Czy na Bałkanach wyczekują Miedwiediewa?
Zważywszy na historycznie bliskie korelacje Rosji i państw Półwyspu Bałkańskiego, wybory prezydenckie w Rosji powinny budzić na Bałkanach ogromne zainteresowanie. Trudno jednak o żywe reakcje skoro ich wynik, znany był na długo przed rozpoczęciem głosowania.
10.03.2008 | aktual.: 13.03.2008 11:11
2 marca 2008 roku w Rosji odbyły się wybory prezydenckie, w których zwyciężył naznaczony przez Władimira Putina na to stanowisko Dmitrij Anatoljewicz Miedwiediew, uzyskując 70,3 proc. głosów przy frekwencji niemal 70 proc. I choć wielu spośród międzynarodowych obserwatorów, jak również rosyjska opozycja, ma zastrzeżenia co do sposobu przeprowadzenia i legalności wyborów, Dmitrij Miedwiediew już wkrótce zostanie oficjalnie zaprzysiężony na prezydenta Federacji Rosyjskiej. Zważywszy na historycznie bliskie korelacje Rosji i państw Półwyspu Bałkańskiego, wybory prezydenckie w Rosji powinny budzić na Bałkanach ogromne zainteresowanie. Czy na pewno?
Zarówno Rosjanie, jak i opinia światowa, długo przed wyborami znali niemalże pewne nazwiska nowego prezydenta i premiera. A skoro tak się stało, to wielce prawdopodobnym jest również, iż nie zapowiada się żadna gwałtowna zmiana w polityce zagranicznej Rosji, w tym dotyczącej też państw byłej Jugosławii. Toteż wynik wyborów prezydenckich w Rosji to dla Serbii żadne zaskoczenie, wręcz przeciwnie. Prasa serbska z zadowoleniem komentowała niedzielne wydarzenia w Rosji, tym bardziej, że tuż przed wyborami rosyjski minister spraw zagranicznych Rosji, Siergiej Ławrow, ostrzegł, że uznanie niepodległości Kosowa „otworzy puszkę Pandory pełną napięć separatystycznych w całej Europie”. W związku w sytuacją wewnętrzną Federacji Rosyjskiej i coraz większym nakładem sił i środków, jakie to państwo przeznacza na walkę m.in. z czeczeńskim separatyzmem, Serbia nie obawia się z pewnością, iż nowy rosyjski prezydent uzna niepodległość Kosowa i zerwie tym samym dobre stosunki z tym krajem. Bo chociaż prezydent Serbii Boris
Tadić odbierany jest jako prozachodni, to premier - Vojislav Koštunica jest w swoich poglądach bardziej radykalny i to on cieszy się rosyjskim poparciem.
Jeśli chodzi o reakcje Chorwacji i Słowenii na wynik wyborów w Rosji, to w tych państwach również nie zaobserwowano „przedwyborczej gorączki”. Zarówno chorwackie, jak i słoweńskie media, ograniczyły się do krótkich informacji na temat wyborów, ich przebiegu i wyniku. Jednak tu, znacznie częściej niż w Serbii, słychać było głosy mówiące o utrudnieniach, jakie spotkały przedstawicieli OBWE ze strony Kremla, co spowodowało ich nieobecność w Rosji oraz o „niecałkowitym spełnieniu” wymogów demokracji podczas odbywających się wyborów, jak wyraził się rzecznik Angeli Merkel. Do tego dołączyły też komentarze oskarżające Stany Zjednoczone, Hiszpanię i Francję o zbytnią uległość i służalczość wobec Moskwy, a także bezkrytyczny stosunek do sposobu przeprowadzenia wyborów, łącznie z procedurą „naznaczenia” Miedwiediewa przez Putina.
Wybory w Rosji zapewne budziłyby większe zainteresowanie zarówno na świecie, jak i na Bałkanach, gdyby ich wynik rzeczywiście był niewiadomą, gdyby istniał chociaż jeden kandydat o podobnym do Miedwiediewa poparciu. A ponieważ fakty takie nie miały miejsca, serbskie, chorwackie czy słoweńskie reakcje na przeprowadzane wybory oraz ich wynik, ograniczyły się do krótkich wzmianek w telewizji czy niezbyt obszernych artykułów w prasie. Jednak w zależności od kraju, wynik wyborów komentowany był pozytywnie – co miało miejsce w Serbii lub bardzo umiarkowanie – w Słowenii i Chorwacji. Mimo tego, wszędzie podkreślano, iż chociaż nastąpi zmiana na stanowisku prezydenta, to nie przewiduje się rewolucji w rosyjskim podejściu do spraw międzynarodowych, w tym również do jakże aktualnej sprawy uznania Kosowa, a także do aspiracji państw Półwyspu Bałkańskiego do członkowstwa w NATO i Unii Europejskiej, którym Rosja jest przeciwna i nic nie wskazuje na to, iż prezydent Miedwiediew miał stanowisko Rosji w tych sprawach
zmienić.
Marta Sadowska