Donald Trump chce się przyjrzeć prawom Rosji do Krymu
• Republikański kandydat w wyścigu do Białego Domu Donald Trump powiedział, że jeśli zostanie prezydentem USA, rozważy, czy Rosja miała prawo w 2014 roku zająć Krym stanowiący część Ukrainy
• To kolejna kontrowersyjna wypowiedź Trumpa w związku z Rosją
Kandydata zapytano na konferencji prasowej na Florydzie, czy uznałby zajęcie Krymu przez Rosję i czy rozważyłby zniesienie sankcji przeciwko Rosji, jakie zostały wówczas wprowadzone. Odparł: "Będziemy się temu przyglądać. Tak, przyjrzymy się temu".
Trumpowi zarzuca się, że sprzyja Rosji, przypominając jego pochlebne komentarze pod adresem prezydenta Władimira Putina. Demokraci, którzy jako kandydatkę do Białego Domu nominowali Hillary Clinton, twierdzą, że Moskwa go popiera i może usiłować wpłynąć na wynik listopadowych wyborów w USA.
W środę Trump powiedział, że "nie ma nic wspólnego z Rosją". Zapewnił również, że nigdy nie spotkał się z prezydentem Władimirem Putinem. - Nie wiem, kim jest Putin - oświadczył. Dodał, że o rosyjskim prezydencie wie tylko tyle, iż ten darzy go szacunkiem. * Trump zachęca hakerów z Rosji do zdobycia maili Hillary Clinton*
- Rosjo, jeśli mnie słuchasz, mam nadzieję, że jesteś w stanie znaleźć 30 tys. maili, których brakuje - powiedział Trump w środę w rozmowie z dziennikarzami na Florydzie.Hillary Clinton nie przekazała podczas dochodzenia ws. używania przez nią prywatnej skrzynki mailowej, gdy była sekretarzem stanu.
- Po raz pierwszy zdarza się, że kandydat wielkiej partii do prezydentury czynnie zachęca zagraniczne mocarstwo do szpiegowania swojego przeciwnika - zareagowała w komunikacie Hillary Clinton, rywalka Trumpa w wyborach prezydenckich, której zdaniem chodzi o "kwestię bezpieczeństwa narodowego".
Clinton sama była oskarżana o to, że naraziła bezpieczeństwo narodowe USA, gdy do służbowej korespondencji jako sekretarz stanu (2009-2013) używała serwera clintonemail.com umieszczonego w piwnicy jej nowojorskiego domu. Maile, o których mówi Trump, uznała ona za prywatne, odmówiła ich wydania władzom prowadzącym dochodzenie w tej sprawie i skasowała.
Aferę zbadało FBI, które nie znalazło podstaw do postawienia zarzutów Clinton, choć przyznało, że ówczesna szefowa Departamentu Stanu wykazała się skrajną niedbałością w obchodzeniu się z niejawnymi informacjami. Z ogólnej liczby 30 tys. maili, jakie Clinton przekazała do dyspozycji Departamentu Stanu, około dwóch tysięcy zaklasyfikowano po fakcie jako poufne, 65 jako tajne, a 22 jako ściśle tajne.
Newt Gingrich, były spiker Izby Reprezentantów popierający kandydaturę Trumpa, napisał na Twitterze, że żartował on, sugerując, by Rosja zhakowała maile Clinton. Ale sam Trump napisał później, że jeśli ktokolwiek ma maile byłej sekretarz stanu, powinien podzielić się z nimi z FBI.
Jako zdystansowanie się od Trumpa odebrano komentarz jego kandydata na wiceprezydenta Mike'a Pence'a, który ostrzegł przed "poważnymi konsekwencjami" wmieszania się Rosji w bieg amerykańskich wyborów.