PolskaDręczony przez kolegów gimnazjalista wraca do zdrowia

Dręczony przez kolegów gimnazjalista wraca do zdrowia

14-letni Adrian z gimnazjum w Mogilanach,
który kilka dni temu usiłował popełnić samobójstwo, jest już w
domu i fizycznie czuje się dobrze. Pozostaje pod opieką
psychologów z Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Myślenicach -
pisze "Dziennik Polski".

We wtorek wraz z mamą odwiedził swoją szkołę, ale nie podjął jeszcze decyzji, czy do niej wróci. Adrian próbował powiesić się we własnym domu, zdesperowany na skutek psychicznego i fizycznego dręczenia przez kolegów z klasy. Na szczęście sznur nie wytrzymał jego ciężaru i chłopca odratowano.

Czwórka chłopców, którzy dręczyli Adriana, trafi do pogotowia opiekuńczego. Tak zadecydował Sąd Rodzinny w Krakowie. Decyzję w sprawie nauczycieli kurator Józef Rostworowski podejmie w poniedziałek. Przyznaje, że dyrekcja gimnazjum już następnego dnia po tragicznym zajściu poszukiwała wizytatorki, odpowiedzialnej za szkołę, ale była ona wówczas na urlopie. Zgłoszenia dokonano formalnie dopiero dwa dni później.

Szkoła w Mogilanach wyposażona jest w monitoring, a na przerwach porządku pilnują nauczyciele. Mimo to nikt nie zauważył, że Adrian był dręczony. Dlaczego?

Co to znaczy dręczony? Kamera zarejestrowała, że chłopcy go popychają, on im oddaje, a potem idzie w swoją stronę. Nie chcę powiedzieć przez to, że nic się nie stało, ale przepychanka różni się jednak od dręczenia. Na pewno jest tu gdzieś nasza wina, że na czas nie zauważyliśmy tego, co się dzieje z Adrianem. Jednak robienie przez media z naszej szkoły wylęgarni zła mija się z prawdą - tłumaczy Łucja Stankiewicz, zastępująca społecznie nieobecną dyrektorką.

Staramy się zapanować nad młodzieżą. Nauczyciele, którzy mają dyżur na przerwach zwracają uwagę na przejawy agresji. Rozmawiamy z uczniami, wpisujemy im ujemne punkty, ale nie wszystko widzimy. Z uczniami, którzy sprawiają stałe kłopoty wychowawcze, w obecności dyrektorki i rodziców pani psycholog spisuje kontrakt, z którego rozliczają się raz w tygodniu. Muszą spełnić wspólnie ustalone warunki - dodaje Łucja Stankiewicz. (PAP)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)