Duda nie wskazał premiera. "Daje czas na pakowanie kuwet"

Prezydent Andrzej Duda po dwóch dniach konsultacji z formacjami parlamentarnymi nie był w stanie desygnować nowego premiera. - Jeżeli ma to być przeczołgiwanie nowej koalicji, to pytanie, czy to nie jest jednak przeczołgiwanie starej partii - mówił w rozmowie z Wirtualną Polską prof. Jarosław Flis. - Daje czas na pakowanie kuwet - dodał.

Andrzej Duda zabrał głos ws. powołania rządu
Andrzej Duda zabrał głos ws. powołania rządu
Źródło zdjęć: © PAP | Pawe� Supernak
Adam Zygiel

26.10.2023 14:40

W ostatnich dwóch dniach w Pałacu Prezydenckim odbyły się spotkania Andrzeja Dudy z przedstawicielami ugrupowań parlamentarnych. Prezydent w trakcie czwartkowej konferencji powiedział, że nie był w stanie desygnować premiera.

- Mamy dwóch poważnych kandydatów do stanowiska premiera, mamy dwie grupy polityczne, które twierdzą, że mają większość parlamentarną i mają swojego kandydata na premiera. Jedną grupą jest Zjednoczona Prawica, którą reprezentowali przedstawiciele Prawa i Sprawiedliwości na czele z premierem Mateuszem Morawieckim i marszałkiem Terleckim. Drugą grupą jest Koalicja Obywatelska, Trzecia Droga oraz Lewica - zaznaczył. Dodał, że kandydatem dotychczasowej opozycji jest Donald Tusk.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Przypomnijmy, że zgodnie z wynikami wyborów parlamentarnych PiS będzie miało 194 posłów. KO, Trzecia Droga i Lewica będą miały z kolei 248 mandatów. Prezydent jednak przekonywał, że nie wie, czy Tusk faktycznie będzie miał większość, gdyż partie nie zawarły formalnej umowy koalicyjnej.

"Trzy opowieści" o decyzji prezydenta

Jak mówił w rozmowie z Wirtualną Polską prof. Jarosław Flis z Uniwersytetu Jagiellońskiego, są "trzy opowieści" tłumaczące decyzję prezydenta.

- Jedna oficjalna: trzeba zachować spokój i stosować się do procedur. Druga, że prezydent daje czas na "pakowanie kuwet" swoim kolegom. A trzecia, że prezydent chce podręczyć swoją macierzystą partię, a w szczególności Jarosława Kaczyńskiego i Mateusza Morawieckiego za te wszystkie upokorzenia, które mu zaserwowali w minionych latach - mówił w rozmowie z Wirtualną Polską prof. Jarosław Flis z Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Jak wskazuje socjolog, jest coraz więcej sygnałów, że Prawo i Sprawiedliwość nie łudzi się, że będzie dalej rządzić. - To prężenie muskułów i opowieści o bliskości z ludowcami to tylko psucie krwi nowej koalicji rządzącej i wbijanie klina pomiędzy PSL a resztę. To takie zbójeckie prawo opozycji, ale znaczy tyle, że PiS mentalnie jest już właśnie w opozycji - podkreślał.

Stwierdził, że PiS brakuje w kwestii budowania nowej większości w parlamencie "elementarnej wiarygodności". - Jacek Sasin mówi, że są świetne rozmowy z PSL, a tu po kolei posłowie ludowców relacjonują, kto do kogo dzwonił i jak został "spuszczony po brzytwie" - mówił. - PiS postanowiło odebrać sobie na koniec powagę - podkreślił.

Prof. Flis skomentował także wypowiedź szefa gabinetu kancelarii prezydenta Marcina Mastalerka. W rozmowie z RMF FM przyznał, że prezydent "nie wie", kogo wskazać na nowego szefa rządu. - Nie wiadomo, czy się śmiać, czy płakać - mówił politolog.

- Prezydent mówi, że jest dwóch poważnych kandydatów. Jeden jest na mój gust niepoważny - mówił.

"Wybrali obciach"

Prof. Flis przypomniał także sytuację z 2015 roku. Wybory parlamentarne odbyły się wówczas 25 października, a prezydent Andrzej Duda desygnował Beatą Szydło na premiera 16 listopada. - Nie czekał do ostatniego momentu - wskazał.

- Jeżeli ma to być przeczołgiwanie nowej koalicji, to pytanie, czy to nie obraca się jednak w przeczołgiwanie starej partii. Wiadomo, że i tak się to stanie - PiS będzie musiało oddać władzę - mówił.

- Mieli do wyboru pogodzenie się z porażką lub obciach. Wybrali obciach, a z porażką będą się musieli pogodzić i tak - podkreślił.

Adam Zygiel, dziennikarz Wirtualnej Polski

Czytaj więcej:

Zobacz także
Komentarze (1915)