Człowiek z dziewięcioma życiami, bez oka i ręki. To on zgotował piekło Izraelczykom
Dowódca zbrojnego skrzydła Hamasu planował atak od 2021 roku i tylko w wąskim gronie współpracowników. Przez ostatnie lata podsuwał agentom wywiadów mylące informacje mówiące o tym, że bojownicy za ekonomiczne korzyści są gotowi odstąpić od walki. W Izraelu zaczęły się pytania, dlaczego służby dały się na to nabrać.
12.10.2023 13:38
Mohammed Deif w ciągu 20 lat przeżył siedem ukierunkowanych bezpośrednio na niego izraelskich ataków lotniczych. Dlatego mówi się, że ma dziewięć żyć. W nalocie w 2014 roku stracił żonę i dwójkę dzieci (7-miesięcznego syna Alego i 3-letnią córkę Sarę). Wcześniej ginęli jego współpracownicy, a on sam był ranny, tracąc oko i rękę. Ma też uszkodzony kręgosłup. Jeszcze w 2021 wojsko dwa razy próbowało go zabić, ale za każdym razem udawało mu się uciec w ostatniej chwili.
Choć jest najbardziej poszukiwanym człowiekiem przez izraelski wywiad, znane jest tylko jedno jego zdjęcie i to sprzed 20 lat. Samo nazwisko może być pseudonimem, bo oznacza "Gość".
Po zbrodniczym i okrutnym charakterze napaści bojowników Hamasu na Izrael (zginęło ponad tysiąc obywateli tego kraju) rozpoznano, że autorem akcji może być tylko jeden człowiek. Mohammed Deif zawsze twierdził, że Izrael należy atakować na jego ziemi, siać terror i zabijać jak najwięcej ludzi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Izrael otrząsa się z szoku. Gdzie było wojsko?
To Daif po wystrzeleniu 3 tys. rakiet na Izrael w komunikacie zapowiada, że rozpoczyna "Powódź Al-Aksa". Kryptonim nawiązuje do meczetu w Jerozolimie, "świętego miejsca" rzekomo bezczeszczonego przez pojawianie się tam izraelskich służb.
"Postanowiliśmy położyć kres wszelkim zbrodniom okupanta. Skończył się czas, w którym mogli działać bez odpowiedzialności. Ogłaszamy operację "Powódź w Al-Aksa". Dziś ludzie odzyskują swoją rewolucję, korygują swoją ścieżkę i wracają do marszu powrotnego" - to fragment pogróżek.
O Deifie wiadomo, że był twórcą taktyki polegającej na kopaniu tuneli pod granicznymi zaporami Izraela i wysyłaniu bojowników na teren tego państwa. Udoskonalił też technikę budowy i odpalania rakiet. Jak podał "The Washington Post", cieszył się on "niezrównaną popularnością wśród ludności Gazy". W 2014 roku w sondażu popularności przeprowadzonym przez palestyński serwis informacyjny, Deif wyprzedził Khaleda Mashala, ogólnego przywódcę Hamasu oraz Ismaila Haniyeha, czołowego lidera politycznego w Gazie. Ta dwójka jest znana każdemu Palestyńczykowi.
Przypomnijmy, że w zaskakującym ataku, z kilku miejsc granicy Strefy Gazy, bojownicy Hamasu wdarli się na 20 km wgłąb terytorium Izraela.
"Do soboty Izraelczycy wierzyli, że są silni i bezpieczni. W sobotę zaczęli wierzyć, że nie są ani jednym, ani drugim. To był horror, nieskończony, niemożliwy. Godzina za godziną rodziny siedziały skulone w swoich domach, czekając na ratunek przed bandytami Hamasu" - pisze izraelski publicysta Haviv Rettig Gur .
"Gdzie było wojsko? Gdzie było potężne państwo izraelskie? Wydawało się, że osławione Siły Obronne Izraela, instytucja z budżetem 16 miliardów dolarów wyparowały w chwili rozpaczliwej potrzeby Izraela" - pyta w tekście.
Zmyłka Hamasu. Tak uśpili czujność Izraela
Według analizy agencji Reutera opartej na źródłach w Hamasie, organizacja "była w stanie zbudować całkowicie fałszywy obraz tego, że nie jest gotowa na militarną konfrontację z Izraelem". "Hamas przekonał Izrael, że jest bardziej zainteresowany zapewnieniem mieszkańcom Gazy pozwoleń na pracę, które umożliwiłyby im wjazd do Izraela, gdzie zarabiali wyższe pensje niż we własnej enklawie" - czytamy w analizie.
W rzeczywistości od 2021 roku trwały przygotowania do ataku. Wielu przywódców grupy terrorystycznej Hamas nie zostało poinformowanych o planowanym ataku, aby zapobiec wyciekowi informacji do Izraela. Około tysiąca terrorystów mających wziąć udział w brutalnym ataku nie powiedziano dokładnie, do czego się szkolą. - Cały czas byli zaangażowani w ćwiczenia, ale to wyglądało na zamieszki. Sprawili, iż pomyśleliśmy, że chcą pieniędzy - tłumaczył funkcjonariusz izraelskich służb cytowany przez "The Times of Israel".
Były doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Yaakov Amidor powiedział agencji Reutera, że niektóre kraje sprzymierzone z Izraelem uwierzyły w kłamstwa Hamasu, informując, że organizacja wykazuje się "większą odpowiedzialnością". - Głupio zaczęliśmy wierzyć, że to prawda, więc popełniliśmy błąd. Nie popełnimy ponownie tego błędu i zniszczymy Hamas, powoli, ale pewnie - powiedział odnosząc się do akcji oblężenia Strefy Gazy.
Izraelskie media twierdzą, że egipski wywiad miał ostrzegać służby przed dużym wydarzeniem planowanym przez Hamas. Premier Izraela Benjamin Netanjahu niedawno publicznie zaprzeczył tym doniesieniom.
Nie docenili przeciwnika. "Kilku zabitych i po wojnie"
- Nie wierzę w taką wersję. Te tłumaczenia to bajka dla mediów. Wywiad izraelski jest zbyt mocny i zbyt perfekcyjny, aby przeoczyć taki atak. Zaskoczyła ich skala. Możliwe, iż założyli, że to będzie duży ostrzał, kilkoro zabitych i po wojnie - komentuje dla WP gem. Waldemar Skrzypczak, były dowódca wojsk lądowych i analityk wojskowy.
- Sądzę, że najbardziej winni są politycy z premierem Netanjahu, który oczekiwał na rozwój wydarzeń, aby wykorzystać to w wewnętrznej polityce. Teraz ma argumenty za wprowadzeniem autorytarnych rządów - dodaje.
Atak Hamasu stanowi dla Izraela najsilniejszy od kilku dekad kryzys państwowy, uważa Michał Wojnarowicz analityk Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
"Jest jedną z największych porażek systemu bezpieczeństwa, a także fiaskiem koncepcji zakładającej możliwość stabilizacji konfliktu z Palestyńczykami przy użyciu wyłącznie narzędzi wojskowo-ekonomicznych. Jest też potężnym ciosem wizerunkowym i politycznym dla premiera Netanjahu, który swoją pozycję budował właśnie na hasłach zapewnienia bezpieczeństwa narodowego i ostrej polityki względem Palestyńczyków" - napisał w ostatniej analizie wojny w Izraelu.
Minister obrony oraz dowódca wojsk mówią publicznie, że operacja lądowa w Gazie to "walka ze zwierzętami". "Nie przeżyje jej ani jeden terrorysta Hamasu". "Gaza stanie się miastem namiotów".
Szacuje się, że ze Strefy Gazy ucieka ponad 180 tys. ludzi. Przy czym sąsiedni Egipt już zapowiedział, że nie ma zamiaru ich przyjąć u siebie.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski