Dantejskie sceny przy testach na COVID. Aptekarz nie wiedział, w co się pakuje
Rozgniewany pozytywnym wynikiem kopnął w drzwi apteki tak, że aż wyleciały z futryn. Inny wykłócał się, że potwierdzając zakażenie koronawirusem, zepsuli ferie całej rodzinie. Kolejna osoba złośliwie kaszlała na personel, bo zwrócono jej uwagę na brak maseczki. Niektórzy aptekarze nie wiedzieli, na co się piszą, przystępując do programu wykonywania testów na COVID-19 w aptekach.
- Chcieliśmy wesprzeć system ochrony zdrowia w tak potrzebnym na tym etapie pandemii testowaniu. Nie spodziewałem się, że to narazi nas na takie wybuchy agresji - mówi dr Piotr Merks, przewodniczący Związków Zawodowych Pracowników Farmacji, a także warszawski aptekarz, który wykonuje testy na koronawirusa.
W rozmowie z WP opisuje awantury z pacjentami, którzy reagują agresją na informacje o pozytywnym wyniku testu. - Ojciec przyprowadził na test trzech synów. Gdy na miejscu dowiedział się o pozytywnym wyniku u jednego z nich, zażądał, aby zaznaczyć wynik jako negatywny. Nie spełniono żądania, więc chwycił krzesło i rzucił je w drzwi apteki. Krzyczał, że zepsuliśmy ferie dzieciom - opowiada dr Merks.
Według relacji aptekarza inny pacjent po pozytywnym wyniku testu kopnął w drzwi z taką siłą, że wyleciały one z futryn. Kolejny zaś zablokował drzwi, zapowiadając, że nie wyjdzie, dopóki od razu nie usłyszy wyniku.
- Mieliśmy pacjenta, który złośliwie nakaszlał na personel. To po zwróceniu uwagi, że powinien założyć maseczkę ochronną. Odmówił, twierdząc, że to ograniczałoby jego wolność. Gdy test wyszedł pozytywnie, oświadczył ze złością, że idzie zrobić zakupy. Mówiliśmy, że przy takich objawach powinien absolutnie izolować się w domu. Odparł, że epidemii nie ma - relacjonuje dalej dr Merks.
Pierwsza zasada punktu testowego. Wynik podaje się na odległość
Rozmówca podkreśla przy tym, że liczba konfliktów o testy przekroczyła jego wyobrażenia. Niektóre przypadki Piotr Merks opisał w mediach społecznościowych. Wpis o rzucaniu krzesłem w drzwi skomentowało kilka innych osób prowadzących punkty testowania na COVID-19. Ci bardziej doświadczeni podzielili się własnymi sposobami na to, jak nie dać pacjentom okazji do awantury.
Jak wynika z odpowiedzi, najważniejszą zasadą w punktach testów na COVID-19 jest podawanie wyniku SMS-em albo poprzez wpis na Internetowym Koncie Pacjenta. Lepiej, żeby pacjenci nie czekali na wynik w punkcie, bo to prowokuje do utarczek.
"Wypraszam zaraz po wymazie. Potem wysyłam SMS bezzwrotny z wynikiem osobom bez dostępu do IKP. Bez wyjątku" - poradziła farmaceutka. Inna dodała, że najlepiej jest pobierać wymaz do testów przez okno, co ogranicza kontakty z potencjalnie chorymi.
W grudniu 2021 roku Związek Zawodowy Pracowników Farmacji zaapelował o poparcie akcji "Stop przemocy w aptekach". To po utarczkach aptekarzy z koronasceptykami niestosującymi się do nakazu noszenia maseczek. W listopadzie jeden z takich klientów wyładował emocje na wyposażeniu apteki.
Przypomnijmy, że testy na COVID-19 w aptekach miały uzupełnić lukę w testowaniu podczas piątej fali epidemii. Wbrew zapowiedziom premiera Mateusza Morawieckiego - obiecującego "darmowe testy w każdej aptece" - usługi nie udało się upowszechnić. Na 13 tys. aptek testy oferuje 218 placówek (dane Ministerstwa Zdrowia z poniedziałku).