Adam Niedzielski chce załatać system testowania na COVID-19. Będzie panika w aptekach
Polacy, którzy gorzej się poczują, będą mogli iść do apteki, by zrobić sobie test na COVID-19 - zapowiedział minister zdrowia Adam Niedzielski. To jedno z działań, które ma pomóc w okiełznaniu piątej fali zakażeń. Aptekarze obawiają się potoku osób zarażonych, a testy prawdopodobnie wkrótce znikną z półek.
Przy 120 tys. wykonanych testów wykryto 30,5 tys. zakażeń koronawirusem - poinformował Adam Niedzielski, zapowiadając zwiększenie dostępności testów na COVID-19. Minister zdrowia podał, że w piątek przedstawi pakiet rozwiązań, dzięki którym testy (także wymazy PCR) będą odbywały się w aptekach.
Choć istnieje możliwość zapisania się na oficjalny test covidowy przez wypełnienie specjalnego kwestionariusza diagnostycznego dostępnego w internetowym Koncie Pacjenta, to nadal najpowszechniejszym sposobem w Polsce jest zdobycie skierowania na badanie od lekarza. W niektórych krajach każdy obywatel ma limit pięciu darmowych testów miesięcznie i wykonuje je, kiedy czuje potrzebę i nie zawraca przy tym głowy swojemu lekarzowi.
"Wyprzedam całą dostawę"
- Po słowach ministra prawdopodobnie wyprzedam dziś 300 testów na COVID-19, czyli całą wczorajszą dostawę. Testy są w tej chwili jednym z najpopularniejszych aptecznych produktów. Wielu naszych pacjentów testowało się w domu, a po uzyskaniu pozytywnego wyniku sami poddawali się izolacji. Powszechność tego zjawiska powoduje, że mamy zaniżone dane o epidemii - mówi WP Łukasz Pietrzak, kierownik jednej z warszawskich aptek i analityk danych o epidemii.
Podkreśla, że jest zwolennikiem jak najbardziej powszechnego testowania, jednak pomysł ministra ma też wady.
- Skierowanie do aptek pacjentów, z których co trzeci potencjalnie zaraża, to zagrożenie dla innych klientów aptek oraz samych aptekarzy, którzy nie będą przecież pracować ubrani w kombinezony. Apteki zazwyczaj nie mają gabinetów konsultacyjnych, w których pacjent mógłby poczekać na wynik testu, stworzą się więc kolejki. Potrzebne będą dostawy testów z zapasów rządowych - wylicza rozmówca.
Nawet 130 tys. zakażonych poza systemem?
W rzeczywistości propozycja ministra sankcjonuje zjawisko, które istniało wcześniej poza oficjalnym torem diagnostyki covidowej i nazywano je "szarą strefą testowania".
Jedna trzecia testów wykonywana jest poza oficjalnym systemem i kontrolą sanepidu. W styczniu przy 1,9 mln testów zleconych w przychodniach i wykonanych oficjalnie, Polacy kupili w aptekach dodatkowe 647 tys. (dane firmy PEX Pharma, przytacza je serwis 300polityka.pl).
Jeśli w wykonanych w domu badaniach był podobny odsetek wyników pozytywnych (ten oficjalny wynosił ok. 20 proc.), to w styczniu prawdopodobnie mieliśmy 130 tys. zakażonych osób więcej, niż wykazały statystyki Ministerstwa Zdrowia.
Według ekspertów to właśnie braki w testowaniu spowodują, że polskie służby stracą ogląd rozmiarów piątej fali koronawirusa. Według prognoz epidemii zespołu MOCOS maksymalnie uda się w Polsce wykonać 300 tys. testów dziennie. To przełoży się na około 150 tys. potwierdzanych zakażeń.