Dramatyczna akcja ratunkowa w Ustce. Chorzy i wyziębieni utknęli na morzu
To była jedna najtrudniejsza akcja ratunkowa w tym roku. - Warunki sztormowe były bardzo trudne, liny nie wytrzymywały wiatru - mówi WP dyrektor Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa SAR, Sebastian Kluska. Po 10 godzinach udało się doholować jacht do portu w Ustce. Na pokładzie było 6 osób.
Około 1 w nocy z niedzieli na poniedziałek (28/29 lipca) do Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa (SAR) przyszło zgłoszenie z jachtu Tetras, który przez awarię silnika nie mógł wejść do portu w Ustce.
- Na pokładzie jachtu znajdowało się sześć osób, z czego cztery miały zaawansowaną chorobę morską i były wychłodzone. Osoby te w pierwszej kolejności zostały ewakuowane na brzeg - relacjonuje dyrektor SAR, Sebastian Kluska.
Dramatyczna akcja ratunkowa trwała 10 godzin
Na pokładzie została 2-osobowa załoga, kiedy rozpoczęła się wprowadzanie jednostki holem do portu. W akcji ratunkowej brały też udział dwie jednostki pływające.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
To nie jest wojna o terytorium? "Targowanie się nie załatwia sprawy"
- Port w Ustce jest bardzo wymagający, szczególnie przy tym kierunku wiatru, wejście jest stosunkowo wąskie. Panowały bardzo trudne warunki sztormowe. Liny nie wytrzymywały, trzy razy zrywało hol. Ratownicy rozważali możliwość zdjęcia załogi i osadzenia statku na mieliźnie - opowiada w rozmowie z WP dyrektor SAR.
Nad ranem do pomocy skierowana została jednostka Tajfun z Darłowa; około godziny 10 wprowadziła jacht do portu w Ustce. Sebastian Kluska przyznaje, że trwająca 10 godzin akcja wprowadzania statku do portu w Ustce była pierwszą tak ciężką w tym roku.