Dlaczego Łukaszenka zaangażował się w spór między Rosją a Prigożynem? Toveri zdradza motywy białoruskiego przywódcy

Marsz wagnerowców na Moswkę był punktem kulminacyjnym sporu Prigożyna z rosyjskim przywództwem. Nieoczekiwanie sytuację załagodził Aleksandr Łukaszenka, który odbył rozmowę z szefem najemników i przekonał go do wstrzymania pochodu w kierunku rosyjskiej stolicy. Zdaniem byłego szefa wywiadu Finlandii, gen. Pekki Toveriego, białoruskim przywódcą kierowały powody osobite.

Aleksandr Łukaszenka
Aleksandr Łukaszenka
Źródło zdjęć: © PAP | AA/ABACA

Generał Toveri w rozmowie z fińską gazetą "Iltalehti" podkreślił, że ​​przystępując do negocjacji Łukaszence przyświecały własne interesy. - Jeśli upadnie Putin, upadnie też Łukaszenka - mówi. Jego zdaniem jest trwa on u władzy tylko dzięki wsparciu z Kremla.

W piątek wieczorem szef wagnerowców w kilku nagraniach opublikowanych na Telegramie poinformował, że jego oddziały zostały ostrzelane przez armię rosyjską. Tego samego dnia późnym wieczorem ogłosił, że rozpoczyna marsz na Moskwę, żeby wyciągnąć konsekwencję wobec szefa rosyjskiego MON Siergieja Szojgu.

Oddziały najemników przejęły kontrolę nad obiektami wojskowymi w Rostowie nad Donem, Woroneżu i ruszyły w stronę rosyjskiej stolicy.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Nagle mediatorem w konflikcie stał się Aleksandr Łukaszenka, który przekonał Jewgienija Prigożyna do zatrzymania swoich najemników. Po dotarciu na ok. 200 km od Moskwy szef najemników zarządził powrót tłumacząc to, że "nie chce przelewać rosyjskiej krwi" i jest gotów usiąść do rozmów pod warunkami, które ogłosi później.

Prigożyn był ostrożniejszy niż wszystkim się wydawało

Mimo tego, że akcja najemników Prigożyna wyglądała na próbę puczu, to zdaniem Toveriego działania te nie były wymierzone bezpośrednio w Putina. - Prigożyn nie atakował ani nie obrażał Putina, poza kilkoma potknięciami - twierdzi. Jednak teraz sytuacja może ulec zmianie - Do tej pory wewnętrzny krąg Putina był nietykalny, ale teraz przestępca i były poplecznik jest w stanie stawiać żądania w tym zakresie - podkreśla.

Putin również nie wymienił nazwiska Prigożyna w swoim sobotnim przemówieniu telewizyjnym. Były szef wywiadu uważa, że ​​to dlatego, że Putin nie chciał dać szefowi wagnerowców żadnego rozgłosu w przestrzeni medialnej. Mówił ogólnie o rebeliantach i ich karaniu.

Toveri odniósł się także do motywacji Prigożyna. - Gdyby wykonał polecenie rosyjskiego MON, w którym grupa Wagnera miał podporządkować się dowództwu resortu, oznaczałoby to osłabienie własnej pozycji przez Prigożyna i utratę źródła dochodów - komentuje.

W wyniku negocjaci szef najemników ma osiąść na Białorusi. Jednak zdaniem byłego szefa wywiadu Finlandii jego los pozostaje niepewny. - Putin dał Prigożynowi immunitet, ale nie liczyłbym na to. Włodarz Kremla zamordował jednak dziesiątki ludzi. Białoruś jest trochę za blisko Rosji - zaznacza.

Wybrane dla Ciebie