Donald Tusk: konferencja MAK próbą sformułowania tezy o zamachu w Smoleńsku
- Nie mieliśmy żadnych wątpliwości, że podkreślanie wówczas, scenariusz konferencji MAK-owskiej miał kontekst polityczny. Zarówno termin, sposób i treść ówczesnej konferencji i zaprezentowanie raportu MAK-u był oczywiście próbą sformułowania rosyjskiej tezy, jeśli chodzi o zamach - powiedział premier Donald Tusk pytany na konferencji prasowej o kroki podjęte przez polski rząd po konferencji MAK w stycznia 2011 r. oraz o wypowiedź Igora Mintusowa, doradcy Władimira Putina. Rosyjski ekspert od PR-u przyznał w wywiadzie, że "uwagi o pijanym generale (Andrzeju Błasiku - przyp. red.) były główną strategią konferencji MAK".
Zobacz, co powiedział Igor Mintusow
- To co dla nas najistotniejsze, to oprócz tej bulwersującej opinii na temat generała Błasika, to zaniechanie ze strony rosyjskiej odpowiedzialności czy współodpowiedzialności za katastrofę. Tutaj nie ma żadnych wątpliwości - dodał premier.
Zamach, którego nie było
Nie tylko premier zaliczył "wpadkę" mówiąc o zamachu w Smoleńsku. Innym przedstawicielom rządu zdarzyło się to już wcześniej.
W lipcu 2010 roku Bronisław Komorowski tuż po wyborach prezydenckich zapowiedział, że w tablicę upamiętniającą ofiary w Smoleńsku będzie wkomponowany orzeł "znaleziony na pobojowisku" pod Smoleńskiem.
Przejęzyczył się również Grzegorz Schetyna. Podczas programu "Kropka nad i" w grudniu 2010 roku, Schetyna użył określenia: "robienie atmosfery wokół tego zamachu, uważam, że jest haniebne".
Z kolei Radosław Sikorski powiedział w TOK FM w listopadzie ubiegłego roku: "władze rosyjskie po zamachu były autentycznie wstrząśnięte, przypominam, że miało miejsce ileś decyzji, które były motywowane". Była to odpowiedź ministra na pytanie dziennikarza Jacka Żakowskiego, który powiedział: "po zamachu wydawało się, że będziemy mieli reset w stosunkach polsko-rosyjskich".