Debata prezydencka w TVP. Ekspert mowy ciała wskazuje zwycięzcę. Nie jest nim Andrzej Duda

- Nie było energii, dynamiki i świeżości w wystąpieniu Andrzeja Dudy podczas debaty prezydenckiej w TVP. Widać było, że nie czuje się komfortowo wobec innych kandydatów, którzy wykorzystali okazję do atakowania prezydenta - ocenia w rozmowie z WP Daria Domaradzka-Guzik, ekspert mowy ciała.

Debata prezydencka w TVP. Ekspert mowy ciała wskazuje zwycięzcę. Nie jest nim Andrzej Duda
Źródło zdjęć: © PAP
Tomasz Molga

07.05.2020 00:53

- To nie był inny Andrzej Duda, niż ten, którego oglądaliśmy w kampanii 5 lat temu. Swoją charyzmę i ekspresję, czyli to, za co lubią go zwykli ludzie, zostawił przed drzwiami studia. Myślę, że przywykł do innego audytorium, przywykł braku konieczności konfrontowania się, bo z dzisiejszą pozycją w sondażach nie musi walczyć. Jednak okazało się, że zauważył na sali istotnych konkurentów. To spowodowało u niego lekkie zdenerwowanie - mówi Daria Domaradzka-Guzik, ekspert mowy ciała i komunikacji. Dodajmy, że rezenzowała styl i skuteczność wystąpień kandydatów, a nie ich program polityczny.

Jej zdaniem w debacie najlepiej wypadł Szymon Hołownia. - Budował spokojny przekaz, dodawał wiele gestów od siebie, czyli takich, wyglądających na szczere. Sprawiał wrażenie wyluzowanego, a kiedy zwracał się do Andrzeja Dudy, patrzył w jego stronę, co wzmacniało przekaz - komentuje ekspertka. - Gdyby kampania toczyła się normalnym trybem poprzez spotkania i debaty, to dzięki tym kompetencjom Szymon Hołownia z każdym dniem zyskiwałby sympatyków - podkreśla.

Debata prezydencka. Starcie Andrzeja Dudy i Władysława Kosiniaka-Kamysza

Emocje podczas debaty prezydenckiej w TVP pojawiły się, kiedy Andrzej Duda i Władysław Kosiniak-Kamysz zaczęli wymieniać uszczypliwości. Lider PSL zarzucił prezydentowi brak aktywności w tworzeniu ustaw. Na co Andrzej Duda odparł, że przygotował 31 projektów. Prezydent przypomniał rywalowi, że ten jako minister pracy i polityki społecznej w rządzie Donalda Tuska był autorem ustawy podwyższającej wiek emerytalny. Duda pokazał na antenie podpis Władysława Kosiniaka-Kamysza pod tą ustawą.

Chwilę później to Kosiniak-Kamysz wyciągnął własny gadżet. Był to duży długopis z przyklejonym zdjęciem prezesa PiS. - Długopis jest symbolem wiernopoddańczej polityki Andrzeja Dudy wobec Jarosława Kaczyńskiego - powiedział Władysław Kosiniak-Kamysz.

Kto wypadł lepiej w tym starciu? - Widać było, że Władysław Kosiniak-Kamysz przejął się zarzutem o podwyższenie wieku emerytalnego. W debacie wypadł słabo, zdradzał objawy nerwowości, stał z nieruchomym wzrokiem, jakby połknął patyk. To przecież debata, gdzie trzeba się wkupić w łaski widzów. Zaatakował Dudę bo, sam spodziewał się, uderzenia w swój czuły punkt, czyli sprawę wieku emerytalnego - mówi Daria Domaradzka-Guzik.

Debata prezydencka w TVP. Andrzej Duda sam przeciw wszystkim

Kandydaci wykorzystywali jeszcze kilka okazji, że zaatakować Andrzeja Dudę. Padło pytanie, kto z kandydatów podpisałby ustawę wprowadzającą możliwość zawierania małżeństw jednopłciowych i adopcję dzieci przez takie pary?

Andrzej Duda oświadczył jednoznacznie, że nie podpisałby takiej ustawy. Wykorzystał to Krzysztof Bosak, przypominając prezydentowi wywiad dla tygodnika "Wprost". "Gdyby chodziło o status osoby najbliższej ułatwiający takie sprawy, jak wzajemne wspieranie się, troskę, dowiadywanie się o stan zdrowia, to jako prezydent podpisanie takiej ustawy poważnie bym rozważył" - deklarował Duda w rozmowie przed kilku miesięcy.

- Andrzej Duda pozuje na konserwatystę, jedno mówi, co innego robi - wytknął prezydentowi Krzysztof Bosak.

- Krzysztof Bosak jest bardzo sprawny w komunikacji i potrafi dobrze wypaść. Kiedy atakował Dudę, patrzył w jego stronę, co wzmacniało przekaz. Podczas debaty użył największej liczby gadżetów m.in.: pokazał opracowane przez siebie ustawy, broszurę programową. Zabrakło mu jednak charyzmy, nie wzbudzał ciekawości - recenzuje ekspertka.

Debata prezydencka w TVP. Robert Biedroń odpuścił?

Charyzmy i energii zdaniem rozmówczyni WP brakowało Robertowi Biedroniowi. - Wyglądał na osobę zmęczoną i brakowało mu ekspresji, którą widziałam u niego podczas kampanii do parlamentu europejskiego oraz w wyborach do Sejmu. Zachowywał się tak, jakby wiedział, że prezydentura jest poza jego zasięgiem i odpuścił walkę - podsumowuje ekspertka.

Jak wypadła w ocenie ekspertki Małgorzata Kidawa-Błońska? - Na plus oceniam, że dobrze budowała kontakt z widzami, mówiła spokojnie. Mocno zagrała jej uwaga, że wygrała wybory parlamentarne z Jarosławem Kaczyńskim w Warszawie, a teraz chce wygrać z PiS-em w całej Polsce. Popełniła błąd językowy. Zdarzyło jej się powiedzieć "grupa zbronieniowa" zamiast zbrojeniowa, co pewnie wychwycą złośliwcy. Zdała sobie sprawę z pomyłki, stąd pojawiła się pewna nerwowość. Ponadto nie udało się jej ukryć, że momentami czytała z kartki - ocenia Daria Domaradzka Guzik.

Dodaje, że najbardziej męczyła się, oglądając, wystąpienie Pawła Tanajno, który w kampanii przedstawia się jako reprezentant przedsiębiorców. - Atakował gestem i słowem, chciał mocno zaistnieć w tej debacie. Chciał być charyzmatyczny i ekspresyjny. Popełniał jednak wiele błędów, a w jego wystąpienie wkradła się nerwowość. Pojawił się podniesiony ton głosu i kolokwializmy np. "koniec z tą hołotą". Atakował Dudę, celując w niego palcem wskazującym. Mówił do kontrkandydata "Pan Andrzej", a przecież wobec prezydenta wymaga się szacunku i atencji w kulturze komunikacji - ocenia ekspertka.

Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.

Masz news, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Zobacz także
Komentarze (1289)