Darłówko. Porażające słowa ratownika, który wyłowił ciało 11‑latki. "Najtrudniejszy był sam widok tej dziewczynki"

Alarmy były dwa, oba okazały się fałszywe. Potem przyszedł ten prawdziwy. Ratownik Andrzej Stępowski rzucił się do akcji. "Ja tę dziewczynkę wyłowiłem z wody. Ja ją wyjąłem" - powiedział. Przyznał, że później odnalazł jej zdjęcie, aby zapamiętać, jak wyglądała, gdy żyła.

Darłówko. Porażające słowa ratownika, który wyłowił ciało 11-latki. "Najtrudniejszy był sam widok tej dziewczynki"
Źródło zdjęć: © PAP | Marcin Bielecki

25.08.2018 | aktual.: 25.08.2018 21:40

Dramatyczną akcją w Darłówku żyła cała Polska. 14 sierpnia przy falochronie zaginęli 14- i 13-latek oraz ich 11-letnia siostra. Mama, która ich pilnowała, oddaliła się na chwilę, poszła do czwartego, najmłodszego dziecka. To był moment, kiedy morze porwało nastolatków.

Natychmiast ruszyła akcja ratunkowa. Poza służbami, włączyli się w nią zwykli ludzie wypoczywający na plaży. Utworzyli tak zwany "żywy łańcuch" i szukali dzieci wśród fal. Akcja przyniosła skutki. Przy gwiazdoblokach znaleziono nieprzytomnego 14-latka. Był reanimowany i został przetransportowany śmigłowcem Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Niestety, nie udało się go uratować. Dalej szukano dziewczynki i jej brata.

"Ja tę dziewczynkę wyłowiłem z wody. Ja ją wyjąłem"

Wtedy do akcji wkroczył ratownik Andrzej Stępowski. To prezes Powiatowego Oddziału WOPR Darłowo Sławno. "Warunki pogodowe nie były już takie trudne. Morze było spokojne. Próbowaliśmy zajrzeć pod wszystkie możliwe kamienie, pomiędzy pale, palisady. Na odcinku kilkudziesięciu kilometrów płynęliśmy, sprawdzając praktycznie każdy metr wybrzeża" - powiedział w rozmowie z TVN24.

"Mieliśmy dwa alarmy. Świadkowie z brzegu widzieli unoszące się ciało. Jedno zdarzenie miało miejsce w Unieściu, około dwudziestu kilku kilometrów dalej" - wyjaśnił. Oba okazały się fałszywe. W pierwszym przypadku była to belka, w drugim - pomarańczowa piłka. Potem przyszedł kolejny alarm.

"Pierwsze noce miałem nieprzespane. Ta twarz…"

Jeden z turystów statku wycieczkowego zauważył coś w wodzie. Andrzej Stępowski z kolegą bez zastanowienia ruszyli do akcji. "Ja tę dziewczynkę wyłowiłem z wody. Ja ją wyjąłem" - opowiedział. Wyjaśnił, że ciało położył na specjalnej platformie, owinął w folię NRC i trzymał. Tak dotarli do portu, gdzie zabrali ją ratownicy.

"Najtrudniejszy był sam widok tej dziewczynki. Trzeba było ją podnieść z wody, unieść na platformę i zabezpieczyć. Pierwsze noce miałem nieprzespane. Ta twarz… W internecie znalazłem zdjęcia tego dziecka. Chciałem wiedzieć, jak ona wyglądała, gdy jeszcze żyła" - zdradził.

Ciało chłopca morze oddało 18 sierpnia. Leżało na kamieniach po wschodniej stronie portu. Pogrzeb dzieci odbył się w Sulmierzycach 24 sierpnia. Ratownicy przyznają, że widok twarzy wyłowionych dzieci nie daje im spać. Jak dowiedziała się WP, mają mieć załatwione spotkania z psychologiem.

Prokuratura Rejonowa w Koszalinie prowadzi postępowanie w kierunku narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia trojga dzieci przez osoby, na których ciążył obowiązek opieki nad nimi. Z kolei zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez ratowników w Darłówku złożył adwokat rodziców dzieci Paweł Zacharzewski.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (480)