziora Bystrzyckiego. Ruch Tauronu miał zagrozić między innymi mieszkańcom wrocławskiego osiedla Marszowice. Informacja poszła w świat - choć żadnego zrzutu nie było. Zbiornik po prostu się przelał.

Na rozliczenia - mówią w koalicji - "przyjdzie czas". - Myślę, że mogą być roszady, nie jestem pewien przyszłości na stanowisku szefowej Wód Polskich - powiedział nam w piątek rano jeden z polityków koalicji.

Dziś na Wody Polskie skarży się wielu samorządowców z poszkodowanych miast. Za co? Przede wszystkim brak odpowiedniej komunikacji. A także wątpliwości związane z opróżnianiem zbiorników.

- Premier to widzi - usłyszeliśmy. A uwag jest więcej.

Uwagi samorządowców i wsparcie NIK

W rozmowie z WP starosta potwierdził, że sztab musiał dzwonić do ministra spraw wewnętrznych i administracji Tomasza Siemoniaka, aby ten nakazał zmniejszyć zrzut wody na miasto. To miało dać czas na wzmocnienie wałów i ewakuację mieszkańców.

Niektórzy eksperci publicznie wskazują, że Wody Polskie zareagowały na sytuację meteorologiczną z opóźnieniem - i nie opróżniły zbiorników wtedy, gdy należało to zrobić. Ale Wody Polskie - a także inni eksperci - wskazują, że pracownicy Wód zachowali się tak, jak powinni, i wszystko przebiegało zgodnie z procedurami i adekwatnie do potrzeb.

- Powodzi w Nysie można było zapobiec - twierdzi burmistrz Kordian Kolbiarz w rozmowie z "Nową Trybuną Opolską". Samorządowiec uważa, że do zalania miasta przyczyniły się właśnie Wody Polskie, a dokładnie - ich błędne decyzje, które doprowadziły do dużych zniszczeń.

Do zarzutów burmistrza Nysy odniosły się Wody Polskie. Prezeska Joanna Kopczyńska podkreśliła, że decyzje były podejmowane zgodnie z procedurami, na podstawie prognoz hydrologicznych i meteorologicznych.

- Oskarżenie dotyczy rzekomego opóźnionego spuszczania wody, co nie jest prawdą. Wodę spuszczaliśmy, jednak musieliśmy robić to w odpowiedni sposób. Po pierwsze, aby nie zaszkodzić miastu, a po drugie, żeby nie uszkodzić infrastruktury - poinformowała "NTO", dodając, że Wody musiały zrobić wszystko, by nie doprowadzić do przepełnienia zbiornika i umożliwić ewakuację niżej położonych części miasta.

Żal do Wód miał również burmistrz Kłodzka Michał Piszko, który udzielił poruszającego wywiadu "Gazecie Wyborczej". Na pytanie, co czuje burmistrz, kiedy patrzy, jak fala idzie na jego miasto i wie już, że tego miasta nie uratuje, odpowiedział: "To jest uczucie bardzo przykre. Muszę powiedzieć jedną rzecz. Informację o tym, że zbiornik pękł, dostałem od dziennikarzy. Nie miałem oficjalnych informacji w trybie zarządzania kryzysowego, że ta fala idzie do Kłodzka. Z tego, co wiem, przez 4 godziny po tym, jak ten wał pękł, nie było informacji, że ta woda idzie na nas. Przez 4 godziny! Ona przyszła po 3 godzinach."

Instytucji kierowanej przez Joannę Kopczyńską broni za to prezes Najwyższej Izby Kontroli Marian Banaś. Odpowiedzialnością za powódź obarcza samorządowców. - Głównym powodem zaniedbań i nieprawidłowości był brak planów zagospodarowania przestrzennego. W pozwoleniach na budowę, które wydają włodarze dla inwestorów, bardzo często nie uwzględniają decyzji Wód Polskich w kwestiach dotyczących zabezpieczeń przeciwpowodziowych - stwierdził w wywiadzie dla Onetu.

Jak dodał: - Ustaliliśmy, że niektóre samorządy nie kierowały się decyzjami Wód Polskich. I te samorządy po prostu ponoszą odpowiedzialność za te decyzje, za to, że budowano na terenach, na których budować się nie powinno.

Nie wiadomo, czy ta argumentacja przekona obecnie rządzących. "Mapa partactwa" zapowiedziana przez premiera Tuska dopiero się tworzy.

Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski

Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (687)