Alarm przed katastrofą w Polsce. "Dziwna piana, śmierdząca zawiesina"
Ekolodzy ostrzegają przed powtórką katastrofy na Odrze. Sytuacja zaczyna przypominać tę sprzed roku. "Patrzymy z niepokojem na wodę (...). Na jej kolor, dziwną pianę, śmierdzącą zawiesinę. (...) Czekam na trupy" - pisze pani Magda ze "Stowarzyszenia 515 kilometr Odry".
Ekolożka Marta Jermaczek-Sitak na swoim profilu na Facebooku zamieściła alarmującą informację, pochodzącą od pani Magdy ze "Stowarzyszenia 515 kilometr Odry". "Czekam na trupy" - rozpoczęła się wiadomość, opatrzoną zdjęciem z pomiarem parametrów wody z Krosna Odrzańskiego.
"Przewodnictwo 2560 uS/cm2 to jest jeszcze więcej rozpuszczonych soli (w Odrze - red.) niż rok temu. To prawie jak Bałtyk. Norma dla wód śródlądowych to 850, do zakwitu Prymnesium (jeden z gatunków dających toksyczne zakwity - red.) wystarczy 1500. W tym momencie wartości ponad 2000 stają się naszą nową normą. (...) Woda jest ciepła, jest jej mało, w Cigacicach niewiele ponad metr" - brzmi wpis.
"Mało widać wędkarzy, mało kto nad Odrą grilluje, odpoczywa, prawie nikt się już w niej nie kąpie jak w ubiegłych latach. Patrzymy z niepokojem na wodę, na coraz większe łachy piasku na brzegach. Na jej kolor, dziwną pianę, śmierdzącą zawiesinę. Na zbitą, popękaną ziemię w dolinie, na łąkach i polach" - pisała zaniepokojona pani Magda. I dodała: "Żyć się tak nie da".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Słona woda - główny problem Odry
Opis brzmi niepokojąco. I nasuwa jasne skojarzenia z ubiegłoroczną katastrofą, o której mówiła cała Polska. Dlaczego o Odrę powinniśmy się bać także w tym roku, pokazuje ichtiolog dr hab. inż. Bogdan Wziątek. Naukowiec w rozmowie opublikowanej w serwisach Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie podkreśla, że "słona woda, w której są związki różnych soli, wypłukuje z osadów dennych rozmaite związki chemiczne i wchodzi z nimi w reakcje".
Jak zaznacza, "w ich wyniku powstają związki niekoniecznie tolerowane przez organizmy wodne". Odwołując się do zeszłorocznej tragedii na Odrze, zaznacza, że "w słonej wodzie rozmnożyły się złote algi" - rośliny słonowodne, których w rzekach nie powinno być.
I dodaje, że w rzece, w której woda jest słodka, nie rozwinęłyby się. "Na dodatek te algi wytwarzają toksyny. Trują nimi wszystkich konkurentów w pobliżu. To właśnie te toksyny wytruły w Odrze i kanale ryby i mięczaki. One są bezpośrednio odpowiedzialne za tę klęskę" - podkreśla w rozmowie.
Innymi słowy - przez poziom zasolenia wody - sytuacja na Odrze w tym roku może być podobna do tej z ubiegłego lata, kiedy alarm ogłoszono na kilkuset kilometrach rzeki - nawet jeśli przyczyny mogą być inne.
"Odra będzie dalej cierpiała, będzie dalej płakała"
Teodor Rudnik, do niedawna prezes Polskiego Związku Wędkarskiego, w rozmowie z Wirtualną Polską mówi wprost: - Od ubiegłego roku sytuacja w faktach nie zmieniła się. Konsekwencje będą jak wówczas, może w mniejszym wydaniu.
- Odra będzie dalej cierpiała, będzie dalej płakała - dodaje. I podkreśla: - Sporo ryb padło już w zeszłym roku, ale będzie bardzo dużo ryb śniętych. Jeśli będą wysokie temperatury, sytuacja będzie poważniejsza. Jeśli będzie trochę chłodniej, sytuacja może być nieco lepsza.
Rudnik zarzuca, że nikt od zeszłego roku nic w tym temacie nie zrobił. - Nie przeprowadzono żadnych badań, a bez nich nie można leczyć pacjenta. Odra właśnie takim pacjentem jest. I potrzebuje dobrego lekarza - mówi, rozpaczając nad stanem rzeki.
Śnięte ryby w Odrze
W środę wyszła na jaw niepokojąca sytuacja po czeskiej stronie Odry. Poinformowała o niej minister klimatu i środowiska Anna Moskwa. Od tego czasu w Czechach pobierane są próbki do badań, z kolei strażacy ustawili na rzece specjalną zaporę, której zadaniem jest izolacja oraz zatrzymanie śniętych ryb.
Według wstępnej oceny sytuacji przyczyną tej ekologicznej tragedii jest brak tlenu w rzece. Choć, jak podaje PAP, Urząd Dorzecza Odry, czyli państwowe przedsiębiorstwo odpowiadające za gospodarkę wodną w Czechach, wydał komunikat o przesunięciu publikacji wyników badań z Odry - trzeba będzie na nie poczekać jeszcze kilka dni. Jednocześnie poinformowano, że padło dwa procent wszystkich ryb znajdujących się w rzece.
Zarówno badania polskich odcinków, jak i problemy w Czechach, każą przypuszczać, że grozi nam powtórka z historii z zeszłego roku. O prawdopodobnym zatruciu Odry w lipcu 2022 roku jako pierwsze poinformowało Oławskie koło PZW. Związek interweniował, usuwając martwe ryby i zabezpieczając teren rzeki.
Pod koniec lipca ubiegłego roku do inspektorów Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska wpłynęło pierwsze zawiadomienie o prawdopodobnym skażeniu Odry. Wykonane na początku sierpnia badania na próbkach z pięciu ujęć wskazały, że rzeka jest zanieczyszczona. Kolejne zgłoszenia napływały lawinowo.
Dr hab. inż. Bogdan Wziątek podkreśla, że w Odrze i Kanale Gliwickim (droga wodna łącząca Odrę z Gliwicami - red.) doszło do katastrofy ekologicznej na dużą skalę.
- Z mojej wiedzy wynika, że największej w Polsce i Europie oraz jednej z większych na świecie. Zebrano tam 400 ton śniętych ryb. To może oznaczać, że w sumie padło ich 600 może nawet 800 ton. Ofiarami tej klęski są mięczaki, które nie mogą uciec tak jak ryby. Szacuję, że w Odrze mogło zginąć nawet 90 proc. populacji mięczaków. To bardzo poważne straty dla środowiska naturalnego - podkreślał Wziątek.
Żaneta Gotowalska-Wróblewska, dziennikarka Wirtualnej Polski