Duda i Tusk wpłynęli na decyzję USA? "Sukces ma wielu ojców"
USA w końcu zdecydowała o przyjęciu pakietu pomocowego dla Ukrainy. W tle jest fatalna sytuacja kraju, o której miał dowiedzieć się Mike Johnson. Mówi się też, że to Donald Tusk i Andrzej Duda mogli wpłynąć na ruch Stanów. - Sukces ma wielu ojców. Jak się coś uda, to okazuje się, że wiele osób to sugerowało i wspierało - mówi dla WP dr Marcin Zaborowski.
23.04.2024 09:27
Izba Reprezentantów USA w sobotę zdecydowała. Przegłosowano ustawę o udzieleniu pomocy Ukrainie. Waszyngton przeznaczy na wsparcie Kijowa 60,8 mld dolarów. Korzystne głosowanie oznacza odblokowanie trwającego od miesięcy impasu w Izbie i otwiera drogę do wznowienia wsparcia dla Ukrainy w przyszłym tygodniu.
Zasługa polskich polityków?
- Polityka nie bierze się znikąd, ale z mobilizacji i różnych działań. Do tematu należy poważnie podchodzić. Europejscy sojusznicy mieli ogromny wpływ na to, żeby część Republikanów zagłosowała za pakietem pomocy dla Ukrainy. Inna ich część, związana z Donaldem Trumpem, nie poparła pakietu ustaw. Wstrzymanie pomocy byłoby hańbą dla Ameryki - mówił w Polskim Radiu 24 szef sejmowej Komisji Spraw Zagranicznych Paweł Kowal.
Zobacz także
Podczas wizyty w Waszyngtonie dodał, że "przełom w Kongresie USA w sprawie wsparcia Ukrainy to również zasługa presji polskiego rządu". I dodał, że "to jest moment, w którym efekt przyniosła presja, którą słynnym tweetem rozpoczął Donald Tusk".
Chodzi o wpis, w którym Tusk napisał: "Drodzy republikańscy senatorowie Ameryki. Ronald Reagan, który pomógł milionom z nas odzyskać wolność i niezależność, musi dziś przewracać się w grobie. Wstydźcie się".
- Wtedy wszyscy uważali, że to źle - a dzisiaj widać, że ta sojusznicza presja, na którą zdecydował się Donald Tusk i do czego zdecydowała się przyłączyć reszta europejskich polityków, miała sens, bo dotyczyła bezpośrednio polskiego bezpieczeństwa - mówił.
To jedna strona. Inni uważają, że zasługi ma tu Andrzej Duda, który podczas środowego spotkania z Donaldem Trumpem (mimo że doszło do niego już po decyzji USA ws. Ukrainy), poruszył tę kwestię podczas spotkania z ex prezydentem. Rozmawiał z Republikanami o pomocy dla Ukrainy także podczas swojej marcowej wizyty w USA.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Sukces ma wielu ojców"
Dr Marcin Zaborowski z GLOBSEC, analityk i były dyrektor Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, w rozmowie z Wirtualną Polską podkreśla, że "sukces ma wielu ojców". - Jak się coś uda, to wtedy okazuje się, że wiele osób to sugerowało i wspierało - dodaje.
- Polityka zagraniczna, polityka bezpieczeństwa każdego kraju, przede wszystkim jest funkcją działań wewnętrznych. Czyli to, w jaki sposób układa się polityka wewnętrzna, jak się układają interesy gospodarcze, jak się rozkłada podział władzy pomiędzy różnymi działami administracji, to jest to, co ma fundamentalny wpływ na to, jakie stanowisko określone państwo w pewnych kwestiach ostatecznie zajmuje - wyjaśnia.
Jak podkreśla, to stanowi jakieś 99 proc. tego, dlaczego taka polityka zostaje przyjęta, bądź nie. Tak było najpewniej także i w przypadku zatwierdzenia pomocy dla Ukrainy. W ocenie dr Zaborowskiego "Amerykanie sami doszli do takiego, a nie innego wniosku". - Sądzę, że tutaj liderzy zagraniczni mieli bardzo niewielki wpływ na przyjęcie takiego, bądź też innego stanowiska - podkreśla.
"Nie sądzę, aby którykolwiek z naszych polityków miał mieć na to wpływ"
Były dowódca GROM gen. Roman Polko w rozmowie z Wirtualną Polską mówi, że w dyskusji, kto bardziej pomógł - Donald Tusk czy Andrzej Duda - przypomina mu się sytuacja z szamanem, który wychodzi i mówi, że spowoduje za chwilę zaćmienie słońca. - Lud patrzył i rzeczywiście do zaćmienia słońca doszło, więc wierzył. Mimo że szaman nie miał na to żadnego wpływu - przywołuje wojskowy.
- Stany Zjednoczone realizują własną politykę. Nie pierwszy raz pojawia się kryzys przy uchwalaniu budżetu. Było tak, że urzędnicy wręcz nawet pensji nie otrzymywali przez jakiś czas, bo toczyły się wewnętrzne gry. Było więc wiadomo, że Stany Zjednoczone pomoc w końcu udzielą. Oczywiście to trwało, było to przetrzymywane rzeczywiście już przez długi czas. Jednak kiedy służby zaczęły alarmować, że dalej się nie da, bo doprowadzi to do klęski Ukrainy to nastąpiło to, co miało nastąpić - zaznacza generał.
I podkreśla: - Nie sądzę, aby którykolwiek z naszych polityków miał mieć na to wpływ. Aczkolwiek wcale nie jest źle, jeżeli nasi politycy przypominają o takich kwestiach naszym partnerom, czy działają w taki sposób. To bardzo ważne nie tylko dla samej Ukrainy, ale dla bezpieczeństwa Europy, no i dla bezpieczeństwa Polski, którą nasi politycy reprezentują.
"Działania mogły troszeczkę pomóc"
W opinii dr. Zaborowskiego to "zapewne nie zaszkodziło, że Andrzej Duda rozmawiał na ten temat z Donaldem Trumpem". - Trump uważa Andrzeja Dudę za osobę o podobnych poglądach politycznych, jak on sam. Dlatego też usłyszenie od Andrzeja Dudy, że być może warto pomyśleć o tym pakiecie pomocowym, w jakiś sposób mogło wpłynąć na stanowisko samego Trumpa, który ani nie skrytykował kongresu, ani też nie wsparł tej decyzji - dodaje.
- Tak jak i działania Donalda Tuska i też ministra Radosława Sikorskiego, który rozmawiał z kongresmenami amerykańskimi, jak i samego prezydenta Dudy w tej sprawie nie zaszkodziły. Mogły jej troszeczkę pomóc, ale nie sądzę, żeby miały tutaj jakiś fundamentalny wpływ na podjęcie takiej bądź innej decyzji przez kongres - podkreśla rozmówca Wirtualnej Polski
"Sytuacja Ukrainy jest dramatyczna"
Czy na przyspieszenie decyzji amerykańskiej mogła mieć wpływ zła sytuacja na froncie? Dr Zaborowski uważa, że "to miało tutaj fundamentalne znaczenie". - Jak wiemy, stanowisko samego przewodniczącego Izby, czyli Mike'a Johnsona, ewoluowało w tej sprawie. On osobiście w różnych enuncjacjach mówił, że widział briefing wywiadowczy dotyczący tej kwestii. Widzi, że sytuacja na froncie jest dramatyczna i że pomoc dla Ukrainy jest potrzebna natychmiast - podkreśla.
- Pewne rzeczy są tu oczywiste, jak chociażby te dysproporcje, jeżeli chodzi o tak zwany fire power, czyli ilość amunicji, która ma strona rosyjska i strona ukraińska. Na początku była to dysproporcja pięć do jednego, teraz to już jest dysproporcja dziesięć do jednego - dodaje.
I podkreśla, że po prostu "nie można skutecznie się bronić przy takiej dysproporcji". - Widać też, że rosyjskie siły się zbliżają dosyć szybko do następnego silnego ośrodka obrony, czyli miejscowości Czasiw Jar. Jeżeli zostanie ona zdobyta, może stworzyć to otwarcie na Charków. Sytuacja Ukrainy jest więc dramatyczna - wyjaśnia.
Przypomnijmy, że według nieoficjalnych doniesień spiker Johnson został poinformowany przez amerykański wywiad o dramatycznej sytuacji Ukrainy, sugerującej, że kraj ten stanie w obliczu upadku w ciągu najbliższych tygodni bez wsparcia ze strony USA. Powierzono mu wielką odpowiedzialność i zalecono poddanie pakietu informacji pod głosowanie, na co w końcu się zgodził.
"Rosja nie może wyjść ze zwycięstwem"
Gen. Polko podkreśla, że "pomóc dla Ukrainy na pewno teraz nastąpi". - Widać wyraźnie, że opóźnienie pomocy ma pozytywny skutek. Europa się wreszcie przebudziła. Zachód generalnie zdaje sobie w końcu sprawę, że nie można dopuścić do klęski Ukrainy - zaznacza ekspert.
Rozmówca Wirtualnej Polski podkreśla, że "teraz naprawdę największym problemem jest to, że ta pomoc dotrze, ale znów będzie, niestety, opóźniona". Jak zauważa, opóźnienie to spowodowało choćby przejęcie inicjatywy przez stronę rosyjską
- Teraz pytanie, czy znów Europa nie dojdzie do wniosku, że skoro już Amerykanie pomagają, to my możemy teraz te nasze programy zatrzymać, które chcieliśmy rozwijać - zwraca uwagę.
I dodaje, że "problem polega na tym, że Europa powinna w dużo większym stopniu partycypować w tych działaniach". - I nie patrzeć na to, że skoro Amerykanie nie dadzą, to my nie damy. Należy po prostu wspierać Ukrainę, bo wówczas skrócimy tę wojnę, która się toczy. Wówczas pozwolimy Ukrainie wygrać i Zachód doskonale wie, że Ukraina musi tę wojnę wygrać. Rosja po prostu nie może wyjść ze zwycięstwem - zaznacza.
- Zachód również wierzy w to zwycięstwo. Gdyby Amerykanie w to nie wierzyli, podobnie jak Europa, to pewnie nie wspieraliby Ukrainy i nie inwestowali w nią - dodaje.
Istotna motywacja USA
Czy pomoc dla Ukrainy nie popłynie jednak zbyt późno? - Miejmy nadzieję, że ta pomoc jest w tak zwanych blokach startowych. Jak to mówił Johnson, 80 proc. z tej pomocy ma iść na wsparcie już istniejącego amerykańskiego zaangażowania sprzętowego, czyli na remonty, na dostarczanie dalszych komponentów do tych materiałów, które są na miejscu. Dotarcie sprzętu na front i możliwość jego użycia trochę może potrwać - mówi.
Czy istnieje ryzyko, że to będzie jeden z ostatnich, albo ostatni pakiet pomocowy, jaki zostanie skierowany z USA do Ukrainy? - Chciałoby się powiedzieć, że miejmy nadzieję, że to jest ostatni. Że po nim sytuacja ukraińska się na tyle poprawi, że następne nie będą musiały mieć miejsca - mówi rozmówca Wirtualnej Polski.
I dodaje, że "te pakiety nie będą oferowane w nieskończoność". - Ważna jest jednak argumentacja, której użył Mike Johnson. Czyli wolimy dostarczać Ukraińcom broń, niż wysyłać swoich żołnierzy do walki. Jest to motywacja, która może być tak samo aktualna za parę miesięcy, czy za rok, czy za dwa. I która ma bardzo silny wpływ na myślenie Amerykanów - mówi.
Żaneta Gotowalska-Wróblewska, dziennikarka Wirtualnej Polski