"Decydująca operacja". Analitycy nie mają złudzeń
"Wojska rosyjskie najprawdopodobniej szykują się do decydującej operacji ofensywnej w obwodach donieckim i ługańskim na wschodzie Ukrainy w lutym i/lub w marcu" - ocenia Instytut Studiów nad Wojną (ISW) w swoim najnowszym raporcie. Podobnego zdania jest ukraiński minister obrony. W rozmowie z francuską telewizją powiedział, że ofensywa może zacząć się w okolicach 24 lutego, a Kreml zmobilizował pół miliona żołnierzy.
Amerykański think tank przytacza wypowiedź przedstawiciela ukraińskiego wywiadu wojskowego (HUR) Andrija Jusowa, który oświadczył w środę, że Ukraina znajduje się w przededniu aktywnej fazy walk i ma ona nastąpić w ciągu najbliższych dwóch miesięcy. Jusow zwrócił uwagę, że zły stan uzbrojenia i sprzętu wojskowego zmusi rosyjskie dowództwo do znacznego zwiększenia liczby żołnierzy, aby przewyższyć liczebnie oddziały ukraińskie.
Rosja skupi się na dwóch obwodach?
ISW cytuje również ukraińskiego pułkownika Serhija Hrabskiego, który stwierdził, że Rosja nie posiada wystarczających sił do przeprowadzenia ataku wzdłuż całego 1500-kilometrowego frontu w Ukrainie i skoncentruje swoje wysiłki na zajęciu obwodów donieckiego i ługańskiego. Z kolei jeden ze znanych rosyjskich blogerów wojennych Aleksandr Chodakowski zauważył, że perspektywa rosyjskiej ofensywy raczej nie wywołuje paniki wśród sił ukraińskich, które planują kontrofensywę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
We wtorek ISW informował, że ukraińscy dowódcy podtrzymują zamiar rozpoczęcia szeroko zakrojonych operacji kontrofensywnych przed latem.
Według waszyngtońskiego think tanku Władimir Putin wziął udział w środę w spotkaniu, na którym omówiono odbudowę infrastruktury na zaanektowanym Krymie oraz w rosyjskich obwodach biełgorodzkim, briańskim i kurskim "po ukraińskich ostrzałach". Rosyjski dyktator zaznaczył, że jego administracja traktuje priorytetowo uniemożliwienie siłom ukraińskim ostrzeliwania regionów przygranicznych.
ISW ocenia, że skupienie się Putina na rzekomym niebezpieczeństwie ostrzału rosyjskich regionów przygranicznych służy między innymi do tego, by wspierać kampanię informacyjną mającą na celu przedstawienie wojny w Ukrainie jako egzystencjalnego zagrożenia dla obywateli Rosji, co w zamyśle ma zwiększyć poparcie opinii publicznej dla przedłużających się działań zbrojnych.
Rosyjski atak na Ukrainę z terytorium Białorusi jest niezwykle mało prawdopodobny, a szerzona przez rosyjskie media groźba natarć z przygranicznych obwodów biełgorodzkiego, briańskiego i kurskiego na północną i północno-wschodnią Ukrainę jest najpewniej próbą zmuszenia władz Ukrainy do rozmieszczenia na tych obszarach większych oddziałów wojsk, a tym samym ich rozproszenia przed prawdopodobną rosyjską operacją ofensywną na wschodzie - twierdzi ISW.
Wcześniej analitycy think tanku informowali o podobnych rosyjskich próbach rozpraszania wojsk Ukrainy w obwodzie zaporoskim na południu tego kraju.
Biją na alarm. "500 tys. rosyjskich żołnierzy"
Z kolei minister obrony Ukrainy Ołeksij Reznikow powiedział w rozmowie z francuską telewizją, że Federacja Rosyjska może rozpocząć nową ofensywę w okolicach rocznicy pełnej inwazji na Ukrainę.
Kreml mógł zmobilizować nawet 500 tys. żołnierzy. - Oficjalnie informowali o 300 tys., ale jak widzimy wojska na granicach, to według naszych szacunków znacznie więcej"– kontynuował minister. Według niego okupanci mogą próbować przeprowadzić ofensywę w dwóch kierunkach: na wschodzie lub na południu. Minister obrony zaapelował też do państw NATO o dalszą pomoc wojskową.
źródło: PAP